Warto rozmawiać o dyplomacji

Nie minęły cztery dni od exposé, w którym Donald Tusk wzywał do porozumienia ponad podziałami w polityce zagranicznej, a już okazało się, że praktyka nijak się ma do deklaracji.

Publikacja: 28.11.2007 22:54

Szef rządu twardo deklaruje, że to on odpowiada za politykę zagraniczną, a prezydent – jako głowa państwa – jedynie Polskę reprezentuje. Przekonanie to wcielił już w życie.

Premier Tusk podjął istotną decyzję o wycofaniu polskich obiekcji w stosunku do wejścia Rosji do OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) i ogłosił ją bez konsultacji z prezydentem, o opozycji nawet nie wspominając. Identycznie zachowuje się minister obrony Bogdan Klich, gdy usiłuje doprowadzić do szybkiego wycofania polskich żołnierzy z Iraku.

Stajemy zatem wobec poważnego problemu konstytucyjnego. Czy premier może prowadzić politykę zagraniczną, ignorując głowę państwa? I czy istotnie konstytucja tak jednoznacznie sprowadza prezydenta do pełniącego rolę reprezentanta?

Gdy na czele państwa stał Aleksander Kwaśniewski, wielu komentatorów uznawało jego dominującą rolę na polu dyplomacji za coś oczywistego. Dziś często ci sami publicyści postrzegają Lecha Kaczyńskiego wyłącznie jako uczestnika kłótni z premierem o dyplomację. Prezydent chce zatem, by spór rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny.

Wątpię, by TK zdecydował się na rozgraniczenie kompetencji. Ale nawet gdyby podjął taką próbę, i tak nie zdoła precyzyjnie ustalić, kiedy decyzja ma należeć do prezydenta, a kiedy do premiera. Bo we wszystkich dojrzałych demokracjach współpraca między nimi jest miarą politycznej kultury, która wymaga informowania się nawzajem o decyzjach i poszukiwania consensusu.

W Polsce logika zimnej wojny na linii PiS – PO to uniemożliwia. Na niedobrym precedensie, jakim było niepoinformowanie prezydenta o geście wobec Moskwy, ucierpi skuteczność polskiej polityki zagranicznej i prestiż Polski. W imię polskiej racji stanu trzeba zatem domagać się współdziałania między premierem a prezydentem. Żaden werdykt Trybunału nie zastąpi dobrych obyczajów, bez których nasz kraj nie będzie mówić jednym głosem wobec reszty świata.

Szef rządu twardo deklaruje, że to on odpowiada za politykę zagraniczną, a prezydent – jako głowa państwa – jedynie Polskę reprezentuje. Przekonanie to wcielił już w życie.

Premier Tusk podjął istotną decyzję o wycofaniu polskich obiekcji w stosunku do wejścia Rosji do OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) i ogłosił ją bez konsultacji z prezydentem, o opozycji nawet nie wspominając. Identycznie zachowuje się minister obrony Bogdan Klich, gdy usiłuje doprowadzić do szybkiego wycofania polskich żołnierzy z Iraku.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski