Zyskają rolnicy, a stracą konsumenci

Możemy zliberalizować niektóre przepisy o bezpieczeństwie żywności. Polsce nie wolno jedynie mieć niższych standardów niż ustanowione przez Unię Europejską

Aktualizacja: 14.04.2008 08:19 Publikacja: 14.04.2008 02:21

Każdy kraj członkowski ma ograniczoną swobodę określania poziomów pozostałości pestycydów, które mogą się znaleźć w żywności i w paszach. Minimalne wymagania w tym zakresie obowiązują w całej Unii Europejskiej, ale poszczególne państwa mogą zaostrzać swoje standardy. To tzw. najwyższe dopuszczalne pozostałości (NDP), ustalane i aktualizowane na podstawie danych naukowych.

Art. 15 ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia (DzU z 2006 r. nr 171, poz. 1225 ze zm.) przewiduje, że Polska określa w rozporządzeniu najwyższe dopuszczalne limity pestycydów w jedzeniu, które trafia do sklepów. Rozporządzenie z polskimi limitami wydano ostatnio prawie rok temu, ale już raz było nowelizowane. Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, tłumaczy, że limity zawartości różnych substancji, które nie są obojętne dla zdrowia konsumentów, możemy poluzować, i to bez narażania się na krytykę ze strony Unii Europejskiej. – Nie chodzi o przywileje, ale o równe traktowanie polskich rolników w porównaniu z producentami rolnymi w innych krajach unijnych – tłumaczy.

Elżbieta Sieliwanowicz, specjalista ds. żywności z Federacji Konsumentów, sceptycznie podchodzi do zapowiedzi liberalizacji norm. – Nie sądzę, aby polscy rolnicy stosowali większe ilości środków ochrony roślin niż ich unijni koledzy – uważa. Dodaje, że z monitoringu zawartości pestycydów wynika, iż normy w tym względzie nie są przekraczane.

Co istotne, polską żywnością można handlować w całej Unii Europejskiej. Tak też będzie nadal, gdy nastąpi obniżenie limitów, ponieważ inne kraje członkowskie nie mogą zamykać swoich rynków przed żywnością, która spełnia co najmniej minimalne standardy europejskie. Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, zwraca jednak uwagę, że ta zasada działa niestety także w drugą stronę.

Oznacza to, że żywność z państw, które mają normy mniej surowe niż Polska (ale mieszczące się w standardach unijnych), może być swobodnie sprzedawana w naszych sklepach. W całej Unii Europejskiej obowiązuje bowiem zasada swobodnego obrotu żywnością, potwierdzona przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości (wyrok z 20 maja 1979 r., sygn. C-120/78, znany jako sprawa Cassis de Dijon). Ponadto nie ma już kontroli granicznych na granicach wewnętrznych Unii.

Andrzej Gantner podkreśla, że wyższe polskie standardy zmniejszają konkurencyjność polskiego rolnictwa.

Komisja Europejska proponuje zaostrzenie procedur wobec środków ochrony roślin. Obowiązującą od 1991 r. dyrektywę ma zastąpić, już od 1 września br., rozporządzenie przewidujące inne zasady dopuszczania pestycydów do stosowania. Będzie więc jeden akt prawny (zamiast wielu krajowych) obowiązujący we wszystkich państwach członkowskich. Część pestycydów zostanie w ogóle wycofana z rynku, użycie innych będzie zharmonizowane na terenie całej UE. Polsce ten pomysł się nie podoba.

Zdaniem naszych dyplomatów nowe procedury mają polegać na automatycznym odrzucaniu wielu środków, bez dokonywania pogłębionej analizy. Polscy naukowcy w ekspertyzie wykorzystywanej w negocjacjach przez resort rolnictwa ostrzegają, że może to spowodować spadek plonów ziemniaków, rzepaku, zbóż czy kukurydzy o 20 – 40 procent.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m. kosiarski@rp.pl

Każdy kraj członkowski ma ograniczoną swobodę określania poziomów pozostałości pestycydów, które mogą się znaleźć w żywności i w paszach. Minimalne wymagania w tym zakresie obowiązują w całej Unii Europejskiej, ale poszczególne państwa mogą zaostrzać swoje standardy. To tzw. najwyższe dopuszczalne pozostałości (NDP), ustalane i aktualizowane na podstawie danych naukowych.

Art. 15 ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia (DzU z 2006 r. nr 171, poz. 1225 ze zm.) przewiduje, że Polska określa w rozporządzeniu najwyższe dopuszczalne limity pestycydów w jedzeniu, które trafia do sklepów. Rozporządzenie z polskimi limitami wydano ostatnio prawie rok temu, ale już raz było nowelizowane. Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, tłumaczy, że limity zawartości różnych substancji, które nie są obojętne dla zdrowia konsumentów, możemy poluzować, i to bez narażania się na krytykę ze strony Unii Europejskiej. – Nie chodzi o przywileje, ale o równe traktowanie polskich rolników w porównaniu z producentami rolnymi w innych krajach unijnych – tłumaczy.

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara