Armia Izraela od kilku miesięcy planowała zmasowany atak na Rafah, argumentując, że ukrywa się tam dowództwo Hamasu, zniszczenie którego jest nadrzędnym celem rządu Benjamina Netanjahu. Tymczasem właśnie w Rafah schroniła się połowa populacji Strefy Gazy, 1,1 miliona ludzi, uciekając przed wojną.
W ostatnich tygodniach Stany Zjednoczone wywierały coraz większą presję na Netanjahu, aby nie przeprowadzał dużej operacji w Rafah, który stał się ostatnim bastionem Hamasu, ale który zapewnia także schronienie cywilom.
Inwazja na Rafah planowana od tygodni. USA grożą „zmianą polityki”
Sytuacja cywilów w Strefie Gazy była tematem rozmów prezydenta Joe Bidena i premiera Benjamina Netanjahu. Biden domagał się, aby Izrael przedsięwziął kroki mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa cywilów, ale żądania prezydenta USA nie okazały się skuteczne. Sytuację zaostrzyła tragedia z ostatniego tygodnia, gdy Izrael rakietami zaatakował samochody organizacji humanitarnej World Central Kitchen, oznakowane i poruszające się po uzgodnionej trasie, powodując śmierć siedmiorga wolontariuszy, w tym Polaka. Po tym zdarzeniu USA zażądały od Izraela, by ten wprowadził konkretne kroki w obronie cywilów, grożąc „zmianą własnej polityki”.
Oświadczenie Netanjahu jest pokłosiem ostrej reakcji jego skrajnie prawicowych partnerów z koalicji na wycofanie części wojsk ze Strefy Gazy.