Opierając się na wydanych w ubiegłym tygodniu przez Watykan wskazówkach dotyczących celebracji liturgii Wielkiego Tygodnia oraz Wielkanocy, a także wytycznych opublikowanych przez Prezydium Konferencji Episkopatu w tej samej sprawie, niektórzy biskupi wydali już stosowne dekrety. Po wprowadzeniu przez rząd kolejnych ograniczeń, w tym m.in. tego, że w wydarzeniach religijnych będzie mogło brać udział maksymalnie pięć osób plus sprawujący posługę, hierarchowie będą musieli dekrety nowelizować. W praktyce oznacza to, że gromadzące zazwyczaj tłumy wiernych liturgie Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy odbędą się w tym roku w pustych świątyniach. Wiernym pozostaną jedynie transmisje internetowe.
Decyzja władz nie oznacza zamknięcia kościołów na klucz – choć pewnie wielu by tego chciało. Biskupi zapewne wystosują apel do księży, by zostawili je otwarte dla indywidualnej modlitwy, ale to na opiekunach świątyń będzie spoczywał obowiązek dbania o to, by jednorazowo w środku nie przebywało więcej niż pięć osób. Skomplikuje to tradycyjne adoracje podczas Triduum Paschalnego, ale trudno sobie wyobrazić, by ich w ogóle nie było. Od inwencji duszpasterzy będzie zależało, jak to w praktyce przeprowadzić. Można wprowadzić dyżury księży, lektorów czy starszych ministrantów, którzy będą liczyli wiernych, można też przeprowadzić adoracje przez internet. Ważne, by w tym trudnym czasie nie powiesić na drzwiach kościołów kłódek oraz kartki z napisem „nieczynne do odwołania".
Innymi słowy wymaga to od księży odrobiny wysiłku i niejako przekształcenia duszpasterstwa masowego w bardziej indywidualne. W wielu parafiach już się to dokonało. Pracy duszpasterskiej nie przerwano, ale przeniesiono ją w nieco inną – wirtualną – rzeczywistość. Księża nie zwolnili się z odpowiedzialności za tych, których im powierzono.
Konieczne jest, by ta odpowiedzialność zadziałała też w drugą stronę. Bardzo dużo w tych dniach mówimy o tym, że koronawirus uderzył w przedsiębiorców. Dużych i małych. Wiele osób już straciło źródło utrzymania. Rząd opracowuje system pomocy. I bardzo dobrze, bo tego wymagają chociażby zasady sprawiedliwości i pomocniczości.