Dramat rozegrał się w nocy w bloku przy ul. Nasielskiej na warszawskiej Pradze Południe. Stołeczna policja dostała tam wezwanie do awantury domowej. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce zobaczyli mężczyznę stojącego na gzymie bloku z małą pięcioletnią dziewczynką.
Policjanci rozmawiali z nim i z dziewczynką. Namawiali do zejścia. Na miejsce ściągnięto strażników, którzy rozłożyli skokochron. Mężczyzna nie posłuchał policjantów. Skoczył w dół, za ziemię, obok poduszki ratunkowej. Przeżył upadek. W ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie po godzinie zmarł.
Okazało się, że był to 34-letni ojciec dziewczynki. Dziecko zostało na gzymie. Chwilę później ściągnęli je stamtąd ratownicy.
Strażacy wyważyli drzwi do mieszkania, w którym doszło do awantury. Tam znaleźli zwłoki młodej kobiety, matki dziecka. Została zamordowana. – Jedna z wersji zakłada, że mógł to zrobić mężczyzna, który popełnił samobójstwo – przyznaje Renata Mazur, rzecznik praskiej Prokuratury Okręgowej.
Śledczy już w nocy byli na miejscu tragedii, a potem w szpitalu. Na razie nie ujawniają więcej szczegółów na temat zdarzenia. Wiadomo, że rodzice dziecka byli po rozwodzie. Nie mieli wcześniej problemów z prawem. Co zatem było przyczyną tej tragedii? – Dopiero to wyjaśniamy – mówi prok. Mazur.