Zdaniem Tomasza Nałęcza środowe wystąpienie prezydenta Stanów Zjednoczonych było ważnym wydarzeniem, które może mieć realne konsekwencje dla polityki międzynarodowej. Jak twierdzi Nałęcz, słowa Baracka Obamy pokazały, że wolny świat zachowa się inaczej niż w 1938 roku, kiedy godził się na kolejne agresje rewizjonistycznej potęgi.
- To były bardzo mocne słowa i myślę, że one skłonią prezydenta Putina do rewizji swojej polityki - ocenił Nałęcz w "Sygnałach Dnia" w radiowej Jedynce.
Dodał, że tak światu, jak i Polsce, nie zależy na zaognianiu konfliktu z Rosją. Nie może jednocześnie pozwolić jednak na łamanie fundamentalnych zasad.
- Świat ma za dużo wyzwań, by mnożyć sobie kłopoty na własne życzenie, ale, jak powiedział Barack Obama, "pióro nie może decydować o zabraniu cudzego terytorium". To są rzeczy, które nie mogą być tolerowane - powiedział Nałęcz - Chcemy dobrych stosunków z Rosją, ale na warunkach cywilizowanych. Ze zbójem nie można się układać, zbójowi można pokazać tylko zaciśniętą pięść - skwitował.
Polityk odniósł się również do krytyki prezydenta Komorowskiego w świetle jego udziału na mszy pogrzebowej generała Wojciecha Jaruzelskiego. Mariusz Błaszczak z PiS zarzucił Komorowskiemu, że tym gestem zaczął swoją kampanię wyborczą.