Przed kilkoma dniami prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że jeśli Korea Północna będzie nadal grozić Stanom Zjednoczonym swoją bronią rakietową wówczas spotka się z "furią jakiej świat dotąd nie widział". W odpowiedzi Korea Północna poinformowała, że jej armia jest przygotowana do ataku na wyspę Guam, na której znajduje się amerykańska baza wojskowa.
- Jako wojskowy dowódca muszę zagwarantować prezydentowi możliwe opcje militarne w przypadku, gdyby dyplomatyczna i ekonomiczna presja zawiodła - powiedział gen. Dunford po przybyciu do Korei Południowej.
- Nawet jeśli przygotowujemy takie opcje, jesteśmy świadomi konsekwencji wprowadzenia ich w życie co sprawia, iż chcemy zrobić wszystko co możliwe, by wesprzeć sekretarza (stanu) Rexa Tillersona w jego działaniach - dodał (chodzi o rozwiązanie kryzysu metodami dyplomatycznymi - red.).
Gen. Dunford, który w niedzielę spotkał się z prezydentem Korei Południowej Moon Jae-in, a także z dowództwem armii Korei Południowej i przedstawicielami tamtejszego resortu obrony w poniedziałek udaje się do Pekinu, a w czasie swojej podróży po Azji odwiedzi też Tokio. Głównym tematem jego rozmów będzie napięta sytuacja na Półwyspie Koreańskim.
"Wall Street Journal" zauważa, że słowa gen. Dunforda wskazują, iż amerykańska armia wspiera starania o dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Dziennik odnotowuje, że jak dotąd w rejon Półwyspu Koreańskiego nie wysłano żadnych dodatkowych sił, a 28 tys. stacjonujących w Korei Południowej żołnierzy USA nie zostało postawionych w stan podwyższonej gotowości co wskazuje, że Stany Zjednoczone nie przygotowują się do wojny z Koreą Północną, wbrew agresywnej retoryce prezydenta Trumpa.