Coraz większe straty najeźdźców. Front stoi w miejscu, Rosjanie i tak giną

Ukraiński sztab generalny szacuje, że w ciągu ostatnich czterech dni pięciokrotnie zwiększyła się liczba ginących na wojnie rosyjskich żołnierzy. Mimo, że front stoi w miejscu.

Publikacja: 02.11.2022 15:17

Coraz większe straty najeźdźców. Front stoi w miejscu, Rosjanie i tak giną

Foto: Генеральний штаб ЗСУ / General Staff of the Armed Forces of Ukraine

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 252

Po zakończeniu wrześniowej ofensywy na wschodzie (w obwodach charkowskim i ługańskim) straty rosyjskie podawanych przez Kijów wynosił 100-150 żołnierzy dziennie. Nagle, od 30 października wzrosły one nawet do 950 zabitych w ciągu jednego dnia – czyli 7-9 razy więcej niż w poprzednich dniach. Jednak już od 20 października zaczęto notować dwukrotny wzrost rosyjskich strat, w porównaniu z początkiem miesiąca.

Tymczasem – dla porównania - w czasie całej bitwy o Monte Cassino, podczas dwóch szturmów w górach od 12 do 19 maja, polski II Korpus stracił w sumie 923 żołnierzy.

Czytaj więcej

Ukraińcy bez prądu i wody. Ale wciąż wolni

Dane ukraińskiego sztabu generalnego dotyczące rosyjskich strat można traktować jedynie jako przybliżone szacunki. Tym bardziej, że agresor ginie na terenach do których ukraińscy żołnierze nie mają dostępu i nie mogą policzyć zabitych.

Ale jednak, jak zauważył jeden z zachodnich ekspertów „nawet niezależni obserwatorzy wskazują na rosnące rosyjskie straty, zarówno w żołnierzach, jak i sprzęcie”. Grupa ekspertów Oryx od początku wojny próbuje potwierdzać straty sprzętu (zarówno rosyjskiego, jak i ukraińskiego) na dostępnych w internecie zdjęciach i nagraniach wideo. Również oni zgadzają się, że ostatnio Rosjanie tracą bardzo dużo – wyliczanie rozbitych 1 listopada czołgów, wozów bojowych i ciężarówek zajęło aż dwie strony. Ukraińskie dowództwo też szacuje, że kremlowska armia zaczęła tracić po kilkanaście-kilkadziesiąt czołgów i wozów bojowych dziennie.

Ukraińcy uważają, że liczba zabitych rosyjskich żołnierzy gwałtownie wzrosła głównie z powodu nadejścia kolejnych dostaw zachodniej artylerii

Tymczasem walki pozycyjne skupiają się jedynie na trzech odcinkach frontu. Na wschodzie między Swatowe a Kreminną, w centrum – od Makijiwki do Bachmutu, a na zachodzie – w północnej części chersońskiego przyczółku.

Sami Ukraińcy uważają, że liczba zabitych rosyjskich żołnierzy gwałtownie wzrosła głównie z powodu nadejścia kolejnych dostaw zachodniej artylerii. Dowódcy na pierwszej linii frontu zastrzegają, że „jeszcze nie ma parytetu artylerii z Rosjanami”, ale dzięki ruchliwości i lepszemu sprzętowi udaje się uzyskiwać równowagę. W ciągu poszczególnych dni ukraińska artyleria po 130-180 razy ostrzeliwuje różne cele rosyjskie.

Sprzęt zaś oznacza również znaczną ilość dronów zwiadowczych (jak i bojowych) oraz radary do wykrywania pozycji artylerii przeciwnika. To oznacza, że ataki docierają coraz głębiej na zaplecze przeciwnika.

- Tylko w telewizji wszystko ślicznie wygląda. Tak, tak posuwamy się. Gdzie się posuwamy!? Nawalili nam jak pijanym kociętom. W czasie transportu. 12 zabitych, ponad 40 rannych. Dostaliśmy z moździerzy, nawet nie dojechaliśmy. Wszyscy skakali z ciężarówek, wszystkie rzeczy diabli wzięli. No, ja miałem wszystko w jednym plecaku, na plecach, to ocalał. A dowódca kompanii uciekł - jeden z rosyjskich żołnierzy opisywał realia frontu w telefonicznej rozmowie z żoną. Połączenie przechwycił ukraiński wywiad elektroniczny.

