85 lat temu, 8 czerwca 1927 roku, w Grodnie urodził się Wiktor Woroszylski, poeta, prozaik, tłumacz (zm. 1996). Fragmenty dziennika pisarza opublikowane zostały po raz pierwszy w tygodniku Plus Minus w 2000 roku
1 sierpnia 1980
Aktualizacja: 08.06.2012 18:21 Publikacja: 08.06.2012 18:21
Wiktor Woroszylski (z lewej) i Zbigniew Herbert, 1972 rok
Foto: DOM LITERATURY
85 lat temu, 8 czerwca 1927 roku, w Grodnie urodził się Wiktor Woroszylski, poeta, prozaik, tłumacz (zm. 1996). Fragmenty dziennika pisarza opublikowane zostały po raz pierwszy w tygodniku Plus Minus w 2000 roku
1 sierpnia 1980
W Sopocie czekał list od Natalii. Zakwaterowaliśmy się, potem spacer na molo, ciepło, słonecznie. Zgłosiliśmy chęć siedzenia z Julkiem Stryjkowskim, na to kierowniczka: - I z panem Hertzem? Nie wyraziliśmy sprzeciwu. Hertz przy obiedzie i kolacji uprzejmy, ale ze swoimi numerami (np. że trzeba głosować na tego prezesa ZLP, którego wysunie partia, bo i tak nie mamy szans na własnego kandydata), staraliśmy się nie reagować.
Po obiedzie spaliśmy i czytaliśmy (ja - "Obłęd" Jerzego Krzysztonia), po kolacji telefon do Warszawy i na dworzec po Str. W deszczu i błocie ciągnąłem jego walizkę na naszym wózku (który się trochę zepsuł) i wysłuchaliśmy jego biadań na temat, że zgodziliśmy się siedzieć z H. Towarzyszyliśmy Str. przy kolacji, nadszedł H. Str. z miejsca potraktował go agresywnie ("Jeżeli będziesz wobec mnie wygłaszał swoje prowokacje, odejdę od stolika"), potem przepraszał, milczeliśmy zakłopotani.
2 sierpnia
Sen niezły, ale trochę koszmarów, może z przejedzenia. Lektury. Spacer do miasta. Bez deszczu, ciepło, duszno, zakup pomidorów, herbaty "Madras" (do domu), papeterii. Na poczcie listy do N. i Dziadka. Molo. Spotkanie Stryjkowskiego.
Po obiedzie znowu ciężki, głęboki sen.
Skończyłem tom I "Obłędu" - nie jestem zachwycony, zwłaszcza warstwą stylistyczną, jakimś słowotokiem, który wydaje się oddawać nie tylko stan bohatera, ale i autora... Po kolacji w TV "Pogoda dla bogaczy".
Kartka od N. Telefon od Lecha Bądkowskiego.
3 sierpnia
Wspaniała pogoda, słońce, ciepło. Spacer do Jelitkowa, tam na ławce, wspólna lektura IV tomu "Końca świata szwoleżerów".
Po obiedzie - Lech Bądkowski. Rozmowa o chłopcach z RMP, ich wyzwoleniu się od Moczulskiego, ale nadal różnych głupotach i nieopatrznościach (np. w tekstach wygłoszonych 3 maja) i jego próbach wpłynięcia na nich, narzucenia rozumu. Jest im życzliwy i dobrego zdania o nich (zwłaszcza o Hallu i Arkadiuszu Rybickim), ale uważa, że trzeba nad nimi popracować, m.in., żeby oduczyć myślenia postendeckimi stereotypami.
Po kolacji na molo ze Stryjkowskim i Pawłem Hertzem. Str. fundował kawę, uszczęśliwiony, że znalazł "zgubione" kilka godzin wcześniej bilety do Warszawy. Rozmowy o Iwaszkiewiczu, o Żydach, o Rosji, o stosunku Iwaszkiewicza do Rosji. Strach i nienawiść wg H. i Str., a moim zdaniem także fascynacja, przeżywanie jej jako własnego doświadczenia. O Erenburgu (wg H. - potwór), o tamtej wielogodzinnej wizycie E. w Stawisku, w której ja i Str. uczestniczyliśmy.
4 sierpnia
Wyszliśmy o 10 rano, w żadnym kiosku nie dostaliśmy gazety. Do Orłowa, tam na ławeczce lektura "Szwoleżerów" - i z powrotem. Ciepło, ale nie tak przyjemnie jak wczoraj, parno, burza wisi w powietrzu, czuję się oklapnięty, zmęczony, brak mi energii.
Do Stryjkowskiego przyjechał z Helu jego przyjaciel R.Ż., nie byli na obiedzie ani kolacji. Przez kilka godzin brak prądu, poszliśmy po kolacji na molo, kiedy wracaliśmy - zapaliły się światła w Grand Hotelu. Dalej lektura "Obłędu", długi głęboki sen, z którego trudno się ocknąć.
Paweł Hertz mówił dziś o jakichś strajkach na Wybrzeżu (z radia) i krótkotrwałych aresztach w całym kraju, z nazwisk znał i zapamiętał tylko Moczulskiego.
5 sierpnia
Nie ma prądu, nie mogę się ogolić. U dwóch kolejnych fryzjerów - duże kolejki, zrezygnowałem.
Przed obiadem zjawił się Miecio Rakowski z Elą Kępińską, przeszli nie zauważając czy też udając, że nie zauważają (w hallu), po raz drugi to samo w sali jadalnej. W trakcie obiadu zauważyli (czy też zreflektowali się) i wychodząc przed nami przywitali się z odległości, a niebawem, w hallu, także z bliska. Miecio: - Nie poznałem cię w pierwszej chwili. Ale wcale się nie zmieniłeś. Ja: - Ty też nie. On: - To dobrze.
Po obiedzie był prąd, ogoliłem się, potem lektura 2. tomu "Obłędu" - i zasnąłem ciężkim, głębokim snem.
Po kolacji kiepska węgierska komedyjka w TV, potem spacer na molo, najpierw sami, potem ze Stryjkowskim.
Długie czytanie w łóżku, późne zgaszenie światła, trudne zaśnięcie, kiepski sen.
6 sierpnia
Chłodnawo, niekiedy kropi. Rano do Jelitkowa, nieco wcześniej niż zazwyczaj z powrotem. Po obiedzie do Gdańska, spotkanie z Lechem Bądkowskim, koło teatru na Targu Węglowym, z nim do jego pracowni na kawę. Rozmowa o ZLP etc. Jego zastrzeżenia do numerów autorskich "Zapisu".
Jarmark Dominikański. Ceny horrendalne: szklany kieliszek 800 zł. Poszczególne sztuki berlińsko-miśnieńskich serwisów na jednym ze stoisk - tylko do wymiany na pamiątki Wojska Polskiego sprzed 1939 r.
Po kolacji w TV "Rashomon" (1950, po raz pierwszy oglądaliśmy koło 1960). Arcydzieło.
7 sierpnia
Rano skończyłem "Obłęd". Zachwytów nie rozumiem. Warstwa filozoficzno-historiozoficzno-erudycyjna polega na przerabianiu przez obłąkany umysł narratora stereotypowych młodzieńczych lektur. Ponadto - widoczny konformizm, ostrożność; nacisk na przeżywanie zbrodni faszyzmu, Oświęcimia, f?hrera etc. przy obchodzeniu lub zaledwie lekkim aluzyjnym dotykaniu Gułagu etc. Nie wiem, czy szaleństwo K[rzysztonia] nie powstało właśnie z tłumienia w sobie przez całe życie tego, co naprawdę najbardziej boli.
Przyszedł Stryjkowski w szlafroku - przyniósł dwa kawałki wędzonego pstrąga, które przywiózł z Helu (spędził tam wczoraj cały dzień u Ż.).
Przed obiadem do Orłowa, tam na ławce w parku, lektura "Szwoleżerów", powrót. Wiatr, przeważnie pochmurno. Po obiedzie lektura dzienników L. B[ądkowskiego].
9 sierpnia
Do Jelitkowa i z powrotem, z postojami i lekturą "Szwoleżerów". Pogoda pochmurna, tylko chwilami wyglądało słońce.
Przy obiedzie wiadomości z radia: strajk śmieciarzy w Warszawie, m.in. z żądaniem wyborów do związków zawodowych; aresztowania w całym kraju osób, które informowały o strajkach; artykuł "Figaro" o sytuacji w Polsce - ze wskazaniem Olszowskiego jako człowieka, w którym jakieś siły pokładają nadzieję.
10 sierpnia, niedziela
Deszcz, prawie całe przedpołudnie w domu, dopiero tuż przed obiadem spacer na molo. Po południu znowu w domu i przed kolacją półtoragodzinny spacer w stronę Orłowa. Po kolacji próba oglądania w TV francuskiej komedii "Kaprysy Marii", rychło poniechana.
Przeczytałem "Żołnierza Czonkina" Wojnowicza - miejscami śmieszne i trafne, w konstrukcji (zwłaszcza drugi tom) trochę rozłażące się, wprowadzające nadmierną ilość postaci etc. Ale w sumie czytałem z przyjemnością.
12 sierpnia
Zacząłem rano felieton, kontynuowałem po drzemce poobiedniej. Pogoda znowu piękna - słońce, jasne niebo. Spacer do Jelitkowa, lektura "Szwoleżerów" na ławce.
Kupiliśmy bilety na dziś do teatru. Po 100 zł bilet! (To samo w Warszawie z pewnością taniej, ale w Warszawie nie poszliśmy na to). Po teatrze z Facami, Jankiem Stanisławskim i R.Ż. w miejscowym Spatifie na grejpfrutówce.
Trwają jakieś strajki; podobno aresztowano rzecznika strajkujących śmieciarzy warszawskich (z radia).
Ktoś przybyły z Warszawy opowiadał Facom, że szykują się tam obchody rocznicy Cudu nad Wisłą; bodajże już pojawiły się ulotki czy coś w tym rodzaju. Łatwo się domyślić, które to skrzydło opozycji. Nie jestem entuzjastą takich manifestacji - werbalnych, niebezpiecznych i szybko dewaluujących całą aktywność opozycyjną; Facowie zgadzają się ze mną.
13 sierpnia
W nocy zdawało mi się, że wstanę z kacem i robiłem sobie wyrzuty. Ale obudziłem się dość rześki i od rana do spaceru przedobiedniego pracowałem nad felietonem, wróciłem do niego po poobiedniej drzemce - i skończyłem! P. H[ertz], który pojutrze wyjeżdża, zgodził się zabrać felieton do Warszawy.
Upał, słońce - do Jelitkowa i z powrotem. Po obiedzie nagła zmiana pogody - chmury, deszcze.
