Dziś, przy okazji artykułu w stołecznym dodatku do "Gazety Wyborczej" (o kłopotach z kompletowaniem składu jury do kapituły warszawskiej nagrody literackiej), cytowano wypowiedzi radnej PiS Małgorzaty Kobus. – Osobiście uważam, że w jury powinien zasiąść Rafał Ziemkiewicz – stwierdziła, a Anna Dąbrowska i Jan Fusiecki (dziennikarze kiedyś proudeccy, dziś proplatformerscy – tak bym napisała, gdybym chciała popaść w manierę "Gazety") dopisali w jej wypowiedzi w nawiasie: propisowski publicysta.

Zabieg taki oczywiście ma na celu podważenie wiarygodności niektórych publicystów i jest instrukcją dla czytelników, kto zasługuje na potępienie. Artykuł w "Gazecie" jest kuriozalny tym bardziej że osoby zgłaszane do jury przez radnych PiS, np. Jarosław Marek Rymkiewicz i Ernest Bryll, są przedstawiane jako kandydaci polityczni, a osoby zgłaszane przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz i klub PO są określani przez tych samych (proplatformerskich) dziennikarzy "Wyborczej" już bez żadnych przydomków – jak Tadeusz Górny, który jest po prostu "znanym popularyzatorem czytelnictwa".

Mogłabym dzisiaj kpić z kolegów z Czerskiej, którzy nagle zapomnieli o tym – co sami głosili za czasów rządów PiS – że "istotą dziennikarstwa jest opozycyjność". Mogłabym, stosując metodę "Wyborczej", napisać o dziennikarzu prorządowym Mikołaju Lizucie, publicyście proplatformerskim Witoldzie Gadomskim (dawnym pośle KLD) czy nawet o publicyście prolidowskim Mirosławie Czechu (byłym sekretarzu generalnym Partii Demokratycznej). Mogłabym cytować tekst Marka Beylina i dopisywać w nawiasie etykietę (prorządowy dziennikarz liberalny) albo Pawła Wrońskiego (dziennikarz gorliwie wspierający PO).

Nie zrobię tego jednak, bo to metoda nieuczciwa. Czasem, bardzo rzadko i bez podawania konkretnych nazwisk, piszę o "mediach popierających PO" lub – co mi zdarzyło się chyba raz – o "POsłusznych dziennikarzach". Tylko czy kolegom z Agory moja wstrzemięźliwość daje do myślenia? Czy kiedyś etykiety zamienią na argumenty?

Obawiam się, że złudzeniem jest już sama nadzieja, iż mogłoby to nastąpić.