Reklama
Rozwiń
Reklama

Semka: Widoczny znak to manipulacja Niemców

"Są obawy, że jeżeli umieści się historię wypędzeń Niemców w kontekście przymusowych migracji w Europie XX wieku, to Niemcy jako największa, 14-milionowa, grupa wypędzonych zostaną uznani za główne ofiary. To zarzut, z którym trzeba się poważnie zmierzyć" – rzecze Manfred Kittel, dyrektor berlińskiego centrum wypędzeń.

Aktualizacja: 19.09.2010 22:44 Publikacja: 19.09.2010 20:00

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa

Poważnie się zmierzyć? Ale z czym? Z czymś, co właśnie przedstawił jako projekt ekspozycji?

Przecież to prof. Kittel obwieścił w sobotę w Berlinie, że "Widoczny znak" pokaże deportacje Niemców w kontekście innych wysiedleń w XX wieku – od wygnania Ormian przez Turków po czystki etniczne w Kosowie w połowie lat 90. Tymczasem wybór takiego kontekstu relatywizuje los Niemców – obywateli kraju, który rozpętał najkrwawszą z wojen.

Owszem, prof. Kittel deklaruje, że ukaże deportacje Polaków i inne zbrodnie nazistów, ale w jego zapowiedziach nie ma nic o fenomenie niemieckiej piątej kolumny i roli "miejscowych" Niemców w aparacie okupacyjnym III Rzeszy od Polski po Jugosławię. A bez tego nie sposób pojąć, dlaczego po wojnie w tak wielu krajach nie chciano już żyć obok Niemców.

Dlatego właśnie projekt prof. Kittla stawiający w jednym rzędzie wygnanie Ormian i deportację Niemców relatywizuje historię. Dostrzegają to ci niemieccy badacze, którzy chcą uczciwego rozliczenia się z przeszłością, i – jak prof. Martin Schultze Wessel – krytykują Kittela za pomniejszanie negatywnej wyjątkowości losu Niemców.

Polska wciąż nie ma powodu, aby akceptować takie przesłanie wystawy. Jaki więc był sens obecności wiceszefa gdańskiego Muzeum II Wojny na berlińskiej sesji? W programie sympozjum nie znalazło się przecież miejsce na żadną szerszą publiczną dyskusję.

Reklama
Reklama

Prof. Kittel, ulubieniec niemieckich ziomkostw, uzyskał za to, co chciał – wrażenie, że po odejściu z rady naukowej prof. Tomasza Szaroty i Czeszki prof. Kristyny Kaiserovej, a delegatów żydowskich z rady fundacji "Widocznego znaku", on sam i jego instytucja wychodzą z międzynarodowej izolacji.

W imię czego dawać szefowi "Widocznego znaku" takie propagandowe atuty?

Poważnie się zmierzyć? Ale z czym? Z czymś, co właśnie przedstawił jako projekt ekspozycji?

Przecież to prof. Kittel obwieścił w sobotę w Berlinie, że "Widoczny znak" pokaże deportacje Niemców w kontekście innych wysiedleń w XX wieku – od wygnania Ormian przez Turków po czystki etniczne w Kosowie w połowie lat 90. Tymczasem wybór takiego kontekstu relatywizuje los Niemców – obywateli kraju, który rozpętał najkrwawszą z wojen.

Reklama
Komentarze
Sposób na Donalda Trumpa. Lewicowa rewolucja w Nowym Jorku
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Jan Zielonka: Holenderskie lekcje dla Polski
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z działką pod CPK nie cichnie, czyli co najbardziej martwi PiS
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Reklama
Reklama