Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji przesłuchała pierwszego świadka – byłego urzędnika Biura Gospodarowania Nieruchomościami (BGN) w stołecznym urzędzie – i wzięła pod lupę jedną z najbardziej kontrowersyjnych decyzji reprywatyzacyjnych.
Krzysztof Śledziewski odkrył przed komisją kulisy urzędniczych działań. – Było polecenie, by wydawać 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie, ratusz wolał zwracać, niż wypłacać odszkodowanie – zeznawał.
Komisja pytała m.in. o zwrot działek przy ul. Twardej 8 i 10 (dawny adres Twarda 10) w Warszawie, gdzie mieściło się jedno z najlepszych w stolicy gimnazjów – wyrzucono je, gdy w 2014 r. wydano decyzję reprywatyzacyjną korzystną dla „handlarza roszczeń" Macieja M. – Nie jest normalne, że szkoła jest przenoszona przed wydaniem decyzji reprywatyzacyjnej. Był to jedyny taki przypadek – mówił Śledziewski.
Maciej M. od maja ma prokuratorskie zarzuty w związku z tą reprywatyzacją i siedzi w areszcie. Z zeznań Śledziewskiego wynika, że był on w ratuszu częstym gościem. – Denerwował się, gdy coś szło nie po jego myśli. Gdy nie było mnie przy biurku, dzwonił do pani naczelnik. Gdy nie było jej – prosto do dyrektora. Dzwonił, nagabywał, zależało mu, żeby było szybko – zeznał Śledziewski, dodając, że „panowie M. (ojciec i syn – red.) byli bardzo skuteczni".
Przejmując grunty, w stolicy stosowano metodę „na kuratora". Tak było w sprawie działek przy Twardej – kuratorem, o którego mieli wnioskować rzekomi spadkobiercy z USA i Kanady, był w tym przypadku prawnik z Karaibów.