Nawet Zełenski jest na podsłuchu

Amerykański wywiad najwyraźniej głębiej spenetrował rosyjskie siły zbrojne niż swojego ukraińskiego sojusznika.

Publikacja: 13.04.2023 03:00

Pentagon przyznał, że przecieki są autentyczne. Jednak skąd pochodzą – Departament Obrony jeszcze ni

Pentagon przyznał, że przecieki są autentyczne. Jednak skąd pochodzą – Departament Obrony jeszcze nie wie

Foto: shutterstock

Władze Egiptu wszystkiemu zaprzeczają. Rzecz jasna z oburzeniem. Jednak raport amerykańskiego wywiadu, który opisuje „Washington Post”, powołuje się na podsłuchaną rozmowę samego prezydenta Abd al-Fataha as-Sisiego z najwyższymi rangą egipskimi oficerami, w trakcie której rozważana jest możliwość dostarczenia Rosjanom amunicji i broni. Sprawa jest szokująca, bo chodzi o kraj, który od lat znajduje się w ścisłej czołówce największych biorców pomocy Stanów Zjednoczonych, bez której egipski reżim zapewne by nie przetrwał.

Jednak Rosja, skąd Egipcjanie sprowadzają istotną część importowanej żywności i skąd przyjeżdża znaczna część zagranicznych turystów, najwyraźniej ma skuteczne metody presji na Kair.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Warszawy nie stać na fałszywy ruch

Wyścig z czasem

W największym w USA od zdrady Edwarda Snowdena w 2013 r. wycieku danych wywiadowczych potencjalnych przykładów zdrady wśród zachodnich aliantów jest więcej. Jeden z nich, opisany przez agencję Associated Press, dotyczy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To kraj, który nie tylko nigdy nie potępił rosyjskiej inwazji i nie przyłączył się do sankcji nałożonych na Rosję, ale okazał się kluczowym pośrednikiem w transakcjach finansowych między Moskwą a resztą świata.

Czytaj więcej

Co dalej z ukraińską ofensywą

Teraz okazuje się, że mógł być otwarty na współpracę wywiadowczą z rosyjskimi służbami. Tak przynajmniej twierdzą Rosjanie, których podsłuchali Amerykanie. Oczywiście podobnie jak Egipt Zjednoczone Emiraty Arabskie wszystkiemu zaprzeczają. Ale w Waszyngtonie sprawę traktuje się jak najbardziej poważnie. Tu trwa niezwykły wyścig z czasem. Departament Sprawiedliwości powołał specjalną jednostkę, która ma zidentyfikować, kto stoi za przeciekami. Chodzi o zatrzymanie sprawców, zanim światło dzienne nie ujrzą nowe dokumenty o krytycznym znaczeniu dla dalszej obrony Ukrainy.

Amerykanie potwierdzili, że około sto stron raportów, które już stały się domeną publiczną, jest autentycznych, choć w punktowych kwestiach (jak skala strat w ludziach Rosji) zostały zmienione. Dokumenty przygotowała CIA oraz Kolegium Połączonych Szefów Sztabów na podstawie doniesień wielu amerykańskich agencji zajmujących się wywiadem. Chodzi o zdjęcia materiałów opublikowane w sieci: sygnał, że najpewniej doszło do wyniesienia tajnych dokumentów przez jedną z kilkuset czy nawet kilku tysięcy osób, które mają do nich dostęp, a nie zhakowania sieci informatycznej władz.

Czytaj więcej

Kto uszkodził rosyjski samolot? Ukraińscy agenci czy lokalni partyzanci

Być może najbardziej zaskakujący wniosek z przecieku jest stopień penetracji przez Amerykanów rosyjskich sił zbrojnych. Do tego stopnia, że Waszyngton przynajmniej do tej pory był w stanie ostrzec Ukraińców, kiedy i w jaki dokładnie cel zostaną przeprowadzone operacje wroga.

W znacznie mniejszym stopniu Amerykanie kontrolują jednak swojego ukraińskiego sojusznika. W pewnym stopniu odniósł się do tego we wtorek sekretarz stanu Antony Blinken, wskazując, że choć „Ameryka wspiera wojskowo Ukraińców, to ci samodzielnie decydują o dalszym przebiegu walk”.

Uderzenie na Kreml

Tyle że jeśli konflikt wymknie się spod kontroli, skutki dotkną całego świata. Dokumenty rzucają nowe światło na powody, dla których administracja Joe Bidena od wielu miesięcy odrzuca prośby Kijowa o dostarczenie wyrzutni dalekiego zasięgu. Do tej pory sądzono, że chodzi o uniknięcie bezpośredniego ataku na Krym. Teraz okazuje się, że Ukraińcy mogliby się zdobyć na znacznie śmielsze uderzenia.

