Futra, nagość i zapasy w błocie

Program „Top Model. Zostań modelką” obiecuje kandydatkom, że otworzy im drzwi do profesjonalnej kariery. Profesjonalizmu w nim jednak tyle co kot napłakał, a i kariera zdarza się nader rzadko

Publikacja: 30.06.2012 15:30

Futra, nagość i zapasy w błocie

Foto: ROL

Red

Tekst z tygodnika "Uważam Rze"

Spotkałem się z tym, że teraz, kiedy do agencji przychodzi nastolatka, jej rodzice są przerażeni, niechętni i mają ochotę uciekać – mówi Ireneusz Kamieniak, prezes warszawskiej agencji modelek Orange. – Nastawienie do branży jest bardzo negatywne. Agencja musi się nieźle napracować, żeby rozwiać ich obawy i zyskać wiarygodność. Na pierwszym spotkaniu rozmawiamy z modelką, mierzymy ją, wykonujemy próbne zdjęcia, tzw. polaroidy. Dopiero kiedy uda nam się przekonać opiekunów, że nikt nie każe ich córce oblewać się wodą albo obsypywać mąką, udaje nam się odzyskać zaufanie.

A wszystko przez program „Top Model. Zostań modelką", którego trzecia już polska edycja niedługo wejdzie na antenę. Choć perypetie kilkunastu dziewczyn, które w podwarszawskim domu walczą o to, by rozpocząć profesjonalną karierę modelki, w każdym odcinku gromadzą przed telewizorami średnio 2,5 mln widzów, osoby zawodowo zajmujące się modą twierdzą, że program nie tylko nie oddaje realiów zawodu, ale wręcz psuje branżę.

Te piersi prawdziwe?

W dodatku nie tylko polską. Wystarczy wspomnieć, że narodowych edycji „Top Model", takich jak polska, powstało łącznie 49, w tym w Ghanie, na Wyspach Karaibskich, na Malcie, w Rumunii czy Nowej Zelandii, a sam oryginalny, pochodzący ze Stanów Zjednoczonych format pod nazwą „America's Next Top Model" miał już w swoim kraju 18 edycji. Biorąc pod uwagę ogromną popularność każdego z programów, można śmiało założyć, że seria stała się jednym z najbardziej znaczących czynników kształtujących powszechne wyobrażenia o świecie mody. Nic więc dziwnego, że program spotyka się z miażdżącą krytyką komentatorów. Już w 2009 r. amerykański portal Shine opublikował listę „dziesięciu powodów, dla których »America's Next Top Model« jest zły dla kobiet i ludzi", jako koronny argument podając, że kreuje nierealistyczną wizję życia modelki. „Na każdym kroku podkreślając siłę kobiecości, zmusza się jednocześnie uczestniczki do angażowania się w upokarzające sytuacje, zupełnie nieprzystające do realiów modelingu" – pisano w artykule, za przykład podając odcinek, w którym dwie finalistki ubrane w bikini tak skąpe, że producenci byli zmuszeni zasłonić im pośladki, musiały stoczyć „niepokojąco erotyczną" walkę w błocie.

