To jedyny przypadek tak bliskiego spotkania naszego układu planetarnego z inną gwiazda niż Słońce. Czerwony karzeł — zwany gwiazdą Scholza — jest gwiazdą podwójną. Ma nieodłącznego towarzysza — brązowego karła. Obie gwiazdy przeleciały przez najdalszy rejon układu planetarnego — Obłok Oorta. To słabo znany przez astronomów sferyczny obłok, składający się z pyłu, drobnych okruchów materii oraz miliardów planetoid obiegających Słońce w odległości od 300 do 100 tys. jednostek astronomicznych. Jednostka astronomiczna to średnia odległość Ziemi od Słońca — ok. 150 mln km.
Międzynarodowym zespołem naukowców kierował Eric Mamajek z Uniwersytetu Rochester w Nowym Jorku. Badacze obliczyli, że obcy obiekt przeleciał w odległości 52 tys. jednostek astronomicznych, czyli ok. 0,8 roku świetlnego od nas. Wtedy gwiazda Scholza była pięciokrotnie bliżej nas niż najbliższy gwiezdny sąsiad poza Słońcem — Proxima Centauri.
W artykule zamieszczonym w magazynie „Astrophysical Journal Letters" naukowcy odtworzyli trajektorię lotu gwiazdy Scholza. Po wtargnięciu w Obłok Oorta gwiazda prawdopodobnie spowodowała spore zmiany w trajektoriach planetoid, część z nich wpychając w głąb Układu Słonecznego. Zakłóciła też ruchy sąsiednich gwiazd. Teraz oddala się od nas i jest już w odległości ok. 20 lat świetlnych.