Telewizja i radio publiczne były dewastowane przez niemal 18 lat. Są drogie, przerośnięte, przesiąknięte oportunizmem i niemocą programową. Trudno zbudować dobrą, niezależną telewizję, kiedy kolejni prezesi przede wszystkim muszą się skupiać na szamotaniu się ze swoimi politycznymi mocodawcami. Wszystkie znaczące siły polityczne w Polsce miały już okazję dołożyć się do niszczenia mediów publicznych.
Czy to oznacza, że należy już dać sobie spokój z nimi i zdać się na stacje komercyjne? Polska debata publiczna jest na bardzo marnym poziomie. Polityka coraz bardziej zależy od mediów, które wszystko obracają w mniej lub bardziej wyrafinowaną rozrywkę.
Bez porządnych, niezależnych od bieżącej polityki mediów publicznych to się nie zmieni. Konieczne jest przygotowanie całkowicie nowej ustawy. Żeby jednak jej skutki nie sprowadziły się do zabrania telewizji jednej partii przez drugą partię, trzeba przed jej powstaniem przeprowadzić wielką publiczną debatę z udziałem wszystkich zainteresowanych sił. Wydawców, dziennikarzy, polityków.
Nie chodzi o ratowanie status quo. Chodzi o wspólne ustalenie, jakich mediów chcemy. Jak dużych? Jak finansowanych? Co ma oznaczać misja? Jak zabezpieczyć media, by kolejne zwycięskie partie nie wyciągały po nie ręki?
Tu przepisy nie wystarczą. Potrzebna jest jeszcze publiczna deklaracja liderów wszystkich partii politycznych, że rezygnują z podporządkowania sobie radia i telewizji. Potrzebne jest wyrażenie publicznie takiej woli przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, Waldemara Pawlaka i Wojciecha Olejniczaka.