Podobne upokorzenia muszą znosić także uczestniczki polskiej edycji programu. Jak wskazuje autor jednej ze skarg, które miały nakłonić Krajową Radę Radiofonii i Telewizji do usunięcia go z anteny, Piotr Szumlewicz, aspirujące modelki są w nim obrażane, poniżane i wyzywane przez członków jury. „Monster", „kobieton", „suchy kołek", „słoń morski" – to jedne z łagodniejszych określeń, którymi Dawid Woliński, Marcin Tyszka, Anja Rubik i Karolina Korwin-Piotrowska raczyli uczestniczki show. Dziewczyny, które miały mniej szczęścia, słyszały, że „biust wisi im jak u starej Murzynki", mają „stare dłonie robola", a nawet że powinny zakrywać twarz reklamówką. Na słownych obel- gach jednak się nie kończyło – w jednym z odcinków doszło do podręcznikowego przypadku molestowania, kiedy projektant Dawid Woliński własnoręcznie sprawdził, czy jedna z kandydatek na modelkę ma naturalne piersi. Inne były namawiane do zrzucenia nawet kilkunastu kilogramów, przez co program oskarżony został o promowanie niezdrowego wyglądu. W innej skardze, która trafiła do KRRiT, znalazł się zapis, że „promując wychudzony model kobiecej sylwetki jako wzorzec piękna, program upowszechniał treści szkodliwe dla zdrowia i życia". Nawet te uczestniczki, których uroda umknęła złośliwościom jury, nie uniknęły ekstremalnych przeżyć. Wszystkie musiały wziąć udział w sesjach fotograficznych, które budziły w nich lęk, wstyd bądź moralny sprzeciw. Młode kobiety zmuszone były wytrzymać sesje zdjęciowe na dużej wysokości, dotykać gadów, insektów i surowego mięsa, promować niezgodne ze swoimi przekonaniami postawy, takie jak aborcja, zabijanie zwierząt czy śluby homoseksualne, a także pozować do zdjęć z koszykarzem w stroju Adama. A przede wszystkim, rozebrać się przed obiektywem. Każda odmowa była jednoznaczna z opuszczeniem programu, o czym przekonała się Magda Roman.

Konieczność wystawiania się na sytuacje budzące paniczny lęk, obelgi, poddawanie swojego ciała torturom i użyczanie go na potrzeby modelingu w absolutnie każdych okolicznościach tłumaczona jest przez producentów programu twardymi realiami branży. Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak, w odpowiedzi na jedną ze skarg dotyczących „Top Model", tłumaczył, że „celem konkursu jest wyłonienie najciekawszej, najlepiej zapowiadającej się modelki. Pozowanie do zdjęć – również aktów – jest częścią pracy modelki". Przytoczył też zapis z regulaminu programu, mówiący o tym, że „zadania konkursowe w audycji mają możliwie wiernie oddawać warunki i realia pracy modelki". Choć ta argumentacja najwyraźniej przekonała członków KRRiT, którzy nie usunęli programu z anteny, osoby zawodowo związane z branżą modową jednoznacznie twierdzą, że oni takich realiów nie znają. „To nie ma nic wspólnego z modą" – mówił znany projektant Piotr Krajewski w wywiadzie dla „Super Expressu". – „Jak można, na litość boską, oblać modelkę sokiem i oblizywać? Było to bardzo niesmaczne. Pomijam fakt, że powiedział [Marcin Tyszka – przyp. N.S.] do uczestniczki programu: »Zdejmij stanik, a przejdziesz dalej«. I przeszła. Oznacza to, że aby zostać uczestniczką pięknego świata mody, trzeba się rozebrać?!" – pytał zbulwersowany projektant.

– To jest kłamstwo – dementuje Kamieniak. – Pamiętajmy, że do agencji modelek przychodzą często dziewczyny znacznie młodsze niż uczestniczki show. Jestem ciekawy, który rodzic 15-letniej dziewczyny pozwoli jej się rozebrać podczas sesji zdjęciowej. Mówimy przecież o branży modowej, a moda to odzież. Jeśli modelka nie chce czegoś zrobić, to jest jej decyzja.

Jego słowa potwierdza 23-letnia Karolina, która od czterech lat pracuje jako modelka: – Nigdy, ani w kraju, ani za granicą, nie zdarzyło mi się, żebym musiała coś zrobić wbrew swojej woli. Fotografowie zawsze bardzo delikatnie proponują wszelkie rozbierane sesje, żeby nie zostać uznanymi za nieprofesjonalnych. To samo projektanci, którzy – jeśli mają w kolekcji jakiś wyjątkowo śmiały ciuch – często załatwiają nawet własne modelki, które już wcześniej się godzą w nim wystąpić.

