Reklama

Andrzej Talaga: Panmongolizm Polsce niestraszny

Nie ma Eurazji

Aktualizacja: 06.01.2015 18:40 Publikacja: 06.01.2015 18:09

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Od ponad tygodnia Polska graniczy z nowym tworem – Eurazjatycką Unią Gospodarczą. W założeniu Kremla ma to być wstęp do zbudowania bloku konkurencyjnego wobec Unii Europejskiej. Nic z tego. Nie musimy się obawiać narodzin nowej potęgi, twór ten bowiem rozsadzają zbyt silne partykularyzmy, by stał się realną siłą. Europa i Polska powinny tylko je podsycać, by u zarania pogrzebać ambicje Moskwy.

Teoretycznie nowa inicjatywa powinna wzbudzać obawy. Przywołajmy dawnych mistrzów geopolitycznych rozgrywek, czyli Brytyjczyków. Sztandarowym założeniem ich polityki zagranicznej od początków XVIII w. było niedopuszczenie do zdominowania Europy przez jedną potęgę. Amerykanie przejęli ten paradygmat, rozszerzając go na Eurazję. Wyliczyli, że siła, która by ją zjednoczyła, dysponowałaby potencjałem ekonomicznym, demograficznym i militarnym wystarczającym do unicestwienia USA. Stąd zaangażowanie Ameryki w pierwszą, a potem drugą wojnę światową, wreszcie zimną wojnę czy antysowieckie porozumienie z komunistycznymi Chinami za Nixona. Nieśmiałym echem tych koncepcji był polski prometeizm, czyli koncepcja rozsadzenia ZSRR przez ruchy narodowe, by nie mieć na wschodniej granicy jednej eurazjatyckiej potęgi.

Jednoczenie Eurazji przez Moskwę powinno więc uruchomić w Waszyngtonie, a tym bardziej w Warszawie, dzwonki alarmowe, tymczasem nic takiego się nie dzieje. Nic dziwnego, bowiem ambicje Moskwy rozmijają się z jej możliwościami.

Nowy panmongolizm

„Panmongolizm, ta nazwa mile łechce ucho" – pisał Błok w wierszu „Scytowie", poetyckim manifeście idei eurazjatyckiej. Od ponad stulecia pęta się ona po rosyjskich salonach, raz przygasając, raz rozkwitając, jako trzecia droga dla Rosji. Pierwsza to uzachodnienie, druga – osobna ruska cywilizacja. Za rządów Jelcyna musiała ustąpić otwarciu na zachód, za Putina została najpierw przytulona, choćby w postaci faworów dla ideologa eurazjanizmu Aleksandra Dugina, potem odrzucona na rzecz Russkiego mira, wreszcie znów wywleczona z niebytu.

Sporo w tym wszystkim poezji, ideologii, mitomanii i geopolitycznych majaków, niewiele realizmu. W jakie ostępy absurdu może zagrać eurazjanizm niech świadczy przykład najbarwniejszego bodaj z przywódców białych w wojnie domowej – barona Ungerna, którego idée fixe było połączenie cywilizacji rosyjskiej i mongolskiej (sam był Niemcem). Zanim bolszewicy powiesili go po torturach, zdążył ożenić się z mongolską księżniczką i ogłosić wielkim chanem Eurazji. Nie przeszkadzało mu, że ledwie kontrolował kilka tysięcy swoich żołnierzy, a co dopiero mówić o dwóch kontynentach.

Reklama
Reklama

Putin aż takich ambicji nie przejawia, ale i jego twór nie ma większych szans powodzenia, choć może trwać przez dziesięciolecia. Poza Kazachstanem pozostali trzej członkowie sojuszu (Białoruś, Armenia, Kirgistan), mają bowiem tylko jeden cel: utrzymać transfery pomocy finansowej z Rosji, które są podstawą trwania ich gospodarek. Będą udawać lojalność wobec Kremla tak długo, jak będzie im się to opłacało, ani minuty dłużej.

Zjednoczeniowa wataha

Spokój Warszawy i Waszyngtonu wobec Unii uzasadnia los innych poradzieckich inicjatyw zjednoczeniowych. Polska graniczy nie tylko z Eurazjatycką Unią Gospodarczą, ale także: Wspólnotą Niepodległych Państw, Państwem Związkowym Rosji i Białorusi, Organizacją Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym i do niedawna Unią Celną. Żaden z tych tworów nie funkcjonuje z tego samego powodu, dla którego nie powiedzie się EUG. Ich członkowie nie zamierzają ulec dominacji Moskwy, ale jednocześnie nie zamierzają psuć z nią relacji, więc z iście orientalną przebiegłością godzą się na ponadpaństwowe twory, których ani myślą wypełniać realną treścią.

Co więcej, żadna z tych organizacji nie umocniła ani na jotę samej Rosji, przeciwnie – wszystkie osłabiają ją, bo uzasadniają pomoc ekonomiczną i transfery finansowe wspomagające słabszych gospodarczo braci we wspólnocie.

Eurazja? Nie ma się czego obawiać, bo nic takiego nie istnieje ani mentalnie, ani politycznie, ani gospodarczo.

Autor jest dyrektorem ds. strategii w Warsaw Enterprise Institute oraz dyrektorem ds. komunikacji w Sikorsky Aicraft/PZL Mielec

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Walka o wolność na różnych frontach
informacja „Życia Warszawy”
Biletów na WKD nie kupimy przez aplikację. Przewoźnik rozwiązał umowę z mPay
Kraj
„Rzecz w tym”: Czy Polska może stać się suwerenna żywnościowo?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Warszawa
Warszawski PiS łączy siły z organizacjami pozarządowymi. Wypracują wspólny program?
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama