Wydawałoby się, że po kompromitacji, jaką było zmarnowanie pierwszych tygodni na próby usunięcia opozycji z komisji, a następnie lekceważenie przez przewodniczącego Sekułę kłopotów posłów z dostępem do stenogramów, politycy PO powinni wypowiadać się bardziej powściągliwie. A jednak znaleźli się tacy, którzy już dziś gotowi są otwarcie żądać, aby komisja szybko zakończyła krótkie rytualne istnienie – i by można było przystąpić do kampanii prezydenckiej.
A komisja ma jeszcze wiele do zbadania. Nieprzypadkowo irytację w Platformie wywołała opublikowana przez „Rzeczpospolitą” informacja o tym, co Ryszard Sobiesiak powiedział w śledztwie. Zeznania hazardowego biznesmena każą bowiem zadać pytanie, czy Grzegorz Schetyna mówił przed komisją prawdę.
A informacje Sobiesiaka dotyczące roli Marcina Rosoła (byłego asystenta Mirosława Drzewieckiego) zmuszą posłów, aby drążyli sprawę przecieku i zadawali nowe pytania o szczelność rządu.
Doświadczenie komisji badającej aferę Rywina podpowiada, że najciekawsze sprawy nie wychodziły na jaw od razu, ale po porównaniu zeznań różnych świadków. Dlatego już dziś warto postawić sprawę jasno: komisja nie tylko powinna pracować dalej, ale też pracować znacznie dłużej, niż początkowo ustalono. Posłowie na pewno nie zdążą zakończyć prac do końca lutego, więc już teraz koalicja i opozycja powinny wspólnie zdecydować o przedłużeniu jej działania.
I nie o miesiąc czy dwa – z łaski premiera Tuska – ale o tyle, ile będzie potrzeba do pełnego wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Tym bardziej że to nie opozycja odpowiada za to, że do pierwszych normalnych przesłuchań doszło dopiero przed niecałym miesiącem.