Renault zaczął zastanawiać nad takim ruchem, kiedy prezydent Wołodymyr Zełenski zaapelował w zdalnym wystąpieniu 23 marca we francuskim Zgromadzeniu Narodowym o rezygnację przez francuskie firmy z „finansowania machiny wojennej Putina”.

Dla Francuzów decyzja była szczególnie trudna. Żaden zachodni koncern motoryzacyjny nie zaangażował się w Rosji tak mocno. Renault sprzedawał tu około 500 tys. aut rocznie. Przejął 68 proc. udziałów w firmie Łada i radykalnie zmodernizował jej zakłady w Togliatti nad Wołgą.

Za oddanie sieci sprzedaży Renault oraz zakładów Łada Francuzi otrzymają po jednym rublu. Będą jednak mogli w ciągu sześciu lat odkupić je po tej samej stawce. Na razie zakłady w Togliatti przejęły władze Moskwy. Chcą we współpracy z producentem ciężarówek Kamaz wytwarzać auta pod istniejącą od blisko 80 lat marką Moskwicz. Renault, dla którego Rosja była drugim rynkiem zbytu, ocenia swoje straty na 2,2 mld euro. Jednak francuskie państwo, które pozostaje największym akcjonariuszem koncernu (15 proc. udziałów), miało w obliczu brutalnej wojny wypowiedzianej przez Putina coraz większe trudności w utrzymaniu tej inwestycji. Ministerstwo Gospodarki w Paryżu tłumaczyło we wtorek, że wobec braku części firma i tak była skazana na wstrzymanie produkcji i potężne straty przez nadchodzące lata.

Czytaj więcej

Kijów nie wyklucza podniesienia podatków i nacjonalizacji

Ale jeszcze większe straty (3,1 mld euro) poniósł czołowy francuski bank Societe Generale. Ogłosił on wycofanie się z inwestycji w Rosbanku. W tym samym czasie udziały na rosyjskim rynku odsprzedał Łukoilowi holendersko-brytyjski potentat naftowy Shell. Porzucenie wszystkich swoich restauracji w Rosji ogłosił też McDonald’s, którego obecność była symbolem początków budowy kapitalizmu na gruzach ZSRR. W ten sposób Rosja Putina coraz bardziej separuje się od globalnej gospodarki.