Dzielnicowy – spadek po PRL

Rozmowa z Dariuszem Lorantym, byłym policjantem i negocjatorem

Aktualizacja: 24.01.2017 19:38 Publikacja: 23.01.2017 18:44

Dzielnicowy – spadek po PRL

Foto: Fotorzepa, Michał Baranowski

Rzeczpospolita: MSWiA przygotowuje reformę dotyczącą pracy dzielnicowych. Mają działać skuteczniej, lepiej znać swoje rewiry, mieszkańców. Zmiany rzeczywiście są potrzebne?

Dariusz Loranty: Na wstępie zaznaczę, że moim zdaniem obecna zmiana polityczna w MSWiA próbuje realnie wpływać na zwiększenie naszego bezpieczeństwa, jednak w przypadku dzielnicowych przyjęto zasadę mieszania herbaty bez dosypywania cukru. Każdy kolejny minister spraw wewnętrznych „miesza" dzielnicowymi. A to tylko zabieg marketingowy – „zmienimy, poprawimy, podziałamy". Ale co tu można zmienić? Przecież większość spraw, z jakimi obywatele zwracają się do dzielnicowych, jest poza ich zasięgiem. Załóżmy, że przed ciszą nocną sąsiad regularnie po pijaku robi głośne imprezy. I co policjant może mu zrobić? Jest szereg przepisów, od których policjanci się odbijają; pełnią rolę zderzaka w kontakcie ze społeczeństwem, stali się poradnictwem prawnym pierwszego kontaktu.

Sugeruje pan, że dzielnicowi są niepotrzebni?

Tak. Te zmiany z dzielnicowymi to makijaż trupa. Co z tego, że zrobimy mu piękny uśmiech, skoro bladość z niego i tak będzie przebijać. Jako obywatele zadajmy sobie pytania: ile razy był u nas dzielnicowy? Czy może mnie on wychowywać? Jestem osobą dorosłą i co, przyślą mi dwudziestoparolatka, który da mi receptę na życie? Zdarza się np., że ktoś wyrzuca śmieci do sąsiedniego pokoju. I jak dzielnicowy ma przyuczyć taką osobę czy coś jej nakazać? Nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie zostanie wpuszczony do domu. Społeczeństwo oczekuje od dzielnicowych rzeczy, których nie są oni w stanie zrobić. Nie mają narzędzi oddziaływania. Wie pan, kto przeważnie przychodzi do dzielnicowego?

Kto?

Żona z pretensjami na męża. A jak policjant skieruje wniosek do sądu o ukaranie męża grzywną, to wtedy cała rodzina – żona, dzieci, szwagier – przychodzą i blokują komisariat. Dzieją się historie... Zmorą dzielnicowych jest też tzw. Niebieska Karta, która ma rzekomo zapewniać opiekę i nadzór nad rodzinami. Tymczasem w przypadku rodzin patologicznych Niebieska Karta zwyczajnie nie działa; nie można na jej podstawie kogoś skazać, opiera się ona na rozmowach wychowawczych...

Ministerstwo chce zwiększyć znaczenie policjantów pierwszego kontaktu. Wprowadzone zostanie nowe stanowisko – starszy dzielnicowy.

Nie rozumiem, jak ma to podnieść autorytet dzielnicowego. Niedawno zapewniano, że dzielnicowi dostaną podwyżkę. Ale, jak znam życie, to te pieniądze pójdą na stworzenie nowego etatu i tylko część ludzi załapie się na podwyżkę. A w systemie zarządzania policją nie wierzę w obiektywizm przełożonych. Zresztą, o jakim prawdziwym awansie możemy mówić, jeżeli na wydziale pracuje dziesięć osób, a jest tylko jeden etat oficerski? I dopóki ktoś nie odejdzie z pracy albo nie umrze, to nie ma możliwości awansu. Obecny system tego nie przewiduje.

Jaka jest zatem pańska recepta?

Powinno się zreformować całą polską policję, łącznie ze zmianami systemowymi w prawie karnym. Dzielnicowy to instytucja hołubiona w PRL, która miała na celu kontrolę zachowań społecznych, tych niekryminalnych. I my te resztówki PRL pielęgnujemy. Dzielnicowi są zbędni. Są chłopcami na posyłki. W policji to stanowisko jest postrzegane jako boczny tor – bez rozwoju. Na ich miejsce powinno się powołać podstawowy wywiad kryminalny.

—rozmawiał Łukasz Lubański

Rzeczpospolita: MSWiA przygotowuje reformę dotyczącą pracy dzielnicowych. Mają działać skuteczniej, lepiej znać swoje rewiry, mieszkańców. Zmiany rzeczywiście są potrzebne?

Dariusz Loranty: Na wstępie zaznaczę, że moim zdaniem obecna zmiana polityczna w MSWiA próbuje realnie wpływać na zwiększenie naszego bezpieczeństwa, jednak w przypadku dzielnicowych przyjęto zasadę mieszania herbaty bez dosypywania cukru. Każdy kolejny minister spraw wewnętrznych „miesza" dzielnicowymi. A to tylko zabieg marketingowy – „zmienimy, poprawimy, podziałamy". Ale co tu można zmienić? Przecież większość spraw, z jakimi obywatele zwracają się do dzielnicowych, jest poza ich zasięgiem. Załóżmy, że przed ciszą nocną sąsiad regularnie po pijaku robi głośne imprezy. I co policjant może mu zrobić? Jest szereg przepisów, od których policjanci się odbijają; pełnią rolę zderzaka w kontakcie ze społeczeństwem, stali się poradnictwem prawnym pierwszego kontaktu.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo