Prokuratura tyłem do Europy

Oskarżenie dziennikarza TVN 24 Krzysztofa Skórzyńskiego (a zapewne również Mariusza Gierszewskiego z Radia Zet) o złamanie tajemnicy państwowej to precedens, którego dziennikarze śledczy obawiali się od dłuższego czasu.

Aktualizacja: 11.01.2010 21:38 Publikacja: 11.01.2010 21:36

Pamiętali bowiem dobrze wykładnię art. 265 kodeksu karnego, jaką Sąd Najwyższy wydał w marcu 2009 roku. Odchodząc od dominującego rozumienia przepisu, sąd stwierdził, że winni przecieku powinni być karani na wszystkich etapach, a z odpowiedzialności nie zwalnia nawet wykonywanie obowiązków dziennikarza.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/01/11/prokuratura-tylem-do-europy/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Wcześniej sądy przyjmowały, że tajemnicę można złamać tylko raz i robi to jedynie informator dziennikarza. Dlatego sędziowie zazwyczaj umarzali postępowania przeciw dziennikarzom, a instytucje, które wnioskowały o ich ściganie, bywały pouczane, że najpierw same powinny uszczelnić obieg dokumentów. W końcu dziennikarz, jeśli dowiedział się czegoś od informatora, niekoniecznie musiał wiedzieć, że jest to obłożone klauzulą tajności. Takie podejście było zgodne z praktyką prawną krajów Europy Zachodniej.

U nas prokuratorzy idą w przeciwnym kierunku. I dlatego w ślad za antydziennikarską wykładnią art. 265, którego rozumienie rozciąga się na inne przepisy chroniące informacje tajne, przeciw naszemu koledze z TVN zastosowano teraz podobny artykuł 241. Następuje dokręcanie śruby.

Każda instytucja ma prawo irytować się przeciekami, ale zacząć trzeba od uszczelnienia własnego podwórka. Jesteśmy o krok od usamodzielnienia się prokuratury. Czy także o krok od wojny, jaką prokuratorzy wypowiedzą nielubianym dziennikarzom?

Dziennikarze nie ujawniają tajemnic państwowych dla przyjemności. Jeśli decydują się na taki krok, to zazwyczaj z przekonaniem, iż wymaga tego dobro publiczne. Na Zachodzie sądy rozumieją, że dzięki temu obywatele mogą czuć się bardziej bezpieczni. W Polsce – ciągle jest inaczej.

Pamiętali bowiem dobrze wykładnię art. 265 kodeksu karnego, jaką Sąd Najwyższy wydał w marcu 2009 roku. Odchodząc od dominującego rozumienia przepisu, sąd stwierdził, że winni przecieku powinni być karani na wszystkich etapach, a z odpowiedzialności nie zwalnia nawet wykonywanie obowiązków dziennikarza.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/01/11/prokuratura-tylem-do-europy/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Broń atomowa na Białorusi to problem dla Aleksandra Łukaszenki, nie dla Polski
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność