Od dwóch lat nasza dyplomacja w jasny sposób daje do zrozumienia, że zaproszenie przez niemiecki rząd do władz tej placówki Eriki Steinbach uzna za demonstrację lekceważenia polskiej wrażliwości historycznej.
Nie powinno to nikogo zaskakiwać. Erika Steinbach – córka okupacyjnego oficera urodzona w Rumii, polskim mieście zagarniętym przez III Rzeszę po agresji w 1939 roku – nie ma prawa nawet utożsamiać się z losem tych Niemców, którzy musieli opuścić ziemie zachodnie i północne przyznane Polsce przez konferencją poczdamską w 1945 roku.
Kanclerz Angela Merkel i koalicja CDU – SPD miały wiele miesięcy na załatwienie tej sprawy. Chadecja – członkiem tej partii jest pani Steinbach – miała dostatecznie dużo politycznych możliwości, aby odsunąć szefową ziomkostw od projektu, który i bez jej osoby budzi obawy milionów Polaków.
Pytanie o Erikę Steinbach należy też skierować do drugiej partii współrządzącej w Niemczech – do SPD. To socjaldemokrata – wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse – sprzeciwiał się w październiku 2007 roku obecności Eriki Steinbach we władzach muzeum. – Nie chcemy, by problematyka wypędzeń i związanych z tym cierpień doprowadziła do nowych narodowych sporów i do podziałów w Europie, m.in. z naszym sąsiadem Polską – mówił Thierse.
Dziś nadszedł czas, aby rozliczyć SPD z tych słów, a CDU z poczucia odpowiedzialności za wzajemne stosunki.