Rzeczpospolita: Od kilku lat w pracy naukowej zajmuje się pan działalnością wywiadu wojskowego PRL. W „Rzeczpospolitej" i w portalu Onet.pl ukazał się artykuł, w którym autorzy postawili tezę, że abp Sławoj Leszek Głódź w okresie swej pracy w Watykanie w latach 80. był uważany przez wywiad wojskowy PRL za informatora. To uprawnione stwierdzenie?
Bartosz Kapuściak, historyk z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach: Oczywiście. I wynika to nie tylko ze wspomnianego artykułu, ale przede wszystkim z przeglądu materiałów wywiadu Sił Zbrojnych PRL. Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli właśnie wywiad wojskowy, traktował ks. Sławoja Leszka Głódzia przez cały okres kontaktów z nim jako informatora nieświadomego. Różnica między współpracą świadomą a nieświadomą polega na tym, że służby ujawniają się bądź nie przed informatorem. Ale jeśli się przed informatorem ujawniają, zaczynają go „zadaniować" już na konkretne cele.