J. Stan[isławski] przed obiadem dzwonił do żony i dowiedział się, że do dziecka nie przyjechała pielęgniarka, bo strajk autobusów i tramwajów (łamistrajki jeżdżą, ale niewielu ich). Potem P. H. dzwonił do kogoś i powiedziano mu, że autobusy i tramwaje strajkowały wczoraj, a dziś - taksówki. Po kolacji zeszliśmy na koniec dziennika TV i oczywiście pokazano nam ruchliwy tłum autobusów i taksówek na jakimś placu, i wywiad z siedzącym przy kierownicy facetem... o strajku ani słowa.
Zmieniono też program TV: zamiast zapowiedzianego filmu węgierskiego - amerykańska komedia. Co takiego było w tamtym filmie, co się "kojarzyło"?
14 sierpnia
Pochmurno. Rano spacer na rynek; nędza; kupiliśmy 2 sałaty po 8 zł, potem - w kolejce do sklepu na Monte Cassino - pomidory (jedyne miejsce, gdzie były).
Przepisałem felieton.
Strajki trwają. Łuk[aszewicz] w rozmowie z zachodnimi dziennikarzami tłumaczył je "młodością" polskiej klasy robotniczej. Podobno lada dzień ma być przyspieszone plenum. Na rogu Marszałkowskiej i Alei tłum zatrzymał tramwaj prowadzony przez łamistrajka. KOR wzywa do spokoju. Strajki na wydziałach Stoczni Gdańskiej.
Pod koniec obiadu P. H[ertz] ostro zabredził na temat Dmowskiego, którego stanowisko "się sprawdziło". Nie reagowaliśmy.
Lektura "Punktu". Dobre artykuły: Chwina "Świat zdeprawowany" i Kostarczyka "Przestrzeń astronomiczna".
Spacer po molo z J. i Stryjkowskim.
Po kolacji "Aniołki Charliego" i "Pegaz" w TV, potem spacer pożegnalny z J., Str., P.H. i mec. Lew[ińskim]. Okazało się, że na początku Dziennika TV (na który się spóźniliśmy) było o strajkach w całym kraju i przemówienie w tej sprawie do narodu... [Jerzego] Ambroziewicza (nikt inny nie chciał?).
O 23.00 wspólne słuchanie RWE. Trwa strajk komunikacji w Warszawie (wiem to również z telefonu N.), strajki w Łodzi, Aleksandrowie i Teofilowie pod Łodzią, Wrocławiu etc. Dziś rano zastrajkowała Stocznia Gdańska im. Lenina (17 tys. ludzi) w odpowiedzi na wyrzucenie z pracy - mimo ostrzeżeń załogi - Anny Walentynowicz. Podobno pod wieczór zgodzono się ją przywrócić, a także wznieść pomnik ofiar Grudnia, ale nie podjęto decyzji w sprawie podwyżek płac. Strajk trwa.
Długo nie mogłem zasnąć, nie wiem, czy ze względu na podniecenie nowinami.
15 sierpnia
Wiadomość od pokojówki Joasi przy śniadaniu: strajk stoczni trwa, zaczął się też strajk komunikacji w Trójmieście, część personelu naszego domu nie przyjechała dzisiaj do pracy.
W "Dzienniku Bałtyckim", datowanym: 15-16-17 sierpnia 1980, notatka oficjalna "Zakłócenia w rytmie pracy", w środku kolumny, pod bardziej wyeksponowanym tekstem wywiadu z dyrektorem Festiwalu Interwizji Lechem Sikorskim o festiwalu piosenki w Sopocie. Notatka złożona z dwóch części: podpisanej (PAP) i nie podpisanej.
"W niektórych zakładach i przedsiębiorstwach mają miejsce przerwy w pracy, w czasie których wysuwane są postulaty płacowe, a także dotyczące norm i organizacji pracy oraz zaopatrzenia. W tych dniach miały miejsce częściowe zakłócenia komunikacji miejskiej w Warszawie. W środę i czwartek przerwy w pracy, utrudniające normalny tok produkcji, miały miejsce w Zakładach Przemysłu Pończoszniczego ČSandraÇ w Aleksandrowie Łódzkim, Zakładach Tekstylno-Konfekcyjnych ČTeofilówÇ i na wydziałach Stoczni Gdańskiej". (PAP) "Przerwy w pracy napawają troską, utrudniają bowiem i tak już niełatwą sytuację gospodarczą, zmniejszają rozmiary produkcji towarów i usług, które są nam wszystkim potrzebne, których poszukujemy w sklepach. Wiele spośród podejmowanych w tworzących się dyskusjach spraw można załatwić i załatwia się w samych zakładach pracy. Niektóre słuszne postulaty są spełniane, inne wymagają dokładnej analizy, a jeszcze inne, pomimo ważności, dziś już, a może i jutro - niestety - nie będą mogły być załatwione, gdyż nas po prostu na to jeszcze nie stać. Forum dyskusji o usprawnieniach w gospodarce, o sposobach pokonywania różnych trudności i kłopotów, warunkach pracy, powinny stanowić i w wielu zakładach stanowią, zebrania kolektywów pracowniczych KSR, zebrania organizacji partyjnych. Dyskusje są bowiem pożyteczne wtedy, gdy nie zakłócają pracy, tak potrzebnej krajowi, całemu społeczeństwu".
W drodze na spacer (do Orłowa) niespodziewanie udało się kupić "Trybunę Ludu" (chyba dlatego, że wyjechał turnus wczasowiczów, nowy nie przyjechał). Ten sam komunikat PAP, z dłuższym i nieco lepiej napisanym komentarzem o tej samej treści (czy raczej braku treści).
