Ziętara najpierw został pobity, a później próbowano go przekupić, aby zrezygnował z drążenia tematu. Kiedy odmówił, został zamordowany – podała, powołując się na zabrane przez śledczych dowody, „Gazeta Wyborcza".
- Jarosław Ziętara niewątpliwie miał dużą wiedzę dotyczącą funkcjonowania szarej strefy i z tej strony istniało dla niego zagrożenie – mówi „Rzeczpospolitej" prok. Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza.
Poznański dziennikarz zaginął we września 1992 r. w drodze do pracy. Według śledczych został uprowadzony a potem zamordowany. O podżeganie do zabójstwa jest podejrzany biznesmen i były senator Aleksander G., który w ubiegłym tygodniu został zatrzymany, a następnie aresztowany.
Kulisy zbrodni (według informacji „GW") miały przedstawiać się następująco: w czerwcu 1992 r. Aleksander G. spotkał się w poznańskiej siedzibie spółki Elektromis z ochroniarzami tej firmy, którzy wcześniej pracowali w milicji i Służbie Bezpieczeństwa. To wtedy biznesmen miał namawiać ich do zabójstwa Ziętary. G. miał wtedy stwierdzić, że „trzeba zrobić porządek z tym pismakiem, który wciąż grzebie". Kiedy obecni na spotkaniu odpowiedzieli, że Ziętara już dostał ostrzeżenie - czyli został pobity - Aleksander G. miał dodać, że jeśli to nie poskutkowało, to „trzeba go skutecznie uciszyć".
Jakie informacje zdobył Ziętara, że stał się tak wielkim zagrożeniem dla nielegalnych interesów? Dotarł do informacji o gigantycznym przemycie spirytusu za którym miał stać m.in. biznesmen i ludzie ze spółek powiązanych z Elektromisem. Dziennikarz miał zebrać mocne dowody: zdjęcia przemycanych cystern na granicy i rozpracować celników, którzy przepuścili lewy transport.