Wszyscy rozmówcy podkreślają ogromną rolę menedżerów, których zadaniem jest promowanie, wspieranie, a przede wszystkim ochrona modelek, a nie, jak w „Top Model", przetrącanie im kręgosłupów. – Modelka zawsze ma prawo odmówić, a jeśli ktoś jej mówi, że nie, to agencja jest właśnie od tego, żeby pomóc – mówi Karolina. – Bardzo często się zdarza, że to menedżerka czy szef agencji walczą o to, żeby ich dziewczyny nie dostały na pokazie zbyt skąpej bielizny albo odmawiają ich udziału w wulgarnej sesji. Spójrzmy prawdzie w oczy – to jest kwestia zarówno dobrego wizerunku modelki, jak i agencji.

Debiutantki z odzysku

Finalistka pierwszej edycji „Top Model" z perspektywy czasu okrzyknięta prawdziwą zwyciężczynią programu, Ania Piszczałka, nie żałuje swojego udziału w nim, choć dziś jako aktywna modelka może powiedzieć, że program nie do końca oddaje realia branży: – Z perspektywy czasu kolejny raz wzięłabym udział w „Top Model". Program był dla mnie szkołą życia, wiele się nauczyłam, dojrzałam. Nie tylko jeśli chodzi o modeling. Zmieniłam również swoje podejście do świata. Oczywiście jest wiele różnic – pamiętajmy, że jest to show telewizyjny. Chociaż w programie tak jak i w zawodzie modelki trzeba być cierpliwym, wytrwałym, odpornym na stres i ciężko pracować.

Sama jednak przyznaje, że udział w programie był dla niej raczej sposobem na wybicie się niż wybiegowym debiutem. Choć każda kandydatka do programu musi złożyć oświadczenie, że nie jest profesjonalną modelką, wcześniej pracowała już przed obiektywem. – Próbowałam swoich sił w modelingu jak większość dziewczyn – mówi Piszczałka. – Ale dzięki temu wiedziałam, że to mi się podoba i chcę zostać modelką. Miałam nadzieję, że udział w programie ułatwi mi start i pomoże rozwinąć skrzydła.

Do nagięcia tego punktu regulaminu otwarcie przyznała się też zwyciężczyni drugiej edycji programu – Olga Kaczyńska, która jeszcze przed startem w „Top Model 2" współpracowała z jedną z polskich agencji, skąd wyjeżdżała na kontrakty do Mediolanu i Barcelony. W wywiadzie udzielonym WP TV tłumaczyła, że dotychczas modeling traktowała dorywczo, wykorzystując niejednoznaczność regulaminowego zapisu: – To nie jest tak, że zajmowałam się modelingiem profesjonalnie. Nie byłam żadną wziętą modelką – mówiła. Takie argumenty nie przekonują jednak startujących w programie debiutantek, które czują się oszukane, stając w szranki z bardziej doświadczonymi koleżankami. Fikcyjne amatorstwo jest też przedmiotem krytyki komentatorów programu, którzy uważają, że taki precedens odbiera mu wiarygodność. Według prezesa Orange dowodzi on, że „Top Model" to show drugiej szansy. – Ten program, jak pokazała formuła, nie ma na celu pomóc amatorkom, które marzą o karierze modelki, tylko tym, którym do tej pory nie udało się niczego osiągnąć.

Jako dowód podaje fakt, że jedna z uczestniczek pierwszej edycji, zanim wzięła udział w castingu do „Top Model", zgłosiła się do ich agencji. Ponieważ jednak nie przystawała do wyśrubowanych kryteriów, została odrzucona. Była to Paulina Papierska, późniejsza zwyciężczyni programu.