Po południu z kwiatami do Wrzeszcza (byliśmy umówieni na wieczór u Faców od kilku dni). Kolejka elektryczna chodzi.
Majka zakłopotana - dopiero co wróciła, kłopoty z chlebem, kolejki, piekarnie państwowe strajkują; Antek na stoczni, może zaraz wróci, ale nie wiadomo; Lech [Bądkowski] dzwonił, że poszedł na mszę do katedry (60-lecie Cudu nad Wisłą). W trakcie wieczoru zeszli się stopniowo: żona Lecha, Lech (rozczarowany nabożeństwem, biskup nawet nie wspomniał o rocznicy). Różne telefony, m.in. parokrotnie Antek: zostaje na stoczni, strajk trwa, byli i świetnie przemawiali Kobzdej i Szczudłowski, zjawił się Wałęsa, wyrzucony ze stoczni w 1976 r., teraz objął kierownictwo strajku, został uznany przez dyrekcję jako pracownik stoczni i przywódca robotników, podobno jest znakomity...
Antek trochę euforyczny, dyrekcja ustępuje, postulaty załogi: przyjęcia A. W[alentynowicz] i wszystkich usuniętych w ostatnich 4 latach, podwyżka płac do 2000 zł, zrównanie dodatków rodzinnych z tymi, jakie ma wojsko i milicja, stworzenie wolnych związków zawodowych, gwarancje dla komitetu strajkowego, budowa pomnika ofiar Grudnia. Wszystko na dobrej drodze. - "Włączcie telewizor, będzie przemawiał Gierek". Min. Jedynak jest już na terenie stoczni - inne zakłady Trójmiasta (m.in. MZK) zgłosiły solidarność etc.
Włączyliśmy telewizor, na początku dziennika Kozera zapowiedział mowę nie Gierka, lecz Babiucha, a o Gierku powiedział, że wrócił z urlopu na Krymie. Po dzienniku Babiuch - zdenerwowany, zbolały, z kartki - nad jego lewym ramieniem herb państwa - powiedział o "przerwach w pracy", położył nacisk na trudności kraju (kredyty do spłacenia, powódź, spadek pogłowia itd.), ale w gruncie rzeczy - żadnych nowych elementów, żadnych perspektyw rozwiązania kryzysu. Znaczące zdanie, że "nasi niezawodni sojusznicy" liczą, że "sami" to załatwimy (zakamuflowana pogróżka, że jeżeli nie, to...). Przemknęło się też zdanie o przeciwnikach, którzy korzystają. Ale zasadniczy ton: jest kiepsko, nic nie załatwimy. Jedyna obietnica - ochłap - że do jesieni 1981 roku nie będzie dalszych podwyżek cen mięsa.
Po kolejnym telefonie Antka pojechaliśmy wszyscy razem na stocznię, do tej bramy (tuż przy kolejce, zejście po mostku), przy której jego biuro. Rozmawialiśmy przez kraty. Na bramie - sztandar biało-czerwony i wiązanka kwiatów. Przychodzili i podjeżdżali ludzie, przeważnie rodziny, podawali swoim żywność itd. Ktoś przyszedł z psem, który bardzo się awanturował na widok swego pana za kratą. Ktoś przyniósł jabłka (nie z rodziny). Tych, których nie było przy bramie, przywoływano. Za bramą w paru rzędach siedziała i stała straż robotnicza - przeważnie młodzi w kombinezonach i hełmach, z opaskami czerwonymi albo białymi. Kilku też przed bramą. Milicji ani śladu, tajniacy może byli, ale niezauważalni. Kiedy przyszliśmy, ktoś w kombinezonie (wewnątrz) kończył mowę - wyjaśniał, że oprócz żądań ekonomicznych chodzi o, jak się wyraził, "przywileje polityczne", o wolność słowa, prasy, wolność polityczną.
Antek zachwycony Wałęsą i A. W[alentynowicz], ich mowami ("mogłyby zabrzmieć z trybuny zjazdu literatów"), sposobem bycia, sposobem mówienia z robotnikami i dyrekcją. Robotnicy mowę B[abiucha] przyjęli gwizdami, dyrekcja prawdopodobnie usztywniła stanowisko - nie wiadomo, co dalej.
Przeszliśmy ciemnymi ulicami do bramy głównej. Po drodze m.in. kolejka przed piekarnią (godz. 23.00), w której nie sprzedawano chleba. Przestrzeń między nowymi sztachetami a starym murem (żeby odsunąć stocznię od miasta i żeby ew. pomnik ofiar znalazł się na terenie odgrodzonym). Na tej bramie też sztandar biało-czerwony i dużo zawieszonych kwiatów, ludzi po obu stronach więcej. Milicji też nie widać.
Pusty, spokojny Gdańsk, bez komunikacji miejskiej (ale są auta i taksówki), bez jednego milicjanta (niezwykły widok) - mimo to żadnych nieporządków. Zdążyliśmy na kolejkę o 23.24 i wróciliśmy do Sopotu. Stryjkowski jeszcze nie spał, czekał na nas i nowiny.
Sobota, 16 sierpnia
W kioskach pełno "Głosu Wybrzeża" z mową Babiucha, dość obszernym (ale pełnym przemilczeń i specyficznych przeakcentowań) komunikatem o sytuacji w zakładach pracy Gdańska i Gdyni, wstępniakiem o ciągle tej samej treści.
Ludzie mówią, że w poniedziałek zacznie się strajk powszechny.
