[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2010/02/24/ministerstwo-lowcow-diamentow/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Ropy nie mamy, węgiel się kiedyś skończy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby największym bogactwem Polski byli wykształceni, zdolni, błyskotliwi ludzie. To nie tylko najlepszy sposób na to, by w naszym kraju szybciej rozwijała się gospodarka, nauka i kultura, ale także świetny sposób na to, by zamiast być rezerwuarem taniej siły roboczej, Polska zaczęła pracować na miano zagłębia geniuszy.
Trzeźwo brzmią też uwagi ministerialnych urzędników wiedzących doskonale, że największym wrogiem zdolnego ucznia jest system, w którym nie premiuje się ciekawości świata i oryginalności, ale wykuwanie na blachę i siedzenie cicho w ławce.
Zdecydowanie za często w polskiej szkole uczeń ma przede wszystkim „nie sprawiać kłopotów”, a nie zostać w czymś najlepszym albo choćby nieprzeciętnym. Ministerialni łowcy diamentów nie będą więc mieli łatwego zadania. Bo jak już znajdą potencjalnych geniuszy, będą jeszcze musieli znaleźć dla nich odpowiednich nauczycieli – na pewno nie tych hołdujących zasadzie „czy się uczy, czy się leży, to pensyjka się należy”. Najlepszy nawet specjalny program nauczania dzieci szczególnie uzdolnionych nie przemieni przecież urzędników szkolnych (tak, wielu nauczycieli niestety wypada tak określić) w natchnionych pedagogów.
Tym bardziej trzeba więc zadbać o to, by poszukując przyszłych noblistów lub rekinów biznesu, nie zapominać o może nieco mniej uzdolnionej (ale to przecież nie znaczy, że niezdolnej) reszcie. Nie chodzi przecież o to, by nasza oświata kształciła kilka promili geniuszy i masę baranów, tylko aby dawała solidny fundament wszystkim, a najzdolniejszymi zajmowała się szczególnie.