Parlament należącej do Ukrainy Autonomicznej Republiki Krymu przyjął we wtorek deklarację niepodległości. Rada Najwyższa autonomii, powołując się na doświadczenia Kosowa, zapowiedziała powstanie nowego suwerennego państwa tuż po zaplanowanym na niedzielę plebiscycie. Jeżeli mieszkańcy autonomii opowiedzą się za przyłączeniem Krymu do Rosji, deklaracja zostanie uprawomocniona.
Wszystko wskazuje na to, że proklamacja „suwerenności" dla nowych prorosyjskich władz Krymu ma być sposobem na obejście ukraińskiej konstytucji, która zabrania przeprowadzania lokalnych referendów. „Republika Krym, jako niepodległe i suwerenne państwo, w razie odpowiednich wyników referendum, zwróci się do Federacji Rosyjskiej z propozycją przyłączenia półwyspu jako nowego członka federacji na podstawie porozumienia międzypaństwowego" – czytamy w deklaracji niepodległości Autonomii Krymskiej i Sewastopola, opublikowanej na stronie krymskiego parlamentu.
Za kontrowersyjną uchwałą głosowało 78 z 81 obecnych na sali deputowanych. Deklaracja niepodległości nie znalazła poparcia wśród rdzennych mieszkańców półwyspu. Mimo że nowe władze na Krymie zaproponowały Tatarom stanowisko wicepremiera, kilka miejsc w rządzie i 22 mln dol. rocznie na rzecz krymskotatarskich repatriantów. Ciągle stoją oni po stronie Kijowa. – Będziemy bojkotowali referendum i nie weźmiemy udziału w formowaniu nowego rządu – oświadczył Refat Czubarow, przewodniczący Medżlisu (parlament Tatarów krymskich).
Tymczasem z Rosji głos po raz kolejny zabrał obalony ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz. Nie potępił on separatystycznych tendencji na południu i wschodzie kraju, lecz przeciwnie – zaapelował do ukraińskich żołnierzy i oficerów, by nie wykonywali rozkazów „faszystów i nacjonalistów uzurpujących sobie władzę w Kijowie".
– Ekstremiści chcą podnieść sztandar Bandery nad armią i wywołać wojnę domową – powiedział Janukowycz. – Ciągle jestem jedynym prawowitym prezydentem i zwierzchnikiem sił zbrojnych Ukrainy – przekonywał. Odnosząc się do sytuacji na Krymie, zbiegły prezydent stwierdził jedynie, że „mieszkańcy południowego wschodu Ukrainy z bronią w ręku domagają się swoich praw". Kończąc swoje przemówienie, Wiktor Janukowycz zapewnił, że w najbliższym czasie powróci na Ukrainę. Biorąc pod uwagę fakt, że na Krymie przebywa około 20 tys. rosyjskich żołnierzy, a w ukraińskiej armii panuje chaos, zapowiedź Janukowycza oznacza, że liczy on na militarne wsparcie Rosjan, by powrócić do swojej podkijowskiej rezydencji.