Ale od początku tej wojny najważniejsze dla obywateli było jedno pytanie: czy w związku z poważnym konfliktem z UE nasz kraj poniesie jakieś konsekwencje? I czy to aby sprawiedliwe, by karać np. obcięciem funduszy wszystkich Polaków, którzy przecież nie zawinili? Przecież nawet ci, którzy głosowali na PiS, raczej nie spodziewali się tak otwartego konfliktu ze Wspólnotą. Czy jest więc jakiś sposób ukarania PiS jako partii politycznej, nie karząc przy tym całego społeczeństwa?
Okazuje się, że jest. Jeśli z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjmiemy, że władza jest dla partii politycznych najsłodszą nagrodą, to pomysł pozbawienia partii Jarosława Kaczyńskiego stanowiska unijnego komisarza w nowej kadencji, może okazać się dotkliwa karą. W dodatku fakt, że – stosując urzędową obstrukcję (a może nawet bez konieczności takich działań) – UE może sprawić, że to kolejny rząd, już po wyborach, będzie przedstawiał kandydata lub kandydatkę, spowoduje, że ewentualna porażka PiS w wyborach do Sejmu będzie jeszcze bardziej dotkliwa.
Dlatego PiS musi dobrze pogłówkować, kogo będzie chciał zaproponować późną wiosną Wspólnocie. Najlepiej gdyby była to osoba możliwa do przyjęcia podczas przesłuchań i w głosowaniu przez większość nowego parlamentu, bo może się okazać, że np. posła lub senatora, który podnosił rękę za reformą sądownictwa w polskim parlamencie, eurodeputowani odrzucą. To zdarza się rzadko, ale w mijającej kadencji przytrafiło się np. Słowence Alence Bratuszek – byłej premier tego kraju. Połączone komisje PE nie zgodziły się, by została komisarzem, a nowy rząd Słowenii musiał wskazać nowego kandydata.
W dodatku to nie koniec trudności, bo kraje zwykły uzgadniać kandydatury z ważnymi europejskimi politykami, np. z szefem Komisji Europejskiej, który przecież z komisarzami pracuje na co dzień. Przy obecnej konfiguracji politycznej, która raczej po wyborach diametralnie się nie zmieni, trudno jest sobie wyobrazić bezkolizyjną współpracę KE z zaangażowanym politykiem PiS.
Nie bez znaczenia są też stale proeuropejskie nastroje w Polsce. Z badań CBOS wynika, że „zachowanie obecnego stanu integracji odpowiada 35 proc. badanym, natomiast 33 proc. opowiedziało się za pogłębieniem integracji między wszystkimi państwami członkowskimi UE". Tylko 14 proc. badanych chce jej ograniczenia i zwiększenia roli państw narodowych w UE; 4 proc. chce wyjścia Polski z UE; a 3 proc. powstania Europy wielu prędkości, w której niektóre państwa współpracują ze sobą ściślej niż pozostałe. Jeśli więc obecny poziom integracji zdaniem większości społeczeństwa może się tylko pogłębiać, to otwarty konflikt PiS – UE o nowego komisarza zupełnie się partii rządzącej w Polsce nie opłaca.