Rosjanie wycofują się z przedmieść Kijowa, pozostawiając ślady masowych zbrodni. Przegrywają i w terenie, i w przestrzeni medialnej. Władimir Putin pogodzi się z porażką i zakończy tę wojnę?
Nie tylko my, w zachodniej Europie, ale nawet Ukraińcy mają skłonność do przypisywania Putinowi własnego rozumowania. Od października Amerykanie przekonywali Wołodymyra Zełenskiego, że inwazja jest za rogiem. A on w to nie wierzył, odkładał przygotowania do obrony. Dlaczego? Bo ukraiński wywiad orientował się w mizernym stanie rosyjskiej armii i nie wierzył, że z takim wojskiem można się porwać na tak ogromne przedsięwzięcie, jakim jest opanowanie Ukrainy. Tyle że Putin ma inny sposób rozumowania. Jego celem jest odbudowa imperium i z tego nie zrezygnuje. Będzie wykorzystywał wszelkie okazje, aby to urzeczywistnić. W niektórych przypadkach mu się to uda, w innych będzie musiał się cofnąć.
Co teraz zrobi?
To zależy od poczucia czasu, jaki nim kieruje. Jeśli uważa, że zostało mu jeszcze dziesięć lat, powtórzy wariant krymsko-doniecki: zamrozi na jakiś czas konflikt na Ukrainie, aby go wznowić, gdy warunki po temu będą dla Rosji lepsze. Jeśli jednak uważa, że został mu rok, będzie dążył do rozstrzygnięcia teraz.
Czytaj więcej
Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow oskarżył wojska rosyjskie o masakrę ludności cywilnej w mieście Bucza, gdzie - jak podają ukraińskie media - znaleziono aż 340 ciał.