Szkice wojny z Przemyśla. Dworzec, który staje się początkiem nowego życia

Jeden z pierwszych przystanków uchodźców z Ukrainy odwiedziłam na początku marca. Przemyśl w czasie wojny na Ukrainie to miejsce spotkań, autentyczne i gościnne.

Publikacja: 19.03.2022 07:24

Uciekinierzy z Ukrainy przed dworcem w Przemyślu

Uciekinierzy z Ukrainy przed dworcem w Przemyślu

Foto: AFP

Okolice dworca głównego w Przemyślu. Jest ósmy dzień wojny. Jest zimno. Jest gęsto. Z wolontariuszami, pracownikami służb i dziennikarzami czekamy przy barierkach na Ukraińców. Lada moment powinniśmy zobaczyć ich, wysiadających z pociągu ze Lwowa. Podobno jadą nim od wieczora, dnia poprzedniego.

Po mojej prawej stronie stoi para starszych ludzi. Ona trzyma bukiet sztucznych czerwonych róż. Czeka na siostrę.

- To nasz znak rozpoznawczy - mówi kobieta, uważnie obserwując wysiadających Ukraińców. Kwiatów nie da się nie zauważyć.

Dzieci z wojennymi plecakami

Z pociągu wychodzą głównie starsze kobiety oraz matki z dziećmi. Mężczyźni? Starcy. Młodzi walczą o wolną Ukrainę.

Zasada dla oczekujących na Ukraińców krewnych jest taka: rozpoznajesz go, dajesz znać policjantowi, on potem przesuwa barierki i przechwytujesz przyjezdnego. Jednak w takim tłumie wysiadających nie jest to takie proste.

Prawie połowa wszystkich ukraińskich pasażerów pociągu to dzieci. Szczególnie dużo tych najmłodszych. Starsze niosą plecaki. Kiedyś szkolne, teraz wojenne… Do szkoły w najbliższych dniach nie pójdą. Teraz pomagają matkom nieść jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy. Trzymają w rękach plastikowe torebki z czekoladami, sokami i kanapkami.

Czytaj więcej

Przemyska wieża Babel. 25-35 tysięcy uchodźców dziennie

Ruch Ukraińców koordynują sprawnie policjanci. Część uchodźców pojedzie dalej do Krakowa pociągiem, który już czeka na innym peronie.

Na drewnianym stoliku, naprzeciwko barierek, przygotowano jedzenie dla Ukraińców. W kartonach znajdują się drożdżówki, czekolady, banany, soczki. Obok nich zabawki – od żółtego pluszowego kurczaka po większe miśki. Jednak ukraińscy uchodźcy wstydzą się sięgnąć po dary.

- Dzieciom wkładamy czekolady do kieszeni kurtek lub plecaków, matkom drożdżówki i kanapki do wózków - przyznaje jedna z pomagających wolontariuszom kobiet. Wcześniej instruowała policjantów, żeby zamiast proponować przyjezdnym jedzenie, wciskali je na siłę. – Ukraińcy będą tego potrzebować i oni to wiedzą – dodaje.

Jeden z funkcjonariuszy wręcza soczek w tubce małemu chłopcu. Chłopiec ubrany jest w ciemną czapkę z pomponem i puchową kurtkę. Ma ze sobą obowiązkowo plecak. Chłopczyk uśmiecha się. Taki widok podczas wojny.

Kontrolowany chaos

Po mojej lewej stronie o barierki opiera się mężczyzna w średnim wieku. Słyszę, że mówi po niemiecku, francusku i ukraińsku.

- Czy pani jest z Polski? Na kogo pani czeka? - zagaduje mnie, ale po polsku mówi bardzo słabo. Odpowiadam mu więc po niemiecku. On przyznaje, że oczekuje tutaj swojej teściowej z Ukrainy.

- Wsiadła wczoraj do pociągu we Lwowie. Powinna tutaj być – mówi ze zniecierpliwieniem mężczyzna.

Wśród pasażerów pociągu starsza kobieta. Płacze. Zakrywa twarz dłońmi, a mimo to widać cieknące łzy. Mówi załamanym głosem, że dziękuje za przyjazd do Polski.

Wolontariusze dbają o to, aby Ukraińcom nie zabrakło jedzenia, szczególnie dzieciom

Na przemyskim dworcu panuje kontrolowany chaos. Co i rusz wchodzą i wychodzą ludzie. Wolontariusze niezmiennie pomagają uchodźcom z Ukrainy. Zapewniają ciepłe posiłki, prowiant i pomoc przy zorientowaniu się w ruchu pociągów. To - dla przyjeżdżających bez podstawowej znajomości polskiego - nie jest proste. Terenu dworca pilnują policjanci i pracownicy służb. Bezpiecznie.

W porze obiadowej do punktów żywnościowych ustawiają się kolejki. Została tylko ciepła zupa. Wolontariusze dbają o to, aby Ukraińcom nie zabrakło jedzenia, szczególnie dzieciom. Wydawane są też pieluchy oraz butelki na mleko.

Dworzec pęka w szwach. Brakuje miejsca, nawet na podłodze. Niektórzy leżą na kocach, inni siedzą oparci o bagaże lub ścianę. Dominują plecaki, walizki, ale także torby i wózki dziecięce. Dla matek z dziećmi wydzielono oddzielną strefę, z łóżkami polowymi i legowiskami. Tam trochę więcej radości. Dzieci bawią się zabawkami. Takimi, jakie zdążyły zabrać z Ukrainy lub dostały tutaj. Dwaj chłopcy rzucają czapkami, jakby właśnie była to najciekawsza zabawa świata.

Przy drzwiach do budynku dworca rozstawili się operatorzy komórkowi z darmowymi kartami SIM dla Ukraińców. Obok nich oferujący darmowe transfery lub noclegi dla uchodźców. Trzymają w ręku tekturki z wypisanym markerem celem podróży. Berlin, Wiedeń, Monachium, Wilno, Litwa, Włochy, Estonia, Wielka Brytania. W budynku dworca ludzie na bieżąco wypisują kartki z ofertami. Kto wie, czy to nie zaproszenia do nowego życia.

Okolice dworca głównego w Przemyślu. Jest ósmy dzień wojny. Jest zimno. Jest gęsto. Z wolontariuszami, pracownikami służb i dziennikarzami czekamy przy barierkach na Ukraińców. Lada moment powinniśmy zobaczyć ich, wysiadających z pociągu ze Lwowa. Podobno jadą nim od wieczora, dnia poprzedniego.

Po mojej prawej stronie stoi para starszych ludzi. Ona trzyma bukiet sztucznych czerwonych róż. Czeka na siostrę.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Białoruś: Mińsk zaatakowany z terytorium Litwy. Jest reakcja litewskiej armii
Konflikty zbrojne
Mobilizacja na Ukrainie. Wojsko czeka na tych, którzy wyjechali za granicę
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić