Prawie perfekcyjne lądowanie sondy Phoenix w pobliżu bieguna Czerwonej Planety pozwoliło naukowcom z NASA odetchnąć z ulgą. Był to najtrudniejszy moment całej misji. Mimo że spadochron otworzył się 7 sekund za późno, sonda wylądowała na trzech nogach prawie dokładnie w miejscu, gdzie zaplanowali naukowcy: w szerokiej, płytkiej dolinie z niewielkimi kamykami.
– Okolica w niewielkim stopniu przypomina parking, ale to bezpieczne miejsce do lądowania – żartował szef naukowców misji Peter Smith z Uniwersytetu Arizony podczas konferencji prasowej po lądowaniu sondy.
Już kilka godzin po miękkim opadnięciu na powierzchnię Marsa sonda przesłała zdjęcia miejsca lądowania. Naukowcy po raz pierwszy w historii mogli spojrzeć okiem kamery na tę okolicę Czerwonej Planety. Zobaczyli krajobraz podobny do miejsc na Ziemi, gdzie występuje wieczna zmarzlina.
– Tu, na miejscu lądowania, ziścił się sen naukowca – powiedział Smith.
– Wiemy, że sonda nie doznała uszczerbku – stwierdził Barry Goldstein, menedżer projektu z Jet Propulsion Laboratory NASA w Pasadenie.