Jednak udzieliła ona wywiadu „Super Expressowi" i zażądała od Bartoszewskiego... przeprosin.
Tłumaczenia Pawłowicz jednak są ze sobą sprzeczne. – Moja wypowiedź nie była na temat pana Bartoszewskiego i jego życiorysu, tylko na temat spotu, w którym wziął udział – powiedziała gazecie. Sęk w tym, że gdy feralnego dnia zapytano ją w Superstacji o spot, odparła: – Nie widziałam go.
Bo wcale nie o spot wyborczy tu idzie (były szef MSZ chwali w nim członkostwo w Unii i zachęca do wzięcia udziału w eurowyborach). Idzie o stare porachunki ministra z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Zresztą, mówiąc, że oczekuje przeprosin od Bartoszewskiego, Pawłowicz wpisała się w najnowszą narrację PiS. Jarosław Kaczyński najpierw skarcił posłankę, mówiąc, że prezentuje obcy mu styl Janusza Korwin-Mikkego. Potem jednak zmienił ton i ogłosił, że wyciągnie konsekwencje wobec prof. Pawłowicz dopiero wówczas, gdy premier zrobi to samo wobec Bartoszewskiego za jego dawne wypowiedzi o PiS.
Bo konflikt Bartoszewskiego z PiS nie zaczął się wczoraj i, by go zrozumieć, warto cofnąć się o kilka lat. Faktem bowiem jest, że Władysław Bartoszewski – były więzień Auschwitz, powstaniec warszawski, więzień stalinowski, opozycjonista w PRL, a w wolnej Polsce dwukrotnie minister spraw zagranicznych – wypowiadając się publicznie o przeciwnikach, nie przebiera w słowach.