Reklama

O dobrym pasterzu i złym pastuchu

Wydawać by się mogło, że po słowach Krystyny Pawłowicz o Władysławie Bartoszewskim i zdystansowaniu się od nich przez Jarosława Kaczyńskiego PiS schowa na jakiś czas panią profesor.

Publikacja: 14.05.2014 01:34

Jednak udzieliła ona wywiadu „Super Expressowi" i zażądała od Bartoszewskiego... przeprosin.

Tłumaczenia Pawłowicz jednak są ze sobą sprzeczne. – Moja wypowiedź nie była na temat pana Bartoszewskiego i jego życiorysu, tylko na temat spotu, w którym wziął udział – powiedziała gazecie. Sęk w tym, że gdy feralnego dnia zapytano ją w Superstacji o spot, odparła: – Nie widziałam go.

Bo wcale nie o spot wyborczy tu idzie (były szef MSZ chwali w nim członkostwo w Unii i zachęca do wzięcia udziału w eurowyborach). Idzie o stare porachunki ministra z partią Jarosława Kaczyńskiego.

Zresztą, mówiąc, że oczekuje przeprosin od Bartoszewskiego, Pawłowicz wpisała się w najnowszą narrację PiS. Jarosław Kaczyński najpierw skarcił posłankę, mówiąc, że prezentuje obcy mu styl Janusza Korwin-Mikkego. Potem jednak zmienił ton i ogłosił, że wyciągnie konsekwencje wobec prof. Pawłowicz dopiero wówczas, gdy premier zrobi to samo wobec Bartoszewskiego za jego dawne wypowiedzi o PiS.

Bo konflikt Bartoszewskiego z PiS nie zaczął się wczoraj i, by go zrozumieć, warto cofnąć się o kilka lat. Faktem bowiem jest, że Władysław Bartoszewski – były więzień Auschwitz, powstaniec warszawski, więzień stalinowski, opozycjonista w PRL, a w wolnej Polsce dwukrotnie minister spraw zagranicznych – wypowiadając się publicznie o przeciwnikach, nie przebiera w słowach.

Reklama
Reklama

Mówił o „dyplomatołkach" z PiS, „bydle", nie wahał się używać takich sformułowań jak „nekrofilia polityczna".

Bartoszewski nie jest łagodnym barankiem, na którego z kijem rzuciła się poseł Pawłowicz. Ale też nie jest „pastuchem niskiej klasy", jak mówiła posłanka PiS.

Bo to właśnie jego pasjonująca biografia sprawia, że gdy postanowił związać się z PO, okazał się cennym nabytkiem. Platforma Obywatelska nie wahała się go też instrumentalnie wykorzystywać. Bo widząc, że zadaje mocne ciosy, często wystawiała go na publiczną krytykę. Minister zaś ochoczo w to wchodził – a to nazwał Kaczyńskiego hodowcą zwierząt futerkowych, a to sympatyków PiS gwiżdżących na uroczystości Powstania Warszawskiego „motłochem".

PO nigdy nie przepraszała za razy, jakie rozdzielał. I tolerowała sytuację, w której ta wielka historyczna postać, zamiast łączyć Polaków, walczyła w polsko-polskiej wojnie PiS z PO.

PiS nie pozostawał dłużny i Bartoszewskiego poddawał gruntownej krytyce, prześwietlając jego przeszłość i łapiąc się wszelkich argumentów, by umniejszyć jego zasługi.

Tu jednak znów trzeba się cofnąć o kolejnych kilka lat. Choć w 1997 r. Bartoszewski wszedł do Senatu z list Unii Wolności, gdy ta partia opuściła koalicję z AWS, przyjął zaproszenie Jerzego Buzka. Objął funkcję szefa MSZ – przez rok zasiadając w jednym rządzie z Lechem Kaczyńskim. Gdy ten został prezydentem Warszawy, jakiś czas później współpracownicy namówili go na uczynienie Bartoszewskiego doradcą w ratuszu.

Reklama
Reklama

Przez długi czas  Bartoszewski żył w symbiozie z PiS. Skończyła się ona, gdy w 2006 r. wraz z innymi byłymi ministrami spraw zagranicznych podpisał list krytykujący Lecha Kaczyńskiego za rezygnację z udziału w szczycie Trójkąta Weimarskiego. W odpowiedzi Antoni Macierewicz ogłosił, że większość byłych szefów MSZ to sowieccy agenci. I to był moment zerwania. Choć wcześniej Bartoszewski uchodził za orędownika PO-PiS, choć osoby, które znają go dobrze, przekonują, że ma on poglądy znacznie bardziej na prawo niż PO, zaczął ostro  krytykować Kaczyńskich. A PiS, zamiast próbować przyciągnąć go na powrót do swego obozu, wykopywał kolejne rowy.

Pawłowicz, pytana przez „Super Express", czy spotka ją partyjna kara, odparła: – Premier Kaczyński jest dobrym pasterzem i jakiekolwiek decyzje podejmie, będą one słuszne.

Nawet jeśli bajka o złym pastuchu Bartoszewskim i dobrym pasterzu Kaczyńskim jest jej autorstwa, to posłanka wpisała się w  kolejną odsłonę wojny PiS z byłym ministrem spraw zagranicznych. Wojny szkodliwej dla wszystkich stron.

Jednak udzieliła ona wywiadu „Super Expressowi" i zażądała od Bartoszewskiego... przeprosin.

Tłumaczenia Pawłowicz jednak są ze sobą sprzeczne. – Moja wypowiedź nie była na temat pana Bartoszewskiego i jego życiorysu, tylko na temat spotu, w którym wziął udział – powiedziała gazecie. Sęk w tym, że gdy feralnego dnia zapytano ją w Superstacji o spot, odparła: – Nie widziałam go.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Ponad 2300 zgłoszeń z profilu Stop Cham Warszawa. „To utrudnia pracę policjantom”
Kraj
Poradziecka wyrzutnia pocisków pod Warszawą? Służby już na miejscu
Kraj
Kolejne rekordy na Lotnisku Chopina. Tylu pasażerów nie było jeszcze nigdy
Kraj
Sensacja za sensacją. Wyschnięta Wisła odsłoniła skarby sprzed stuleci, a nawet tysiącleci
Reklama
Reklama