W Gdyni podobno brak wody i elektryczności. Ktoś tam był poprzedniej nocy i widział na ulicach dużo milicji i tajniaków; czy ich potem wycofano, jak w Gdańsku - nie wiadomo.
Od wczoraj odcięta łączność telefoniczna Trójmiasta z Warszawą i całym krajem (tzn. automatyczna - nie wiadomo, jak przez centralę).
Do E. Kępińskiej miał przyjechać Mietek Rakowski - nie przyjechał i nie dał znać.
Wspaniała pogoda, słońce, upał. Do obiadu - opalanie w Jelitkowie.
List od N. (a więc poczta działa) - odpowiedziałem zaraz po obiedzie.
Koło 16.00 zeszliśmy znów na dół, Stryjkowski czekał w portierni, tamże pani S., która ostatnio okazuje nam wielkie względy. Pokazała ulotkę KPN w sprawie rocznicy Cudu nad Wisłą, z takimi określeniami jak "czerwone hordy" etc. Podkreśliła, że komu innemu nie pokazałaby, ale Str. i Woroszylskiemu... Podobno rozdawano to w stoczni.
Zadzwoniłem do Antka [Faca], właśnie wrócił do domu. Wg niego doszli do porozumienia: 1500 zł (zamiast 2000) i wszystkie pozostałe punkty. Robotnicy opuścili stocznię, w poniedziałek rano mają stanąć do pracy. (Chyba, że będzie trwał strajk innych, wtedy przystąpią do solidarnościowego). Wolny związek zawodowy będzie istniał obok państwowego, rozpoczęto zapisy. Wałęsa na czele, A. Walentynowicz w komitecie organizacyjnym. Na wątpliwości, czy partyjni mogą należeć, Wałęsa, że wszyscy mogą, ale partyjnych nie wybieramy do władz, bo związek niezależny, apolityczny. Część robotników protestowała przeciw porozumieniu, obstając przy 2000 zł.
Po kolacji TV - dziennik i "Pogoda dla bogaczy". Wg dziennika strajk w Gdańsku i Gdyni trwa.
Wieczorem skończyliśmy IV tom "Szwoleżerów". Wstrząsające.
Niedziela, 17 sierpnia
Spacer do Jelitkowa, poziomki w "Leśnej".
Podczas obiadu wiadomość, że festiwal sopocki odwołany. Pani Teresa Zygadlewicz, która robiła dekoracje, już je rozmontowuje i wywozi do Warszawy (tam ponoć odbędzie się kadłubowy festiwal).
Telefon od Lecha [Bądkowskiego] z rekapitulacją wydarzeń. Wczoraj, po decyzji przerwania strajku w stoczni, zjawili się ludzie z innych zakładów, wyrzucając, że zostawia się ich na lodzie. Wobec tego postanowiono kontynuować, póki oni strajkują. Powstał nadrzędny, miejski komitet strajkowy. W ciągu dzisiejszego dnia robotnicy stopniowo wracają do stoczni. Rano przy bramie wzniesiono ołtarz polowy i była msza. Na stoczni był Borusewicz, przemawiał. Wałęsa, który się wahnął w kierunku zaprzestania, teraz jest za kontynuacją.
W BBC (po ang.) - wiadomości z Polski na pierwszym miejscu. M.in. o blokadzie łącznościowej, o tym, że z Warszawy nie sprzedaje się biletów na kolej i samolot [do Trójmiasta], że KC permanentnie obraduje.
Podczas kolacji wiadomość, że festiwal przywrócono.
O 19.15 "Panorama" gdańskiej telewizji. Przemówienie Fiszbacha - ciągle te same frazesy i brak realnej treści. Nowy element - że w wydarzeniach w Stoczni uczestniczą osoby nie mające ze stocznią nic wspólnego... Później komunikat, że w Warszawie powołano komisję z Pyką na czele, która jutro przyjedzie.
W dzienniku TV - o trwających na Wybrzeżu przerwach w pracy (J. St[anisławski]: "po moim występie Zamech stanął"). BBC nadal mnóstwo o Polsce, przytoczenia z prasy, że "morze bije o brzegi" etc. O sytuacji Gierka, który wybiera się do Schmidta po kredyty.
Kończę lekturę "Jak z nut" Czyża. Podobają mi się fragmenty wspomnieniowo-muzyczne, reszta mniej.
18 sierpnia
Pochmurno. Pokojówka Bożenka twierdzi, że po południu "coś się zacznie", ponadto, że od 5 rano latają samoloty i że wczoraj wieczorem w Gdańsku napadnięto na samochód milicyjny i jakaś kobieta ranna. (Wczoraj wieczorem p. S. mówiła, że przy stoczni nadal nie ma milicji, ale na prowadzących do niej drogach - pełno).
Rano zadzwonili Zdzichowie zapraszając na dzisiaj.
Pani kompozytor słyszała o 5 rano przez radio, że dyskusje odbywają się w 20 zakładach w Polsce, m.in. w Poznaniu, Wrocławiu i Raciborzu.
Wyszliśmy koło 10, gazet miejscowych już nie było, w "Trybunie" krótka notatka PAP-owska "Przerwy w pracy w Gdańsku i Gdyni" i wstępniak "Jedyna droga" m.in. z akapitem rozpoczynającym się: "Atmosfera taka stwarza natomiast okazję do uaktywnienia się sił antysocjalistycznych, ludzi, którzy chcą wykorzystać klimat niepokoju, rozluźnienia dyscypliny społecznej do działania na szkodę kraju..."
