Miasto jest gotowe wydać nawet do 150 mln, ale tylko na inwestycje, które i tak były planowane, a ich termin zostanie jedynie przyśpieszony. Strona kościelna najpierw stwierdziła, że sfinansuje tylko koszty związane z liturgią, ale ostatecznie zadeklarowała, że zapłaci też za rekultywację Błoń oraz użytkowanie szkół przez pielgrzymów, wodę, gaz, prąd i sprzątanie. Nie jest jasne, czy to ustępstwo jest wynikiem twardej postawy negocjacyjnej prezydenta Jacka Majchrowskiego czy też społecznych protestów. Na forach internetowych finansowanie ŚDM z pieniędzy podatników, delikatnie mówiąc, nie ma wysokich notowań. Zaprotestowała też inicjatywa Kraków przeciwko Igrzyskom, która wcześniej w drodze referendum doprowadziła do upadku idei zorganizowania pod Wawelem zimowych igrzysk olimpijskich.
Wracając jednak do pieniędzy. Kraków i Kościół, powołując się na fakt, że będzie to też wizyta głowy obcego państwa, oczekują od rządu wyłożenia nawet 120 mln zł. Rząd takich wydatków nie przewidział, no i mamy klops. Klops, a nawet dość dziwną sytuację, bo rząd powiedział, iż pieniędzy nie ma, ale odesłał władze Krakowa do ministerstw, które podobno środki na ten cel mają. Tak oto okazało się, że ministerstwa dysponują jakimiś pieniędzmi, którymi nie dysponuje rząd. Krakowskich dziennikarzy niespecjalnie to dziwi, bo już zdążyli się przyzwyczaić do faktu, że kwestia kosztów ŚDM i mających też wystąpić zysków nie jest całkiem jasna. To dlatego uważny czytelnik zapewne już zauważył, że podane przeze mnie sumy (150 mln miasta, nieokreślone wydatki Kościoła i 120 mln z ministerstw) nijak nie sumują się do wymienionych na początku 200 mln zł.
Nic dziwnego, że ofiarą finansowych kłopotów padli też wolontariusze. Organizatorzy spodziewają się od 1,5 do 2,5 mln pielgrzymów, więc wolontariuszy potrzeba ponad 20 tys. Otóż wszyscy oni oprócz deklaracji darmowej pracy przez tydzień, od sześciu do ośmiu godzin dziennie, muszą także wykupić plecak pielgrzyma oraz pokryć koszty zakwaterowania i wyżywienia. Na tym tle nastąpiła ciekawa polaryzacja w ruchu harcerskim. Teoretycznie laicki ZHP postanowił mimo wszystko wystawić 4 tys. wolontariuszy, pokrywając koszty ich utrzymania. Natomiast katolicki ZHR ciągle się targuje z kościelnymi organizatorami, bo uważa, że obowiązkowa opłata 550 zł za wolontariusza/harcerza to jednak przesada.
Wygląda na to, że jedyną rzeczą, która ma być za darmo, jest pogoda. To ważne, bo największe imprezy ŚDM odbędą się w plenerze. Pytany o ten problem przez „Wyborczą" ks. Grzegorz Suchodolski z Komitetu Organizacyjnego ŚDM odpowiedział: „W Manili jest taka tradycja, że jak się chce mieć pogodę, to trzeba zanieść tuzin jajek do sióstr klarysek. To się zawsze sprawdza. My zaniesiemy na pewno".