Triumf tylko na ekranie

Dla krytyków programu to jeszcze jeden dowód na to, że telewizyjny show rządzi się innymi regułami niż świat mody. Tutaj mniej liczą się predyspozycje kandydatki – wzrost, budowa ciała, fotogeniczność czy umiejętność pozowania, a bardziej potencjał medialny. Jury programu z grona wielu setek kandydatek odławia osoby, za którymi stoi nieszablonowa historia – wystarczy wspomnieć, że jedną z uczestniczek pierwszej edycji programu była ekstancerka go-go, w drugiej pojawiła się dziewczyna, która przyszła na świat jako hermafrodyta. Na świeczniku jest tu widz – to jego trzeba chwycić za serce, to on podejmuje ostateczną decyzję i to na jego potrzeby kandydatki pokazywane są w programie w sposób, który pozwala łatwo je zaklasyfikować – Paulina Papierska zyskała na przykład etykietkę wrażliwej dziewczyny z prowincji, którą publiczność pokochała.

Czy sympatia widzów wystarczy, żeby podbić świat mody? Niestety nie, dlatego – jak twierdzą znawcy – program „Top Model" nie ma wpływu na rzeczywisty świat mody. Już w 2006 r. magazyn „Allure" wypomniał twórcom amerykańskiego programu, że nie udało im się wykreować ani jednej prawdziwej supermodelki. Od tej pory, mimo wciąż przybywających adaptacji formatu, niewiele się zmieniło. Spośród 142 zwyciężczyń wszystkich narodowych edycji do dziś tylko jedna zajęła liczące się miejsce w światowym modelingu. Patricia van der Vliet, która pokonała rywalki w czwartej odsłonie holenderskiego show, obecnie bierze udział w pokazach i kampaniach reklamowych Karla Lagerfelda, Kenzo, Prady czy Alexandra McQueena i pozuje dla największych światowych magazynów mody – „Numero", „Elle" i „Vogue'a". Pozostałe 141, w tym zwłaszcza kolejne zwyciężczynie „America's Next Top Model", wiodą raczej życie celebrytek niż top modelek. Zamiast jeździć po największych światowych wybiegach, prowadzą programy telewizyjne, jak zwyciężczyni drugiej edycji programu Yoanna House, która na szklanym ekranie resocjalizuje niesforne nastolatki, albo dostają rólki w operach mydlanych, jak Eva Marcille, którą oglądać można w telenoweli „Żar młodości". Także polskim „top modelkom" na razie nikt nie wróży powtórzenia sukcesu takich Polek jak Anja Rubik, Zuzanna Bijoch, Monika JAC Jagaciak, Kasia Struss czy Magdalena Frąckowiak, które zaludniają pierwszą dwudziestkępiątkę najlepszych modelek świata według słynnego rankingu Models.com.

Wielka szkoda, bo warto przypomnieć, że sama idea konkursu na modelkę wielokrotnie już zdawała egzamin. Najsłynniejsza taka rywalizacja, organizowany od 1983 r. przez agencję Elite konkurs „Look of the Year", wyłonił takie niekwestionowane gwiazdy mody jak Linda Evangelista, Cindy Crawford, aniołek Victoria's Secret Alessandra Ambrosio, Gisele Bundchen czy polska twarz Giorgio Armaniego – Kasia Smutniak. To wszystko odbywało się jednak poza zasięgiem kamer.

Tekst z tygodnika "Uważam Rze"

Spotkałem się z tym, że teraz, kiedy do agencji przychodzi nastolatka, jej rodzice są przerażeni, niechętni i mają ochotę uciekać – mówi Ireneusz Kamieniak, prezes warszawskiej agencji modelek Orange. – Nastawienie do branży jest bardzo negatywne. Agencja musi się nieźle napracować, żeby rozwiać ich obawy i zyskać wiarygodność. Na pierwszym spotkaniu rozmawiamy z modelką, mierzymy ją, wykonujemy próbne zdjęcia, tzw. polaroidy. Dopiero kiedy uda nam się przekonać opiekunów, że nikt nie każe ich córce oblewać się wodą albo obsypywać mąką, udaje nam się odzyskać zaufanie.

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej