Zdaniem polskiej podróżniczki i dziennikarki, polscy turyści zamordowani w Peru popełnili kilka błędów. - Już sam fakt, że nie odpłynęli dużo mówi i o Polakach i o ludziach, którzy tam mieszkają - zaznaczyła podróżniczka.
Według „Blondynki" wciąż zbyt mało wiadomo na temat okoliczności tego zdarzenia.
- Słyszałam taką wersję, że Polacy zatrzymali się i szukali miejsca na nocleg. Zapytali mieszkańców osady czy mogą tam zostać. Powiedziano im, że nie wolno im tutaj zostać i żeby odpłynęli. Podobno zostali. Nie wiem, czy to jest prawda, ale już sam ten fakt dużo mówi i o Polakach i o ludziach, którzy tam mieszkają. Bo jeżeli przypływa się do czyjegoś domu i prosi o pozwolenie, ale się go nie otrzymuje, to niezależnie, jakie są warunki na zewnątrz, płynie się dalej - powiedziała Pawlikowska.
Jak mówiła podróżniczka, sama kiedyś znalazła się w podobnej sytuacji. - Kiedy płynęłam rzeką Orinoko w Wenezueli zdarzyło mi się coś podobnego. Trzeba pamiętać, że jeśli płynie się amazońską rzeką, to wokół nie ma nic oprócz dżungli i nie ma też miejsca, gdzie można spokojnie spędzić noc. Pewnego razu dopłynęłam do wioski indiańskiej, która była jedyną wioską w promieniu kilku kilometrów. Miałam wtedy dwóch przewodników i oni zeszli do wodza wioski, żeby zapytać o pozwolenie. Zawsze wcześniej zgadzano się, żebyśmy zostali, ale tym razem nam odmówiono. Wsiedliśmy z powrotem do łodzi i płynęliśmy dalej w ciemności - wspomina dziennikarka.
Pawlikowska podkreśliła, że każdy, kto wyrusza na wyprawę do Ameryki Południowej powinien mieć ze sobą przewodnika.