- Cholerne straty. Dowódca naszego plutonu został ranny, sam go opatrywałem. (…) Teraz wszyscy do mnie się zwracają, a co ja mam im odpowiadać? Najbliższy sztab jest 4,5 kilometra stąd, a błoto po kolana. A jak tam dojdę, to i tak mnie poślą do diabła.(…) – kontynuował żołnierz będący najwyraźniej świeżo zmobilizowanym.

Część ekspertów szybko rosnące straty wiąże właśnie z pojawieniem się w okopach masy źle wyszkolonych (a właściwie w ogóle nie szkolonych) i źle wyposażonych żołnierzy z putinowskiej mobilizacji, ogłoszonej 21 września. Sam rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu przyznał, że spośród 300 tysięcy poborowych (obserwatorzy podejrzewają, iż jest ich więcej, nawet pół miliona) już 87 tysięcy znalazło się na froncie.

Rosyjska armia cały czas atakuje w centralnej części frontu

- Wysyłanie poborowych do wojsk (na froncie), które i tak nie są najlepiej wyposażone oraz mają niskie morale, jest jak wpychanie mięsa do maszynki do mielenia mięsa – podsumował decyzje Kremla były dowódca amerykańskich wojsk w Europie, gen. Mark Hertling. Uwagi generała dotyczyły co prawda przyczółku chersońskiego, ale można je chyba odnieść i do całego frontu.

W kilku jego miejscach (m.in. w okolicach Bachmutu i Chersonia) Ukraińcy zauważyli, że dotychczas siedzące w okopach rosyjskie oddziały – lepiej uzbrojone i doświadczone, bo dłużej walczące – zaczynają cofać się w głąb zaplecza (tworząc coś w rodzaju drugiej linii obrony,) a ich miejsce zajmują poborowi.

Jednocześnie jednak rosyjska armia cały czas atakuje w centralnej części frontu. Według zgodnej opinii ekspertów świeżo zmobilizowani żołnierze nadają się ewentualnie do prowadzenia obrony, a w ataku są zarówno bezbronni, jak i nieprzydatni. Ale pod naciskiem Kremla (a chyba i osobiście prezydenta Putina) armia czwarty miesiąc atakuje okolice Bachmutu. Eksperci obliczyli, że w tym czasie Rosjanom udało się zająć tam 16 kilometrów kwadratowych (dwa kilometry w okolicach miejscowości Piski i 14 koło Bachmutu). Jednocześnie jednak stracili ponad 13,3 tys. km kwadratowych w obwodach charkowskim, chersońskim, mykołajiwskim i ługańskim.

Szef firmy najemników Wagner Jewgienij Prigożin – którego oddziały stanowią znaczącą część atakujących Bachmut – przyznał, że szturmujący posuwają się jedynie 100-200 metrów dziennie. „Według rosyjskiej doktryny militarnej atakujący powinni pokonywać 30 kilometrów dziennie” – zauważył brytyjski wywiad.

Ani Prigożin, ani Brytyjczycy nie podają jakim kosztem Rosjanie zdobywają te 100-200 metrów.

Po zakończeniu wrześniowej ofensywy na wschodzie (w obwodach charkowskim i ługańskim) straty rosyjskie podawanych przez Kijów wynosił 100-150 żołnierzy dziennie. Nagle, od 30 października wzrosły one nawet do 950 zabitych w ciągu jednego dnia – czyli 7-9 razy więcej niż w poprzednich dniach. Jednak już od 20 października zaczęto notować dwukrotny wzrost rosyjskich strat, w porównaniu z początkiem miesiąca.

Tymczasem – dla porównania - w czasie całej bitwy o Monte Cassino, podczas dwóch szturmów w górach od 12 do 19 maja, polski II Korpus stracił w sumie 923 żołnierzy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Ukraińska poczta uczciła topienie rosyjskich okrętów znaczkiem
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 798
Konflikty zbrojne
Krwawy ślad wracających z wojny. Byli żołnierze zabijają w Rosji
Konflikty zbrojne
Marder i Leopard na „wystawie” w Moskwie. Kreml chwali się zdobyczami
Konflikty zbrojne
Podpalono letni dom szefa Rheinmetallu. Zemsta za broń dla Ukrainy?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił