Tekst z tygodnika "Uważam Rze"
"Rynek dostał kolejny zastrzyk. Tym razem wstrzyknięto mu kalesony i podkoszulki. Do sklepów nie chodzę i nie wiem, czy tam je widać, ale na bazarze Różyckiego kalesonów zatrzęsienie. Same ceny grzeją. [...] Na bazarze odczuwa się też ślady innych rynkowych zastrzyków, co oznacza, że święta tuż, tuż. Grejpfruty i cytryny były już w sklepach, a teraz są na targowiskach. Do tradycyjnych zapowiadaczy świąt należą zające, które coraz częściej zaczynają się pojawiać w miastach. Zwierz ten zazwyczaj harcujący po polu w mieście spędza czas, przeważnie wisząc jak nietoperz głową w dół przyczepiony za nogi do balkonu". Ten fragment felietonu „Dzień targowy", w którym Marek Przybylik opisał grudzień Anno Domini 1983.
Przyjrzyjmy się innego rodzaju „zapowiadaczom" – mianowicie pomarańczom. Przez grudzień obywatele ludowi byli karmieni opowieściami, że statek towarowy właśnie wypłynął z Kuby, potem minął Cieśniny Duńskie, że warunki są trudne, ale dzielni marynarze robią, co mogą, i że wreszcie stoi na redzie w porcie Gdynia. Część dostaw trafiała do sklepów i bazarów, część do zakładowych paczek – w tamtych czasach wielkie zakłady przemysłowe w grudniu rozdawały pociechom swoich pracowników torebki z upominkami: najczęściej właśnie ze słodyczami i pomarańczami. W latach 80. XX w. pomarańcze jadało się tylko raz w roku – na święta Bożego Narodzenia...
Tłusty, ale nietłuszczący
Czego mogły się spodziewać dzieciaki pod choinką? Szczytem marzeń były oczywiście prezenty z peweksów czy baltony. Malutkie metalowe samochodziki produkcji firmy Matchbox zwane „resorakami", lalki Barbie czy chociażby zestaw gum Donald, które później na podwórku oglądało się wraz z kolegami.
Ale zdarzały się też prawdziwe perełki. – Pamiętam to doskonale, dostałem kiedyś taki sterowany samochód na kablu. To był milicyjny wartburg. Miał pilota, na którym była kierownica, i potem chodziłeś za swoim autem – wspomina z pewnym rozrzewnieniem Piotr (rocznik 1974), który dziś zajmuje się prowadzeniem firmy szkoleniowej. – Inną równie ekskluzywną zabawką był elektroniczny quiz wiedzy. Jak dobrze połączyłeś pytanie i odpowiedź, wkładałeś styki w odpowiednie dziurki na planszy i rozwiązałeś zagadkę prawidłowo, zaczynała się świecić lampka – opowiada i dodaje, że gry o podobnej zasadzie działania funkcjonują do dziś.