W listopadzie 2003 r. w Sośniowicach doszło do zabójstwa Wilfryda Erfurta. Ktoś włamał się do jego domu i zamordował go. Na miejscu zdarzenia policja znalazła odciski palców Pawła Gołębia. W trakcie śledztwa stwierdził, że w mieszkaniu był z nim ktoś jeszcze. Wskazał na Norberta Borszcza. Ale policja nie znalazła żadnych śladów wskazujących na jego obecność w mieszkaniu zamordowanego.
– Sprawdzano moje DNA, odciski palców, butów i śladów zapachowych. Nic nie wykazało, że byłem w miejscu zdarzenia – mówi Norbert Borszcz, którego w 2005 roku sąd skazał na 15 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Obciążały go tylko zeznania Gołębia.
Jednak w 2012 roku Paweł Gołąb, uznając swoje wcześniejsze oświadczenia za fałszywe, zmienił zeznania na korzyść Borszcza. – W czasie śledztwa skłamałem policjantom, bo sprawca obiecał mi 12 tys. zł, jeśli zwalę winę na kogoś innego, a najlepiej na Norberta Borszcza, i tak zrobiłem – wyjaśnia Gołąb.
Paweł Dyluś, adwokat Norberta Borszcza, wniósł wniosek do Sądu Najwyższego o wznowienie postępowania z powodu ujawnienia nowych dowodów w sprawie. Ten jednak odmówił. – Sąd Najwyższy, mając przed oczami tę sprawę i nowe dowody, które zaprezentowano, powiedziałby, że w jego przekonaniu nie istnieje duże prawdopodobieństwo, że skazano niewinnego – mówi Piotr Hofmański, rzecznik prasowy Sądu Najwyższego.
– Biegli stwierdzili, że poziom intelektualny Pawła Gołębia jest na poziomie ociężałości umysłowej. Dziwię się, że taki człowiek był w stanie wprowadzić w błąd prokuraturę i sądy wszystkich szczebli. To poważne przestępstwo – mówi mecenas Dyluś i zaznacza, że poza zeznaniami świadka nie istnieje żaden obiektywny dowód wskazujący na winę jego klienta.