Zespół na Downing Street 10 ma teraz pięć tygodni na opracowanie ostatecznego uderzenia. Na taki czas zostały zawieszone prace parlamentu.
Szef brytyjskiej dyplomacji Dominc Raab zapowiedział, że premier nie złamie prawa. To oznacza, że Johnson nie chce po prostu zignorować ustawy, która obliguje go do wystąpienia o kolejne przełożenie daty brexitu, jeśli do 19 października nie uda mu się osiągnąć porozumienia z Brukselą.
Ale szef rządu może dołączyć do takiego wniosku komentarz, w którym zapowie, że pozostając w Unii Wielka Brytania w ogóle nie będzie współpracować z Brukselą de facto paraliżując negocjacje np. na temat przyszłego budżetu Wspólnoty. To mogłoby skłonić Francję lub Holandię do odmowy odłożenia brexitu, co będzie wymagać jednomyślności członków UE.
Inna opcja to pozwanie Izby Gmin do Sądu Najwyższego za przywłaszczenie sobie uprawnień władzy wykonawczej. Kolejny pomysł to dymisja Johnsona w ostatnich dniach października tak, aby nie było komu złożyć wniosku w Brukseli o zwłokę.
Ale jest też możliwość zawarcia na ostatniej prostej porozumienia z Unią. W tej chwili najbardziej prawdopodobne wydaje się utrzymanie w tym celu samej Irlandii Północnej w jednolitym rynku po rozwodzie z Unią, mimo oporu unionistów obawiających się, że to skończy się zjednoczeniem Ulsteru z Republiką Irlandii.