Podsłuchana rozmowa z udziałem samego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego wspomina o możliwości ataku na Rostów nad Donem. Z kolei Agencja Wywiadu Departamentu Obrony nie wyklucza uderzenia rakietowego w sam Kreml. I spodziewa się w takim przypadku odpowiedzi nawet z użyciem taktycznej broni jądrowej i ogłoszenia powszechnej mobilizacji przez Władimira Putina.

Być może, aby mieć lepszą kontrolę nad strategią Kijowa, na terenie Ukrainy przebywa około 100 agentów sił specjalnych państw NATO – wynika z przecieków. To jedna z największych rewelacji, na jakie do tej pory natrafiono w tajnych dokumentach. Około połowy wspomnianych agentów pochodzi z Wielkiej Brytanii, kluczowego sojusznika Ukraińców w Europie. Ale jest też 17 Łotyszy, 15 Francuzów, 14 Amerykanów i jeden Holender. Ich rola nie została sprecyzowana, jednak musi być bardzo istotna, skoro alianci uznali, iż warto zaryzykować nawet za cenę uznania przez Moskwę, że NATO jest bezpośrednio zaangażowane w ten konflikt.

Nie mniej szokujące jak kontakty, które najwyraźniej nawiązał Kreml z Egiptem i Emiratami, jest misja, jaką Grupa Wagnera przeprowadziła na terenie Turcji. Tu, w kraju NATO, podjęła rozmowy o dostawach broni i amunicji. Do tej pory było wiadomo, że Recep Erdogan gra na dwa fronty, byle realizować swoje plany przekształcenia kraju w mocarstwo regionalne. Starał się więc pośredniczyć w uruchomieniu eksportu ukraińskiego zboża przez Morze Czarne, a nawet w rozpoczęciu rozmów pokojowych. Dostarczenie broni rosyjskim oddziałom paramilitarnym byłoby przekroczeniem czerwonej linii dla Amerykanów.

Jednak z przecieków wyłania się obraz Wagnera jako organizacji prawdziwie globalnej. W samym Mali umieściła ona ponad 1,6 tys. żołnierzy. Tak wielu, że wywołuje to obawy o bezpieczeństwo Wybrzeża Kości Słoniowej. Przede wszystkim jednak struktura utworzona przez Jewgienija Prigożyna w każdej chwili może być skutecznym narzędziem w rękach Putina dla destabilizacji Europy od południa, choćby uruchamiając potężną falę migracyjną.

Teraz Wagner chce przynajmniej w jakimś stopniu podobną pozycję uzyskać wobec Ameryki: poprzez rozwinięcie swojej działalności na Haiti. Tu miałby zaoferować pacyfikację lokalnych grup przestępczych, które od lat uniemożliwiają rozwój kraju.

Przecieki mogą jednak także zmienić przebieg wojny w samej Ukrainie. Znalazła się wśród nich cenna mapa dokładnego rozlokowania ukraińskich systemów obrony przeciwlotniczej. A także ostrzeżenie, że już na początku maja zabraknie im amunicji. Do tej pory rosyjskie lotnictwo nie było w stanie przedrzeć się przez tę linię obrony, co chroniło w znacznym stopniu miasta Ukrainy przed atakiem wroga z powietrza. Teraz może się okazać inaczej, tym bardziej, że Zachód ma trudności ze zgromadzeniem wystarczającej amunicji dla Ukraińców.

W sukurs mogłaby tu przejść Korea Południowa, która ma jej wielkie zapasy. Jak wynika z przecieków, Seul odmawia w obawie przed wsparciem przez Moskwę reżimu Kim Dzong Una nowoczesną bronią. I tu sięgają macki Kremla.

Władze Egiptu wszystkiemu zaprzeczają. Rzecz jasna z oburzeniem. Jednak raport amerykańskiego wywiadu, który opisuje „Washington Post”, powołuje się na podsłuchaną rozmowę samego prezydenta Abd al-Fataha as-Sisiego z najwyższymi rangą egipskimi oficerami, w trakcie której rozważana jest możliwość dostarczenia Rosjanom amunicji i broni. Sprawa jest szokująca, bo chodzi o kraj, który od lat znajduje się w ścisłej czołówce największych biorców pomocy Stanów Zjednoczonych, bez której egipski reżim zapewne by nie przetrwał.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Zmasowany atak powietrzny Rosji na Ukrainę. Polska poderwała myśliwce
Konflikty zbrojne
Ukraińscy pułkownicy planowali zamach na Zełenskiego? Kreml lekceważy doniesienia SBU
Konflikty zbrojne
Rosja grozi, że będzie strzelać do francuskich żołnierzy na Ukrainie
Konflikty zbrojne
Granica polsko-białoruska. Rosyjski dezerter zatrzymany po ucieczce z frontu
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Wiadomo dlaczego USA wstrzymały dostawy broni dla Izraela