„Wczoraj o 12 00 rozpoczęło się posiedzenie Sejmu IX kadencji. Oznacza to, że wniosek poselski do Trybunału Konstytucyjnego złożony 2 lata temu przez 107 posłów - przepadł. Wnioski poselskie podlegają bowiem dyskontynuacji, tzn. mogą być rozpatrywane tylko dopóki trwa kadencja, w której zostały złożone” - zauważa Kaja Godek w opublikowanym oświadczeniu.
Działaczka pro-life domaga się wyciągnięcia konsekwencji wobec Julii Przyłębskiej, prezes TK („już nigdy, przenigdy żadnej funkcji państwowej”, ale jej zdaniem „sensowny wydaje się także postulat likwidacji samego Trybunału Konstytucyjnego”. Nazywa go instytucją „niedziałającą, skompromitowaną, zależną od bieżącej polityki i ubezwłasnowolnioną”. „Marnowanie pieniędzy podatnika, a niewykonywanie obowiązków - to nie są powody, dla których powołano TK” - podkreśla.
„Przede wszystkim należy odrobić lekcję z tego, co działo się ws aborcji” - apeluje Godek. „Z pewnością wiemy już, ze zgoda kierownictwa PiS na złożenie wniosku do TK nie była manewrem obliczonym na spokojne i pozbawione politycznych napięć wprowadzenie ochrony życia. Między bajki można włożyć deklaracje sędzi Przyłębskiej z listopada 2017 o tym, że rozpatrzenie wniosku jest "kwestią miesięcy". Posłom PiS-u nakazano mówić, że aborcja ma poczekać, bo orzeczenie wyda Trybunał i tak też mówili ci wszyscy, którzy chcieli uspokoić sytuację wokół tematu eugeniki” - wylicza. „Trybunał - choć stale ponaglany - milczał. Milczała też sejmowa komisja, a potem podkomisja, bo przecież kazano im czekać na Trybunał. I tak błędne koło się zamykało” - opisuje.
Zdaniem Kai Godek „wobec wszystkiego, co się działo, jest jasne, że zgoda na złożenie wniosku do TK została wydana przez Jarosława Kaczyńskiego wyłącznie po to, aby ochronę życia odwlec »na święty nigdy«”. Działaczka podkreśla, że „obecnie składanie kolejny raz wniosku poselskiego do Trybunału będzie oznaczało kolejną blokadę ochrony życia. Na całą kadencję. Szaleństwem jest bowiem robić to samo, a oczekiwać innych rezultatów”.
„Kiedy poseł (Bartłomiej - red.) Wróblewski składał wniosek, byłam (umiarkowaną) entuzjastką tego rozwiązania. Czas pokazał, ze nawet to pozornie dobre posunięcie zostało przez PiS wykorzystane do złego celu” - ocenia członek zarządu Fundacji Życie i Rodzina.