J. wystała się w kolejce do straganu po paprykę i pomidory, potem chcieliśmy w kiosku Peweksu w Grand Hotelu kupić małą whisky dla Z., ale okazało się, że zakazano sprzedaży alkoholu.
Z radia zagr.: nadal Polska w centrum uwagi prasy, w "Sunday Times" był wywiad z Leszkiem [Kołakowskim].
Pokojówka Joasia pożyczyła nam "Dziennik Bałtycki", tam m.in. wczorajsze przemówienie Fiszbacha, komunikat o posiedzeniu Egzekutywy KW PZPR w Gdańsku, komunikat PAP o komisji Pyki i notatka informacyjna (redakcyjna): "W zakładach pracy Gdańska i Gdyni".
Zwraca uwagę przyzwoita polszczyzna tej notatki, zgodność relacji ze stanem rzeczywistym, pojawienie się słów: strajk, komitet strajkowy, przewodniczący komitetu strajkowego (ale bez nazwiska, najwidoczniej nie wolno go popularyzować).
Pytałem E. Kę [pińską] o Mietka [Rakowskiego] - nie ma od niego wiadomości - powiedziałem jej, że podobno KC permanentnie obraduje. Ona: - Nic mądrego nie wymyślą.
Jeszcze wiadomości od jednej z pokojówek: że wczoraj czy przedwczoraj przeleciał nad stocznią samolot czy helikopter, rozpuszczając jakąś niebieską smużkę, po czym wielu ludzi źle się poczuło, leżeli dobę w zakładowym ośrodku zdrowia; że koło Kartuz widziano zgrupowanie samochodów pancernych.
19 sierpnia
Rano nie przyniesiono śniadania. Wyszedłem na korytarz, okazało się, że nie dojechały do pracy pokojówki i śniadanie roznoszą kuchenne, którym się pomyliły pokoje. Później na dole pojawił się napis, że proszą o schodzenie na śniadanie do stołówki.
Państwo Czyżowie wyjechali do Warszawy, dałem im telefon N., żeby ją uspokoili, że wszystko w porządku. Pani Cz. o mowie Gierka: "Powiedział, że musi być on, jego wariant socjalizmu i Rosjanie". Potem powtórzono mi zdania ludzi z kolejki: "Ale się z niego filozof zrobił", "Słyszał pan, jak on płakał?". Niektórzy po prostu machają ręką.
Z radia i obserwacji ludzi: do Trójmiasta ściągają samolotami i samochodami siły milicyjne z innych części kraju.
Wśród żądań strajkujących pojawiły się i takie: zdjąć blokadę telefoniczną, zanim zaczniemy gadać; dostęp Kościoła do środków masowego przekazu.
Podobno komitety strajkowe powstały na Śląsku.
Wiele kiosków w Sopocie nie dostało dziś rano gazet. Wyłudziliśmy "Głos Wybrzeża" u jakiejś pani na ławce, która oddała nam go z grymasem obrzydzenia. Prasa centralna nadeszła później - "Trybunę" kupiliśmy przed obiadem, wracając z Jelitkowa. I tu, i tam - wczorajsza mowa Gierka. W "Słowie" - relacja ze strajkujących zakładów (niesympatyczna w tonie), wiadomość o odłożeniu w woj. gdańskim początku roku szkolnego i relacja z wczorajszego wieczornego (po Gierku) plenum KW. Przybyli na nie Jabłoński z Kanią, referat Fiszbacha. Nie podano, co kto mówił, tylko zbiorczo; m.in. o konieczności wyizolowania osób spoza zakładów pracy mających na nie wpływ. Nie wiem, czy nie oznacza to, że już są aresztowania. Po południu w "Wieczorze Wybrzeża" w zasadzie ten sam tekst (m.in.: "z głęboką troską odniesiono się do przyczyn i skutków obecnych strajków, wskazując na konieczność izolowania ze środowiska robotniczego osób z zewnątrz, które wywierają negatywny wpływ na rozwój wydarzeń").
Z J. i Stryjkowskim do Gdańska. Jazda kolejką, po drodze mnóstwo strajkujących zakładów (biało-czerwone flagi, napisy), w Stoczni straż robotnicza przy bramach i na murach. Niektóre napisy: "Przerwijcie pracę, przyłączcie się do nas", "Niech żyje i umacnia się solidarność naszego Narodu", "Strajk solidarnościowy nadal trwa", "Walczymy o sprawiedliwość dla całej Polski", "Jesteśmy z wami, trzymamy się", "My z narodem, naród z nami, my stoczniowcy się nie damy"...
U Bądkowskich - cała rodzina (włącznie z rocznym wnukiem), dwaj jego przyjaciele - Kaszubi, Majka Fac, St. Zał[uski], Jerzy Dziewicki (do 1968 roku redaktor "Głosu Wybrzeża"). Lech B. o swoich odwiedzinach wczoraj w Stoczni: komitet strajkowy b. zmęczony, Wałęsa spał, Anna W[alentynowicz] zasypiała w fotelu; rozmawiali z Borusewiczem, który nie jest w komitecie, ale ma wpływ jako Wolne Związki Zawodowe; działają też chłopcy z RMP. Wałęsa jest przewodniczącym MKS, są w nim też Gwiazdowie (reprezentują inne zakłady). Komisja Pyki nie rozmawia z Komitetem, co wpływa dosyć deprymująco. Nie wiadomo, na co liczyć. Nadzieja (ale niepewna) - to strajk powszechny.
Dostałem ulotki Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Na jednej z nich ("Wolna drukarnia Stoczni Gdynia" 18.08.80 r.): "Jest porządek, nie ma żadnych incydentów, możecie być spokojni o nas. WYTRZYMAMY!!!".
Potwierdzają się wiadomości o zgrupowaniu milicji i wojska wokół Trójmiasta. Rezerwuje się też miejsca w szpitalach...
Projekt zwołania zebrania oddziału ZLP, które w swojej rezolucji wezwie władze do zachowania spokoju i prowadzenia negocjacji.
Zapoznaliśmy się ze zbiorczą listą postulatów strajkowych; rzeczywiście na wstępie zniesienie blokady, a na pierwszym miejscu - legalizacja wolnego ruchu zawodowego; dalej m.in. zwolnienie więźniów politycznych - wymienieni Zadrożyński, Jan Kozłowski, Marek Kozłowski.
W Warszawie wsadzono Lit[yńskiego], wykręcano mu ręce i szarpano za włosy; rewizja u P. Naimskiego.
Lech [Bądkowski] zetknął się na Stoczni z dziennikarzem holenderskim, który otrzymał wizę wjazdową na lotnisku, podając urzędnikowi paszport ze 100-dolarowym banknotem, podobnie załatwiał bilet lotniczy do Gdańska itd. Robił na Stoczni zdjęcia, przeprowadzał wywiady. Kręciła też ekipa PKF, ale fałszowała, więc robotnicy zatrzymali film.
Rozmowy telefoniczne z przebywającym na Stoczni Antkiem [Facem]; zdaje się, że po euforii sprzed kilku dni - przygnębienie, które udzieliło się także Majce.
Wracaliśmy przez ciemny, pusty Gdańsk, potem kolejką; w wagonie wtrącił się do naszych rozmów mężczyzna jadący z synem, twierdził, że wczoraj był w Szczecinie, tam stoją stocznie, port, komunikacja etc.; jest po stronie strajkujących, liczy, że coś z tego wyniknie.
Pustawy Sopot, przed Grandem nie ma autobusów.
20 sierpnia
Sopot jak wymarły. Pochmurno. W kiosku na Monte Cassino kupiłem "Głos Wybrzeża" i "Dziennik Bałtycki".
Mietek R[akowski] nie przyjechał, Ela K. dziś wyjeżdża.
Podobno strajkuje Huta im. Lenina. Podobno aresztowano Chojeckiego (wczoraj słyszeliśmy, że był na Wybrzeżu wraz z K. Bielińskim i jeszcze kimś).
O festiwalu ciągle nic nie wiadomo, natomiast są w gazetach wiadomości o odwołaniu recitali Ewy Demarczyk i przedstawień Teatru Stu ("Szalona lokomotywa"). Podczas kolacji wyjaśniło się, że festiwal jest, ale wyciszony, bez wielkiej reklamy, a bezpośredniej transmisji z otwarcia w TV nie będzie - dopiero jutro z telerecordingu.
W dzienniku (Willman) znowu "wywiady" z ludźmi pracy i uczonymi z Katowic, Poznania, Wrocławia "krytycznymi" wobec niedociągnięć, ale stojącymi na stanowisku, że trzeba pracować. W rozmowie z sekretarzem CRZZ Pawlakiem Willman wyduszał z niego obietnice, że związki zawodowe będą lepiej działały. "Poseł katolicki" Kazimierz Morawski z ChSS deklarował poparcie dla Gierka i usiłował wplątać w to prymasa. Wśród odgłosów z zagranicy tym razem była i Moskwa - ciekawe, jak też wyglądał opublikowany tam skrót mowy Gierka...
Zadzwoniłem do Majki [Fac]: Antek trzyma się dobrze, czyta "Dziady", mówi, że robotnicy są zawzięci, gorzej z umysłowymi.
21 sierpnia
Rano kupiłem "Głos Wybrzeża" i "Dziennik Bałtycki". Stereotypowe informacje o sytuacji ("Przestoje w pracy utrudniają życie mieszkańcom", "Strajki trwają - straty rosną"), ale w "Dzienniku Bałtyckim" wciąż próba przyzwoitego tonu; podkreślenie, że "w strajkujących zakładach panowały porządek i spokój" etc.
Brak wiadomości z radia - zakłócenia albo zagłuszanie.
Z[osia] B[obowicz] z ojcem byli dziś pod stocznią, rozmawiali z robotnikami ze straży, którzy oświadczyli, że wszystkie postulaty są jednakowo ważne, że nie załamią się, "możemy przezimować"; rozmawiali też w pociągu z kobietami wiozącymi żywność strajkującym w Nowym Porcie - te podkreślały, jako najbardziej nieznośną, nierówność dodatków rodzinnych etc.
Otrzymałem od kogoś (na krótko) powielone postulaty MKS. Przepisałem w dosłownym brzmieniu.
Po południu - "Wieczór Wybrzeża" z wiadomością, że "w związku z powierzeniem dotychczasowemu przewodniczącemu Komisji, wicepremierowi Tadeuszowi Pyce innych aktualnych zadań, przewodnictwo komisji rządowej w wyniku decyzji Biura Politycznego KC PZPR i Prezydium Rządu objął w dniu dzisiejszym członek Biura Politycznego KC PZPR, wiceprezes Rady Ministrów Mieczysław Jagielski, który przybył do Gdańska". Jest to niewątpliwie przyznanie się do fiaska Pyki i jego zdezawuowanie. Pogłoski (niesprawdzone), że Jagielski nawiązał kontakt z MKS. Jego przemówienia nadanego po południu w "Panoramie" nie słyszeliśmy; wrażenia Antka (rozmawiałem przez telefon) - niezłe.
