Adam Eberhardt nie ma żadnych wątpliwości:
– To dla Rosjan sprawa fundamentalna, bo pamięć o rozgromieniu nazistowskich Niemiec jest dla Putina jednym z najważniejszych argumentów uzasadniających imperialne ambicje i konsolidujących rosyjskie społeczeństwo wokół obecnego reżimu – tłumaczy „Rz" wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.
Od lat w Moskwie organizowano 9 maja wielką paradę zwycięstwa, na którą przyjeżdżali przywódcy najważniejszych państw świata. Dla Kremla to był koronny dowód, że zachodnia Europa i Stany Zjednoczone podzielają rosyjską narrację historyczną, a w domyśle ambicje rosyjskiego prezydenta.
W tym roku po raz pierwszy może być jednak inaczej. Okazuje się bowiem, że wysunięty kilka dni temu przez Bronisława Komorowskiego pomysł zorganizowania alternatywnych obchodów 8 maja w Polsce wywołuje coraz większe zainteresowanie w Waszyngtonie, Paryżu, Londynie i Berlinie.
– Odzew na propozycję udziału obecnych i byłych przywódców europejskich w obchodach 70. rocznicy zakończenia wojny w Gdańsku jest bardzo obiecujący – przyznaje „Rz" doradca prezydenta ds. zagranicznych, prof. Roman Kuźniar. Zastrzega jednak, że nie może na razie podać żadnych konkretnych nazwisk polityków, którzy są gotowi przyjechać na polskie wybrzeże.
Podobnie sprawy widzi dyrektor biura prasowego urzędu prezydenckiego Joanna Trzaska-Wieczorek.
– Prezydent w ostatnim czasie miał okazję się spotkać z wieloma przywódcami państw europejskich. Wyrazili oni zainteresowanie udziałem w obchodach 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej w Gdańsku. Ostateczna lista uczestników tego spotkania będzie jednak znana dopiero tuż przed samym spotkaniem, taka jest natura negocjacji dyplomatycznych – mówi „Rzeczpospolitej".
Źródła dyplomatyczne przyznają: Polska mogłaby w miarę łatwo przekonać do przyjazdu do Gdańska przywódców państw naszego regionu. Ale to mogłoby mieć efekt odwrotny do zamierzonego, bo Rumunia, Węgry, Słowacja i kraje bałtyckie nie brały udziału w koalicji walczącej z Hitlerem. Dlatego między Polską i Rosją gra się toczy o przekonanie do przyjazdu przywódców USA, Wielkiej Brytanii, Francji, a także samych Niemiec. A tu na razie zdajemy się mieć przewagę nad Kremlem.