Jednak dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW, uważa, że nie możemy mówić o naruszeniu ładu wyborczego. – Hipokryzja wpisana w politykę unaoczniła się przy tym referendum po obu stronach. Z faktu, że ktoś, będąc hipokrytą, postępuje nieetycznie, nie oznacza, że łamie prawo – mówi.
...zbyt upartyjnione
Piotr Guział nie ukrywał rozczarowania wynikami referendum. – My przegraliśmy, ale Platforma też nie wygrała. Odpłynęło jej połowę elektoratu z poprzednich wyborów. Warszawiacy dali żółtą kartkę PO, a PiS-owi czerwoną – mówił „Rz". – Frekwencja była niska, referendum było zbyt upartyjnione. Warszawiacy nie chcieli odwoływać jednej partii, by zaraz wskazać drugą. A SLD też ponosi za to pełną odpowiedzialność. Kolejne wpadki pani prezydent będą szły na konto tej partii.
Guział mówił, że do ostatniej chwili ważył się wynik. – Wieczorem w niektórych komisjach ustawiły się kolejki po karty do głosowania – dodał. – Ostateczny wynik nie ma znaczenia. Władza wzięła się do roboty i to się w tym referendum udało. To wielki sukces demokracji, że grupa 17 niezadowolonych mieszkańców doprowadziła do tego referendum. PiS nam nie pomagał. PiS dał się złapać w pułapkę Platformie. Myślę, że gdyby nie ta rozgrywka między partiami, to więcej osób by do referendum poszło.
– Referendum stało się ogólnopolskim wydarzeniem politycznym – mówi dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Część osób może by i chciała odwołać prezydent stolicy, ale zrezygnowała z tego, bo nie chciała brać udziału w ogólnopolskiej ustawce między dwoma ugrupowaniami. I stąd też może wynikać porażka referendum – mówi Flis. Jego zdaniem to nie jest wielki sukces Platformy. – Na pewno pokazuje, że PO uniknęła poważnego ciosu w samo serce, ale to nie znaczy, że nie uniknie kłopotów w przyszłości. Jednocześnie przerwane zostało pasmo sukcesów PiS. Ta partia wciąż ma spory potencjał zniechęcania do siebie.
...i na grzybach
Choć PKW twierdziła, że nie doszło do zakłóceń ciszy wyborczej, internauci i politycy po raz kolejny udowodnili, że cisza wyborcza jest fikcją. Internauci stworzyli swój kod: liczba grzybów w koszyku oznaczała frekwencję. I tak minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zamieścił po godz. 19 na swoim profilu wpis innego internauty: „Dwa niezależne źródła – o 18.00 w koszyku na #grzyby było ok. 20 okazów. Ale #grzybobranie trwa jeszcze niecałe 3 godziny". Michał Szczerba, poseł PO, po godz. 20 był już pewny: „Uczestnikom dzisiejszej kosztownej zabawy mówimy dobranoc. Jutro będzie słońce".