W niedzielę samolot linii lotniczych Ryanair lecący z Aten do Wilna i zbliżający się do granicy Litwy musiał zmienić kurs. Oficjalną przyczyną była informacja o bombie na pokładzie. Decyzją białoruskiego przywódcy Aleksandra Łukaszenki w asyście myśliwca bojowego samolot wylądował na lotnisku w Mińsku.
Po lądowaniu zatrzymany został znajdujący się na pokładzie znany opozycyjny bloger Roman Protasiewicz, który przez mińskie władze jest oskarżany o terroryzm, za co grozi mu nawet kara śmierci. Po kilku godzinach maszyna - bez Protasiewicza - odleciała do Wilna.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy zwróciło się do państw UE z propozycją omówienia niedzielnego incydentu na poniedziałkowym szczycie Rady Europejskiej. Rzecznik szefa RE Charlesa Michela przekazał, że "konsekwencje i możliwe sankcje" zostaną przedyskutowane.
Czytaj także:
Morawiecki: Porwanie samolotu to akt państwowego terroryzmu
W oficjalnym komunikacie MSZ szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis ocenił, że wymuszenie lądowania samolotu lecącego między dwiema stolicami państw UE oraz przetrzymywanie pasażerów (obywateli Unii) jako zakładników było poważnym naruszeniem norm międzynarodowych. "To brutalny atak na całą UE i musi spotkać się z najsurowszą odpowiedzią" - stwierdził minister.