"Rzeczpospolita": Polska zgodziła się przyjąć kilka tysięcy imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Zgadza się pan z tą decyzją i argumentacją rządu?
Jakub Płażyński: Ten spór jest znacznie szerszy i nie ogranicza się tylko do pytania o sprowadzanie uchodźców. Oczywiście, należy pomagać, ale tym, którzy uciekają przed prześladowaniami. I ja w tym kontekście będę używał słowa uchodźca. To prześladowani lub dyskryminowani, którzy potrzebują schronienia. Nie mówimy tutaj o imigrantach ekonomicznych.
Takim nie trzeba pomagać?
Trzeba, ale musimy też pamiętać o nas samych, pamiętać że zbyt duża część społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego. O wartościach, które wyznajemy jako Polacy i budowie społeczeństwa w perspektywie 50 lat. Na tyle ile jesteśmy w stanie, powinniśmy pomóc, ale będę przeciwny deklaracjom czy zobowiązaniom do automatycznych rozwiązań związanych ze sprowadzaniem uchodźców. To rodzi sytuację, w której tracimy kontrolę nad własnym społeczeństwem. Czym innym jest pomaganie, a czym innym zobowiązywanie do przyjmowania narzuconych liczb.
Nie boli pana, że tak łatwo zgodziliśmy się na przyjęcie i stworzenie godnych warunków kilku tysiącom osób z obcego kręgu kulturowego, a Polacy ze Wschodu wciąż nie mają wsparcia w powrocie do ojczyzny?
Lata prac nad repatriacją utwierdziły mnie w przekonaniu, że polską bolączką jest krótkowzroczność. Kilka lat temu wskazywałem na potrzebę otwierania się na Polaków ze Wschodu i dokończenie rozwiązywania naszego problemu, jakim jest repatriacja, bo w perspektywie kilku lat będziemy musieli się otwierać. Zwłaszcza w sytuacji zagrożenia konfliktem na Ukrainie. Okazało się, że tą sytuacją zaogniająca stał się temat uchodźców i imigrantów. My musimy się zastanawiać nad tym, co będzie za kilka i za kilkanaście lat. Repatriacja powinna być skończona kilkanaście lat temu. Tak się nie stało, a my wciąż mamy problem z własną historią i tożsamością.
Dlaczego?
Dla mnie repatriacja jest zobowiązaniem moralnym, które należy wypełnić! Nie możemy się zastanawiać, czy stawiać ją przed, za, czy obok innych tematów, tylko ją dokończyć. Kilka tysięcy osób, które dostało promesę otrzymania wizy wjazdowej, czyli mają potwierdzone zobowiązanie państwa polskiego, powinno mieć możliwość powrotu. Niezmiernie dziwi mnie brak zrozumienia tego problemu. Zwłaszcza przez ostatnie 5 lat, odkąd do Sejmu trafił projekt ustawy o powrotach złożony przez obywatelski komitet inicjatywy ustawodawczej „Powrót do Ojczyzny". Dziwi, że przez 5 lat tego problemu nie udało się rozwiązać.