Zaproszenie na "bezpłatne leczenie" trafiło m.in. do 85-letniego pana Ireneusza. W "instytucie" nie przeprowadzono jednak ani badania lekarskiego, ani wywiadu. Doszło zaś do rzekomego "leczenia polem magnetycznym", za które pan Ireneusz miał zapłacić 2800 zł (zapłacił tysiąc). Do podpisu podsunięto mu też dokument, który był umową na drogi abonament medyczny. Pan Ireneusz nie mógł go skutecznie wypowiedzieć.
Sprawę podjął z urzędu Pełnomocnik Terenowy Rzecznika Praw Obywatelskich w Katowicach po artykule w „Gazecie Wyborczej". Rzecznik interweniował u Miejskiego Rzecznika Praw Konsumenta i w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Od Miejskiego Rzecznika Praw Konsumenta otrzymał odpowiedź, że konsument konsultował kwestię rozliczenia zawartej umowy. Nie przedstawił jednak dokumentów z nią związanych, zgłosił zaś wątpliwości co do ewentualnej dopłaty 1,8 tys. zł. Konsumentowi poradzono, aby nie dopłacał i złożono deklarację o włączeniu się rzecznika do postępowania, gdyby firma podjęła próbę egzekucji kwoty 1,8 tys. zł.
Po wymianie przez RPO korespondencji z UOKiK ustalono zaś, że Urząd prowadził dwa postępowania przeciw warszawskiej spółce działającej pod różnymi nazwami w całej Polsce.
Czytaj też: UOKiK karze za pakiety medyczne od św. Franciszka