Powszechna mobilizacja czy broń atomowa - ślepe zaułki wojny Putina

Kreml zaplątał się w konflikcie z Ukrainą. Nie wie co robić dalej z przeciwnikiem, który nie daje się pokonać.

Publikacja: 20.09.2022 14:56

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 209

Wodzowie „Ludowych Republik” z Doniecka oraz Ługańska wystraszyli się ukraińskiej kontrofensywy i teraz chcą formalnie zostać częścią Rosji. Sądzą, że w ten sposób utrzymają władzę nad tymi terytoriami.

Dołączyli do nich kolaboranci z obwodów chersońskiego i zaporoskiego.

Czytaj więcej

W Chersoniu też referendum ws. włączenia do Rosji. Podano datę

Wszyscy chcieliby powtórzyć stalinowski trik (częściowo odbywający się na ziemiach obecnej Ukrainy) z października 1939 roku. Wtedy, na terenach pod sowiecką okupacją, odbyły się wybory do tzw. Zgromadzeń Ludowych Zachodniej Ukrainy i Białorusi, a te poprosiły Moskwę o przyłączenie do „wielkiej ojczyzny proletariatu”.

Za przeprowadzeniem ponownie tej operacji NKWD - tym razem w formie "referendów o wstąpieniu do Rosji" - opowiedziała się już część moskiewskiego establishmentu politycznego. Uznanie obszarów Ukrainy za własne terytoria formalnie umożliwi ogłoszenie powszechnej mobilizacji w Rosji. Wróg bowiem przekroczy granice, a to wystarczający powód.

Czytaj więcej

Miedwiediew za aneksją Donbasu. "To będzie nieodwracalne"

Były prezydent Dmitrij Miedwiediew czy szef Dumy Wiaczesław Wołodin uważają, że to doskonały sposób, by może nie wygrać wojnę, ale by utrzymać już podbite terytoria. Jednocześnie jeszcze lepszy, by przelicytować innych w otoczeniu Putina i umocnić tam swą pozycję. Chodzi głównie o osłabienie obecnych prezydenckich faworytów: wodza Czeczenii Ramzana Kadyrowa i wodza najemników, Jewgienija Prigożina.

Kreml nie ma nic przeciw walkom różnych koterii (zgodnie z zasadą „dziel i rządź”), ale boi się radykalnych rozwiązań takich jak mobilizacja. Nie wie bowiem, jak zareaguje na to „wielki niemowa”, jak o rosyjskim społeczeństwie mówią socjologowie.

Obecnie można jedynie domyślać się, że 15-25 proc. Rosjan to „imperialiści” popierający wojnę. Kolejne ok. 20 proc. to opozycja i wszelkiego rodzaju przeciwnicy najazdu na Ukrainę. Ale największą grupę stanowią ci, którzy ani nie są za, ani przeciw – dopóki władze pozwalają im żyć spokojnie własnym życiem obok wojny. Wielką zagadką jest jak zareagują na mobilizację własnych dzieci. Administracja prezydenta raczej domyśla się niż wie, że bardzo niechętnie. A raz podjęta niewłaściwa decyzja nie może być cofnięta, za to może doprowadzić do zmiany lokatorów Kremla.

Ponadto mobilizacja nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów wojskowych. Była przeprowadzana w zeszłym stuleciu, gdy żołnierz dostawał karabin i szedł do okopów. Teraz armia potrzebuje przede wszystkim specjalistów. A na ich wyszkolenie potrzebne są miesiące, których Moskwa nie ma.

Czytaj więcej

Dowódcy wojskowi USA niechętni dostarczaniu Ukrainie rakiet większego zasięgu

„Kremlowscy patrioci” mają też inny pomysł. Uznanie okupowanych terenów za własne w pełni rozciągnie na nie rosyjskie prawo, w tym doktrynę wojenną. A ta przewiduje użycie broni atomowej w obronie kraju. Dokładne sformułowania dokumentu („użycie w przypadku egzystencjalnego zagrożenia”) nie mają znaczenia dla „patriotów”, a chyba i Putina. Dlatego od kilku tygodni trwa w Rosji kampania propagandowa mająca przyzwyczaić mieszkańców do myśli, że ich kraj może użyć takiego rodzaju broni – oczywiście bez konsekwencji dla własnego terytorium.

Jak zareaguje przywódca mocarstwa nuklearnego którym są Indie na użycie przez Putina broni atomowej?

Jednak broń nuklearna – w przeciwieństwie do, powiedzmy, bagnetu – jest bronią globalną, co oznacza że jej wpływ daleko wykracza poza pola bitew, na których ewentualnie zostanie użyta.

Prezydent Joe Biden już przestrzegł Putina przed sięganiem po nią. Można przyjąć, że Rosjaninowi tylko dostarczyło to zadowolenia – zmusił w końcu USA do zaniepokojenia się. Ale na niedawnym szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Aszchabadzie premier Indii, Narendra Modi, publicznie skrytykował Putina mówiąc, że „nie czas teraz na wojnę”. Przy czym Hindus mówił o obecnym, konwencjonalnym konflikcie. A jak zareaguje przywódca mocarstwa nuklearnego którym są Indie na użycie przez Putina broni atomowej? Tego nikt nie wie, również Kreml. Reakcja innych państw atomowych – przede wszystkim Chin – także pozostaje zagadką.

Można jedynie się domyślać, że wywoła ona wściekłość Pekinu. Dopóki potęga państw mierzona jest liczebnością armii i wielkością gospodarki Chiny są na czele, wraz z USA. Ale ich arsenał jądrowy jest znacznie mniejszy od amerykańskiego i rosyjskiego, jeśli więc zostanie postawiony na szalę, Pekin znajdzie się na przegranej pozycji. Takiego poniżenia chyba Putinowi nie daruje.

Wodzowie „Ludowych Republik” z Doniecka oraz Ługańska wystraszyli się ukraińskiej kontrofensywy i teraz chcą formalnie zostać częścią Rosji. Sądzą, że w ten sposób utrzymają władzę nad tymi terytoriami.

Dołączyli do nich kolaboranci z obwodów chersońskiego i zaporoskiego.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowała Rosję rakietami dalekiego zasięgu. USA wysłały je "w tajemnicy"
Konflikty zbrojne
Łapówki i zdrada stanu w rosyjskim Ministerstwie Obrony. Zatrzymano zaufanego człowieka Szojgu