18 stycznia 2000 roku meteoryt rozerwał się nad Kolumbią Brytyjską w Kanadzie. Eksplozja nastąpiła prawdopodobnie na wysokości 30 – 50 km nad Ziemią. Niewielkie odłamki poszybowały w stronę pokrytego lodem jeziora Tagish.
Na naszą planetę trafiły w praktycznie niezmienionej formie fragmenty zrodzone 4,5 mld lat temu. Takiej szansy astrobiolodzy nie mogli przegapić. To, co znaleziono we fragmentach, które spadły na Ziemię, naukowcy opisują w najnowszym wydaniu "Science".
Skarb na śniegu
Meteoryt obserwowało wielu świadków. Fragmenty obiektu trafiły w śnieg i natychmiast zamarzły. Naukowcy szybko zorganizowali ekspedycję "ratunkową". Ochotnicy zostali poinformowani, w jaki sposób obchodzić się z odnalezionymi cząstkami meteorytu, aby ich nie skazić lokalnym (czyli ziemskim) materiałem. Kawałki zostały zebrane w ciągu kilku dni i przechowywane od tego czasu w temperaturze poniżej zera.
– Meteoryt Tagish Lake spadł na zamarznięte jezioro w samym środku zimy – mówi dr Christopher Herd z Uniwersytetu Alberty w Edmonton. – To wyjątkowy, najlepiej zachowany meteoryt na świecie.
– Pierwsze próbki z jeziora Tagish – te, które badaliśmy – są pod względem czystości najbliższe temu, co może przywieźć sonda kosmiczna prosto z asteroidy – dodaje dr Michael Callahan z należącego do NASA Goddard Space Flight Center.