Kawałki ciał niebieskich będą chwytane przez długie pociski wbijane w ich powierzchnię.
„Ta technologia po raz pierwszy będzie w stanie z głębokości kilku metrów spod powierzchni ciała niebieskiego wyciągnąć próbki wielkości kilku kilogramów" – wskazał szef zespołu, prof. Robert Winglee z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w opisie projektu dla NASA. „To może znacznie zwiększyć naszą wiedzę o obiektach Układu Słonecznego i ich zasobach. Taki system oferuje możliwość pobrania kilku próbek z jednego obiektu lub – przy niewielkim wzroście kosztów misji – nawet kilku ciał niebieskich".
Rakieta na uwięzi
Roboty kosmiczne są coraz bardziej zdolne i niezależne, a naukowcy potrzebują do badań w laboratoriach coraz więcej próbek kosmicznej materii. Nic nie zastąpi ludzkiego szkiełka i oka w doświadczeniach, a nie ma możliwości, aby sonda kosmiczna zabrała aparaturę, którą dysponuje przeciętny uniwersytet.
Standardowym sposobem, aby uzyskać próbki i przywieźć je na Ziemię, jest sonda, która wyląduje na powierzchni ciała niebieskiego, zbierze niewielką ilość materiału, a następnie wystrzeli zasobnik z nim w kierunku Ziemi. Według takiego scenariusza przebiegała japońska misja Hayabusa, która w 2005 roku wylądowała na asteroidzie Itokawa.
– Nie mówimy o podobnej misji – przekonywał prof. Winglee podczas sympozjum NASA Innovative Advanced Concepts (NIAC) na Uniwersytecie Stanforda. – Mówimy o wykorzystaniu energii kinetycznej sondy lecącej z dużą prędkością w kierunku obiektu kosmicznego. Nie musimy go hamować, dzięki czemu wykorzystujemy pełną energię.