St. Zał[uski] przyniósł oświadczenie członków Oddziału Gdańskiego ZLP, podpisane na dzisiejszym zebraniu i rezolucję Koła Młodych sprzed dwóch dni. Solidarność ze strajkującymi, apel o spokój i nieuciekanie się do siły lub gróźb, o reformy, o nowe związki zawodowe, autentyczny system przedstawicielski, podjęcie przez władze rozmów z MKS, wreszcie ograniczenie cenzury i przywrócenie pisarzom prawa do pracy i wyjazdów. Podpisali: Bądkowski, Załuski, Żebrowski, Jankowski, Czychowski, Nowosielski, Stecewicz, Fac, Szymański, Ferenc, Żakiewicz, Boduszyńska-Borowikowa, a także 18 członków Koła Młodych, w tej liczbie Rosiek, Zawistowski, Terlecki, Esden-Tempski. Odmówiły 4 osoby obecne na zebraniu, w tej liczbie Kotlica, dwaj, których nazwisk nie zapamiętałem i Czermińska, która ma wyjechać do Ameryki. Wieczerska nieobecna (chora teściowa). Obecni byli, na własną prośbę, wicewojewoda i ktoś tam jeszcze. Tekst wręczono m.in. w Wydz. Propagandy i Prasy Ideowej KW.
Powtórzono nam wiadomości z radia o aresztowaniu w Warszawie Kuronia, Michnika i parunastu innych osób, a także o liście 60 intelektualistów, wzywających do spokoju i do pertraktacji władz z MKS-em.
Wiadomości od Antka [Faca], że Lecha [Bądkowskiego] dokooptowano dziś do plenum Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
22 sierpnia, piątek
Nie dostałem gazet, bodaj, że ich w ogóle nie dowieziono. Pożyczyłem jednak od Fangrata kupiony na dworcu "Głos Wybrzeża". Wczorajsza mowa Jagielskiego - krótka, "ludzka" w tonie, ale enigmatyczna - trudno z niej wywnioskować, jakie ma zamiary i prerogatywy.
Wczoraj wielka burza przeszła nad Warszawą, są szkody, zginęły 3 osoby.
Zagraniczne radio podaje wiadomość o aresztowaniu bodaj 21 KOR-owców. Dokerzy amerykańscy, na znak solidarności ze strajkującymi na Wybrzeżu, odmawiają ładowania i wyładowywania polskich statków.
Pakowanie, potem wyjście na krótko. W grandhotelowym Peweksie nadal obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu. Płonne próby znalezienia facetów z węgorzami. Znowu deszcz, pospiesznie wróciliśmy.
Spotkanie z H. Malechą, który tu jest na festiwalu. Wczoraj w amfiteatrze jakieś dziewczynki rozrzucały ulotki strajkujących. Parę dni temu ulotki były też przylepione do afiszy na Monte Cassino, milicja zdzierała. Tego dnia (wtorek) widział także wojskowych (?) z pałami za pasem. Potwierdza wiadomości o aresztowaniu KOR-owców, m.in. Mirka Chojeckiego. Mirek był kilka dni temu w Gdańsku, ale go wsadzono do pociągu i zmuszono do wyjazdu, a teraz w Warszawie wzięto. Staszek Barańczak w Poznaniu obstawiony.
Wczoraj wieczorem, kiedy ktoś przyniósł wiadomość o liście 60 intelektualistów, jeden z gości w ZAIKS-ie (starszy, o nieprzyjemnej twarzy, bodaj kompozytor): "No i znowu dwa lata będą mieli zakaz druku".
P. Bobowicz odwiózł nas na dworzec, deszcz, czekaliśmy w poczekalni, ogromna kolejka do kiosku z gazetami. J. weszła w komitywę ze stojącymi blisko i argument, że chcemy tutejszą gazetę wywieźć do Warszawy, podziałał: pozwolili jej kupić "Wieczór Wybrzeża", kiedy nadszedł - tuż przed odejściem naszego pociągu.
Przyjechaliśmy z małym opóźnieniem, przed 23.00 na dworcu czekała N., Marynika z wozem (Felek po dyżurze i przed dyżurem) i Andrzej Drawicz, który pokazał mi apel intelektualistów m.in. z zaskakującym podpisem... Bratnego. Mówił, że jutro ma być plenum, że toczą się walki w partii, że podobno w tej chwili rzecz przechyla się na lepszą stronę. N. potwierdziła mi też, że rano dzwonił St. B., a kilka godzin później jego Mama - że go aresztowano.
Wiktor Woroszylski (oprac. Natalia Woroszylska)
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Czy rynek pracy dla absolwentów psychologii jest dziś obiecujący? Zdecydowanie tak i warto mieć tego świadomość,...
Prokuratura we Wrocławiu wszczęła śledztwo dotyczące nieprawidłowości finansowych w Centrum im. Willy’ego Brandt...
W narracji rosyjskiej zmienił się język opisu zwycięstwa w II wojnie światowej: z oddania hołdu poległym i uczcz...
Kilkadziesiąt najważniejszych europejskich think tanków spotka się w Warszawie i Toruniu, aby rozmawiać o przysz...
W trakcie ekshumacji prowadzonej w Puźnikach w Ukrainie naukowcy wydobyli szczątki co najmniej 42 osób – podało...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas