Reklama

Donald Tusk straci alibi?

Jeśli potwierdzą się prognozowane wyniki wyborów, to wkrótce - za dwa tygodnie - Donald Tusk nie będzie miał już innego wyjścia, jak tylko przystąpić do realizowania wyborczych obietnic

Aktualizacja: 20.06.2010 21:06 Publikacja: 20.06.2010 21:02

Znajdzie się bowiem w podobnej sytuacji, w jakiej w 2006 roku znalazł się Jarosław Kaczyński – będzie szefem koalicyjnego rządu, który w Pałacu Prezydenckim ma sprzyjającego mu polityka.

Położenie Tuska będzie przy tym o tyle lepsze, że stoi na czele rządu wyłonionego przez koalicję dwupartyjną (Kaczyński stał na czele gabinetu stworzonego przez koalicję trzech ugrupowań) i cieszy się większą przychylnością mediów. Choć z kolei, dla równowagi, stan gospodarki naszego (i nie tylko naszego) kraju jest teraz znacznie gorszy od tego z lat 2006 – 2007.

A skoro Jarosław Kaczyński w podobnej sytuacji w ciągu 16 miesięcy potrafił (w koalicji z Samoobroną i LPR!) obniżyć podatki, stworzyć CBA, rozwiązać WSI, to chyba można liczyć na to, że i Donald Tusk w ciągu 16 miesięcy, jakie jego rządowi zostały do końca kadencji, zdoła (nawet w koalicji z PSL) wywiązać się chociaż z kilku kluczowych (a nie drugorzędnych) obietnic przedwyborczych Platformy Obywatelskiej.

Konkretnie rzecz ujmując, chyba można mieć nadzieję, że ekipa Tuska do końca tej kadencji np. wprowadzi podatek liniowy (na poziomie, który zapewni neutralny wpływ na budżet), przeforsuje zawetowaną przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawę o obowiązkowej komercjalizacji szpitali, podzieli NFZ na konkurujące ze sobą fundusze i stworzy ramy prawne dla powstawania prywatnych funduszy zdrowotnych. A przede wszystkim zajmie się błyskawicznie naprawą zrujnowanych finansów publicznych, tnąc wydatki na przywileje emerytalne, spowalniając tempo waloryzacji emerytur i rent oraz zamrażając lub obcinając płace pracowników sfery budżetowej.

Inaczej mówiąc, jak się wydaje – parafrazując tytuł z tygodnika „Polityka” z 2007 roku – „teraz to już chyba naprawdę Tusku nie masz wyjścia, i musisz”. Bo w końcu jeżeli nie teraz, to kiedy? I jeżeli nie Donald Tusk, to kto? No, chyba że w tym wszystkim od samego początku nie chodziło o żadne reformowanie Polski, tylko o zdobycie i utrzymanie władzy. Ale w takim razie PSL jako alibi na całe 16 miesięcy może się okazać za słabe, zbyt mało poważne.

Reklama
Reklama

Cóż... o tym, czy na zapleczu rządu trwają teraz gorączkowe prace nad nowym alibi czy też – przeciwnie – nad pakietem reform, które zostaną Polsce niezwłocznie zaaplikowane, przekonamy się (jeśli Bronisław Komorowski zostanie prezydentem) już za kilka, a najdalej za kilkanaście miesięcy.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/06/20/donald-tusk-traci-alibi/]Skomentuj[/link][/ramka]

Znajdzie się bowiem w podobnej sytuacji, w jakiej w 2006 roku znalazł się Jarosław Kaczyński – będzie szefem koalicyjnego rządu, który w Pałacu Prezydenckim ma sprzyjającego mu polityka.

Położenie Tuska będzie przy tym o tyle lepsze, że stoi na czele rządu wyłonionego przez koalicję dwupartyjną (Kaczyński stał na czele gabinetu stworzonego przez koalicję trzech ugrupowań) i cieszy się większą przychylnością mediów. Choć z kolei, dla równowagi, stan gospodarki naszego (i nie tylko naszego) kraju jest teraz znacznie gorszy od tego z lat 2006 – 2007.

Reklama
Komentarze
Po pożegnalnym orędziu Andrzeja Dudy: Jeszcze za jego prezydenturą zatęsknimy
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Nie ma wolności bez odpowiedzialności. Wie o tym każdy liberał
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Beniamin Netanjahu poróżni Polskę z USA
Komentarze
Niebezpieczna operacja na zachodniej granicy. Kłamstwa obrońców granic obnażone
Komentarze
Bogusław Chrabota: Błazeństwa Andrzeja Dudy czy TVP Info?
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama