Reklama

Testowanie politycznego pluralizmu

Jan Krzysztof Bielecki odchodzi z Pekao SA. Gazety sugerują, że zbliża się czas premiera fachowca. Dziś to ma być Bielecki, wcześniej pisano, że taką rolę może odegrać Jacek Rostowski albo Michał Boni.

Publikacja: 25.11.2009 21:34

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/11/25/testowanie-politycznego-pluralizmu/]na blogu[/link][/b]

Nie chcę dociekać, czy któryś z panów ma szansę na stanowisko szefa rządu. Bardziej niepokoi mnie przyjęta za oczywistą przez wielu polityków i komentatorów teza, że wraz ze zwycięstwem Donalda Tuska w wyborach prezydenckich punkt ciężkości w polskiej polityce w naturalny sposób powinien się przenieść do Pałacu Prezydenckiego.

Stawiam dolary przeciw orzechom, że jeśli Tusk zwycięży, zostanie uznane za naturalne, iż politykę zagraniczną kreuje Pałac Prezydencki. Że Bielecki, Rostowski czy Boni mają pilnować budżetu, a nie dumać o wielkiej dyplomacji. Ci, którzy dziś krytykują prezydenta Lecha Kaczyńskiego za angażowanie się w politykę zagraniczną, nie zgłoszą podobnych pretensji do prezydenta Donalda Tuska.

Niestety, wciąż obowiązuje w Polsce stara zasada, że kompetencje danego urzędu ocenia się w zależności od tego, kto go sprawuje. Za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego uważano za oczywiste, że to on kreśli wizję polityki europejskiej czy obronnej. Rzecz jasna Kwaśniewski miał komfort współpracy z bliskimi sobie premierami z SLD, a za rządów Jerzego Buzka z zaprzyjaźnionym szefem MSZ Bronisławem Geremkiem – testował więc polski model prezydentury w warunkach przyjaznej kohabitacji.

A co, gdy w powietrzu latają topory? Gdy pojawiają się polityczne konflikty będące efektem już nie tylko formalnego, ale i realnego pluralizmu? Wtedy odpowiedzią jest pomysł, aby skupić władzę w jednym ręku.

Reklama
Reklama

Podejrzewam jednak, że im bliżej będzie Tuskowi do Pałacu Prezydenckiego, tym rzadziej będzie się wspominać o zmianach w konstytucji. Bo wyposażona w realne uprawnienia prezydentura, która dziś niektórych tak irytuje, pewnie im się spodoba, gdy głową państwa będzie "ten, co trzeba".

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/semka/2009/11/25/testowanie-politycznego-pluralizmu/]na blogu[/link][/b]

Nie chcę dociekać, czy któryś z panów ma szansę na stanowisko szefa rządu. Bardziej niepokoi mnie przyjęta za oczywistą przez wielu polityków i komentatorów teza, że wraz ze zwycięstwem Donalda Tuska w wyborach prezydenckich punkt ciężkości w polskiej polityce w naturalny sposób powinien się przenieść do Pałacu Prezydenckiego.

Reklama
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Reklama
Reklama