Ukraińcy mogą już na poczcie odbierać za darmo energooszczędne żarówki. UE dostarczy ich 35 milionów, co wydatnie ma pomóc w zmniejszeniu zużycia energii elektrycznej. Dodatkowo UE podłączyła Ukrainę do swojej sieci, w razie blackoutów będzie mogła ratować ten kraj dostawami prądu. Unijni eksperci mają też pomóc Ukrainie w tworzeniu rodzinnych domów dziecka dla sierot po ofiarach wojny.
– Nie chcemy, żeby dorastały w sierocińcach, które są sowiecką spuścizną. Mamy inne podejście do człowieka, do rodziny – powiedział Wołodymyr Zełenski po spotkaniu z Ursulą von der Leyen.
To tylko kilka z konkretnych przykładów współpracy Ukrainy z UE, która nabrała niesłychanego rozpędu od momentu wybuchu wojny, a jeszcze bardziej od przyznania Ukrainie statusu kandydata do UE, co nastąpiło w czerwcu 2022 roku. Teraz Ukraina jest bardzo bliskim partnerem, któremu wszyscy chcą pomóc w radzeniu sobie ze skutkami wojny i wypełnianiu unijnych standardów.
Czytaj więcej
W Hadze powstanie międzynarodowe centrum ścigania zbrodni rosyjskiej agresji na Ukrainę - poinformowała w czwartek szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Symbolicznym tego przykładem jest wyjazd Komisji Europejskiej do Kijowa, gdzie spotkała się z czwartek z rządem Ukrainy. Przewodnicząca KE odwiedziła Ukrainę już po raz czwarty od wybuchu wojny, ale po raz pierwszy nie była sama – towarzyszyło jej aż 15 komisarzy. To sytuacja bez precedensu: wyjazdowe posiedzenia Komisji Europejskiej z rządem odbywają się w praktyce tylko raz na pół roku w krajach UE, które właśnie przejmują rotacyjną prezydencję. Tym razem komisarze pojechali do kraju trzeciego, na dodatek ogarniętego wojną.
Jak powstanie warszawskie
Towarzyszyła im grupa korespondentów europejskich mediów, w tym „Rzeczpospolitej”. Najpierw lot do Rzeszowa, stamtąd przejazd samochodami do Przemyśla i nocny pociąg do Kijowa. Na prośbę strony ukraińskiej, która musi zapewniać bezpieczeństwo tej niezwykłej wizycie, informacja o niej była trzymana w tajemnicy do ostatniej chwili. Dopiero po dotarciu do Kijowa von der Leyen zamieściła tweety o podróży.
W Kijowie blisko rok od inwazji Rosji wojny wprost nie widać. Miasto nie doznało praktycznie zniszczeń, korki na ulicach jak w normalnych czasach, może trochę mniej otwartych sklepów i restauracji. Tego, że kraj pogrążony jest w krwawym konflikcie z potężnym sąsiadem, można się domyślić z faktu, jak dobrze chroniona jest okolica biur prezydenckich – cały kwartał ulic jest zamknięty, żołnierze kontrolują wszystkich wjeżdżających.
Wojnę Ukraińcy eksponują też na różnych instalacjach artystycznych i w muzeach. Na placu przed cerkwią św. Michała stoją zniszczone rosyjskie wozy bojowe, a obok zdjęcia, które porównują wojnę na Ukrainie z powstaniem warszawskim. I tak zniszczone zakłady Azowstal w Mariupolu zestawiono z ruinami Hali Świętojerskiej, rannego Zygmunta Sowińskiego „Ostoję” z Dmytrem Kozackim „Orestem”, a pożar kamienicy przy Jasnej ze zwęglonymi zwłokami cywilów zabitych przez rosyjskich okupantów w Buczy. To wystawa, która ma pokazać, że Rosjanie – podobnie jak Niemcy blisko 80 lat temu – mordują cywilów.
Hordy i ukrzyżowanie
Wojna na Ukrainie jest pierwszą, której świadectwa są upubliczniane, zanim jeszcze się zakończyła. Jurij Sawczuk, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, oprowadza nas po uruchomionej już w maju 2022 roku, a więc zaledwie trzy miesiące po rosyjskiej inwazji, wystawie temu poświęconej. Wita nas ułożona na podłodze czerwona gwiazda wypełniona rosyjskimi butami. – Te buty to symbol okupanta – tłumaczy mi Sawczuk. Cała wystawa składa się z eksponatów zbieranych na polu bitwy – sprzęt, mundury, dokumenty czy racje żywnościowe rosyjskich żołnierzy, a także kawałki uzbrojenia. To wszystko składa się na część zatytułowaną „Hordy”.
Czytaj więcej
Konstantin Jefremow, były porucznik rosyjskiej armii, który zbiegł na Zachód i jest uznawany przez Moskwę za zdrajcę i dezertera, w rozmowie z BBC przyznaje, że rosyjska armia dopuszczała się na Ukrainie tortur wobec Ukraińców.
W drugiej części, zatytułowanej „Ukrzyżowanie Ukrainy”, widzimy fragmenty poniszczonych sprzętów kościelnych czy zniszczonych nagrobków. A w piwinicy muzeum odtworzona w skali 1:1 część schronu z Chobiela, w którym przez 37 dni ukrywało się 120 osób. W tym okresie dwie osoby zmarły. Wydawałoby się, że w kraju, w którym wojna jest wszechobecna, takiej wystawy nikt nie będzie chciał oglądać. Ale jest inaczej. – W ubiegłym roku przyszło do nas 40 tysięcy osób. Wielu ukraińskich żołnierzy, uciekinierzy z Ukrainy Wschodniej, gdzie ciągle toczą się walki, czy Ukraińcy, którzy wracają z emigracji – opowiada mi Sawczuk.
Ale gromadzenie świadectw wojny nie tylko ma służyć utrzymywaniu pamięci w muzeach. Celem jest także wymierzenie sprawiedliwości. Tym zajmują się organizacje praw człowieka, które stworzyły inicjatywę Trybunał dla Putina.
– Ta wojna jest bezpośrednim efektem bezkarności Rosji w przeszłości po II wojnie światowej, po wojnie czeczeńskiej czy wojnie w Donbasie. Chcemy przerwać ten zaklęty krąg – mówi „Rzeczpospolitej” Denis Wołocha, z Charkowskiej Grupy Ochrony Praw Człowieka. W inicjatywie bierze także udział Centrum Swobód Obywatelskich, które razem z rosyjskim Memoriałem i białoruskim obrońcą praw człowieka Alesiem Bialackim dostało w ubiegłym roku Pokojową Nagrodę Nobla.
– Robimy zdjęcia, przeprowadzamy wywiady z ludźmi – opowiada przedstawiciel organizacji Swetosław Ruban. Celem jest zebranie dowodów dla sądu, który zajmie się ukaraniem odpowiedzialnych za wywołanie tej wojny.