Według sondażu Ipsos wybory prezydencie wygrał kandydat PiS Andrzej Duda, który uzyskał 53 proc. głosów. Prezydent Bronisław Komorowski, popierany przez PO, otrzymał 47 proc. głosów. Frekwencja wyborcza wyniosła 56,1 proc.
- Wyniki kandydata PiS, przy takiej frekwencji wyborczej, pokazują, że Duda wygrał wyraźnie - zaznaczył prof. Wódz. Jego zdaniem, stało się tak m.in. dlatego, że "nie doceniono tego, że ludzie są zmęczeni Platformą Obywatelską".
- W moim przekonaniu, fakt, że Duda w ostatniej części swojej kampanii odniósł się nie do samego Komorowskiego, ale do Platformy, zwrócił uwagę na to, że on ją reprezentuje. Ten gest z podaniem proporczyka podczas debaty telewizyjnej, to pokazało, że on chce skupić uwagę na PO, a nie na Komorowskim. Komorowski jako człowiek był trudniejszy do zaatakowania. Natomiast Platforma po tylu latach rządzenia i, powiedzmy sobie szczerze, po pewnym opatrzeniu była łatwym przedmiotem do ataku - powiedział socjolog.
Jego zdaniem wynik uzyskany przez Dudę będzie miał wpływ na jesienne wybory do parlamentu. - Duda wynik zawdzięcza właśnie temu manewrowi - atakowi na Platformę. To przedłuży cykl szukania błędów w rządzeniu PO. Z drugiej strony, mam nadzieję, że stworzy również podstawę do tego, żeby na tle tej krytyki PiS zaprezentował coś innego. Szansą PiS-u jest w tej chwili pokazanie się jako partia inna, partia, która jest godna rządzenia. Chodzi o pokazanie, że oni mają tu taki projekt, a tu taki. I w ten sposób oderwą się troszeczkę na przykład od spraw smoleńskich. W trakcie kampanii zapomniano o sprawach smoleńskich i to miało pewne znaczenie - ocenił.
Wódz pytany czy jest szansa, aby PO odrobiła do jesieni stratę, powiedział, że "wszystko jest możliwe na tym świecie, ale mało prawdopodobne". - Byłoby możliwe, gdyby Platforma dokonała głębokiego przeobrażenia wewnętrznego, gdyby się okazało, że Duch Święty wstąpił w panią premier Ewę Kopacz i potrafił ją natchnąć do bardzo przywódczych działań - zaznaczył.