Przyspieszone wybory jak rosyjska ruletka

PiS straciło na wcześniejszym rozwiązaniu Sejmu, SLD – na trwaniu do końca kadencji. Co wybierze PO?

Publikacja: 03.09.2014 02:13

Spokojne przeczekiwanie kryzysów politycznych to strategia, która nieraz sprawdziła się Platformie Obywatelskiej. Wydaje się, że kryzys związany z odejściem Donalda Tuska na stanowisko europejskie PO również zamierza przeczekać.

Donald Tusk może czerpać garściami z doświadczeń swoich poprzedników przy podejmowaniu decyzji, czy lepiej postawić na szybkie wybory, czy – ryzykując, że w PO pozbawionej silnej ręki lidera może dojść do destabilizacji – dotrwać do konstytucyjnego terminu wyborów parlamentarnych, czyli do jesieni przyszłego roku.

Z kim trzyma prezydent

SLD za czasów swoich rządów, gdy pojawił się kryzys w postaci afery Rywina, postawił na trwanie. PiS, gdy wybuchła afera gruntowa, zdecydowało o skróceniu kadencji. Żadna z partii nie wyszła na tym dobrze, z tym że SLD gorzej. PiS co prawda straciło władzę, ale przez dwie kadencje utrzymało pozycję najważniejszej partii opozycyjnej, a dziś w sondażach jest pierwszym ugrupowaniem na scenie politycznej. Sojusz od lat wlecze się w ogonie politycznego rankingu.

Gdyby SLD w 2004 r., a więc po wejściu Polski do UE, zdecydował się na skrócenie kadencji, to nie jest wykluczone, że jego elektorat nie zdążyłby się rozpierzchnąć po innych partiach. Moment ku temu był zresztą bardzo dobry, bo notowania Leszka Millera i jego rządu spadały na łeb na szyję, a łatwo było uzasadnić skrócenie kadencji i rozpisanie wyborów nową sytuacją geopolityczną, w jakiej znalazła się Polska.

W podobnej sytuacji jest dziś PO. Na unijne stanowisko odchodzi premier, który jest silnym przywódcą i zręcznym graczem politycznym, ale nie ufa mu co drugi Polak. Rząd trzeba podać do dymisji, więc przy okazji można skrócić kadencję Sejmu. Pokusa jest niebagatelna.

Inaczej niż PiS w 2007 r., PO nie ma powodu oddawać się wyborczemu hazardowi

Politycy SLD w 2004 r. jej nie ulegli. Liczyli, że roczne rządy Marka Belki uspokoją opinię publiczną zniesmaczoną aferami trapiącymi Sojusz, a poprawa koniunktury gospodarczej sprawi, iż wyborcy powrócą do tej partii. Z perspektywy czasu widać jednak, że był to pomysł niszczący dla Sojuszu, głównie z tego powodu, iż dzisiejszy prezes NBP, będąc premierem wspieranym przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, w pewnym momencie przeszedł do opozycji wobec własnego zaplecza parlamentarnego, bo zapisał się do pozaparlamentarnego ugrupowania, czyli Partii Demokratycznej. I plany odbudowy zaplecza społecznego SLD wzięły w łeb.

Według politologa Rafała Chwedoruka z Uniwersytetu Warszawskiego głównym problemem Sojuszu w owym czasie był fakt, że Aleksander Kwaśniewski walczył z Leszkiem Millerem o rząd SLD-owskich dusz i to on zmusił partię do wywieszenia białej flagi i zmiany premiera. PO taki scenariusz nie grozi, bo prezydent Bronisław Komorowski nie jest tak drapieżnie nastawiony wobec Donalda Tuska.

– Gdyby SLD w 2004 r. nie poddał się prezydentowi, gdyby poszedł w zaparte w sprawie afery Rywina, mówiąc, że tak naprawdę chodziło wyłącznie o ratowanie rynku audiowizualnego, a na dodatek poszedł w kierunku polaryzacji sceny politycznej, przypominając wszystkie błędy niedawno rządzącej AWS, to prawdopodobnie nie spadłby poniżej 20 proc. poparcia – mówi Chwedoruk. – Donald Tusk po mistrzowsku odrobił lekcję Millera, bo sam idzie w zaparte przy każdym kryzysie od afery hazardowej po podsłuchową, a nawet podczas referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednocześnie polaryzuje scenę polityczną i jak dotąd wygrywa wszystko.

Prof. Wojciech Łukowski, socjolog z UW, zwraca też uwagę, że Tusk nauczony doświadczeniami Millera odcinał się od osób w jakiś sposób uwikłanych w afery i dzięki temu zachowywał osobistą wiarygodność.

Istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że bez silnej ręki Tuska w PO dojdzie do walk frakcyjnych, co osłabi partię tuż przed wyborami parlamentarnymi. Taka katastrofa, jaka spotkała SLD, Platformie jednak nie grozi. – Jak żadna inna partia PO ma po swojej stronie opiniotwórcze elity, które chętnie tłumaczą ją z rozmaitych grzeszków, przez co wolno jej więcej niż Sojuszowi. Ponadto scena polityczna jest już na tyle ustabilizowana, a PO tak zakotwiczona w społeczeństwie i na arenie międzynarodowej, że nie grozi jej najczarniejszy scenariusz.

Na fali entuzjazmu

Czego zaś nauczył się Donald Tusk na krótkiej historii rządów PiS? – Przede wszystkim tego, że lepiej nie dokonywać gwałtownych ruchów, nie dysponując określonymi zasobami ?– mówi Chwedoruk.

W 2007 r. PiS po dwóch latach burzliwych rządów w koalicji z Samoobroną i LPR utraciło większość parlamentarną i z tego powodu postawiło na wcześniejsze wybory.

Mimo rozpadu koalicji partia Jarosława Kaczyńskiego nie musiała jednak iść na wybory. W przeszłości rządy mniejszościowe nieźle dawały sobie radę. PiS miało jednak wówczas dobre notowania i liczyło jeszcze na ich poprawienie, co ułatwiłoby sprawowanie władzy. I prawdopodobnie z tego powodu zdecydowało się na skrócenie kadencji. Okazało się jednak, że łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ. Partia Jarosława Kaczyńskiego straciła władzę na co najmniej dwie kadencje.

Taka perspektywa na pewno nie uśmiecha się PO i może to ją powstrzymywać przed wcześniejszymi wyborami. Tym bardziej że partia Donalda Tuska nie musi się martwić o większość parlamentarną, bo koalicjanta ma lojalnego. Nie ma więc powodu, by oddawać się wyborczemu hazardowi.

Zdaniem Wojciecha Łukowskiego elektorat Platformy źle odebrałby skrócenie kadencji, skoro koalicja rządząca nadal istnieje i ma większość w Sejmie. – Oznaczałoby, że odejście jednego polityka powoduje trzęsienie ziemi – mówi socjolog. – Wyborcy nie zaakceptowaliby wyjaśnienia, że jest to ruch obliczony na porządkowanie demokracji, lecz uznaliby to za tchórzostwo.

Część publicystów namawia jednak Platformę do wcześniejszych wyborów, przekonując, że na fali entuzjazmu z powodu europejskiego awansu Tuska PO bez problemu je wygra. Chwedoruk uważa, że takie rachuby mogą zawieść, co pokazało doświadczenie PiS.

Według politologa Tusk nauczył się jeszcze jednej rzeczy od PiS – że frondystów trzeba wyrzucać z partii, bo wtedy nie mogą szkodzić. A później można ich przyjąć z powrotem, ale już na zupełnie innych warunkach.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo